Ceny za energię elektryczną zmieniające się jak produkcja z OZE to nieodzowny element wolnego rynku energii i szansa na niższe ceny. Sęk w tym, że wymaga dużego zaangażowania po stronie konsumenta. Kto weźmie odpowiedzialność za kształtowania naszej nowej energetycznej mentalności?
– Ja jestem zwolennikiem rynku, dlatego też dużo mówię o giełdzie – deklaruje prezes zarządu E.On Polska dr Andrzej Modzelewski. – Deregulacja jest bardzo potrzebna. W biznesie już nie ma potrzeby, żeby regulować ceny i obligo giełdowe jak najbardziej powinno się pojawić – stwierdza.
Obligo giełdowe to obowiązek sprzedaży i kupna energii na giełdzie. Dzięki temu odzwierciedlone są warunki wolnego rynku – popyt spotyka się z podażą. Oczywiście, na bardzo silnie regulowanym rynku energii, trudno o pierwiastek z marzeń Adama Smitha, niemniej takie odzwierciedlenie daje możliwość oszczędności dla konsumenta i poprawy równowagi systemu.
Poprzedni rząd zniósł obligo giełdowe, obecny – obiecał wprowadzić na nowo, jednak gazety rozpisują się, że nie nastąpi to tak prędko.
Tematem pokrewnym do wspomnianego obligo giełdowego jest wprowadzenie dynamicznych cen. Dla odbiorców indywidualnych korzystających z net-billingu (posiadacze instalacji fotowoltaicznych) nastąpi to już w lipcu tego roku. Wraz z unowocześnieniem infrastruktury pomiaru zużycia prądu (wymianą zwykłych liczników na obsługiwane zdalnie) będzie możliwość wprowadzenia dynamicznych cen dla większej liczby odbiorców końcowych.
– Uważam, że bez cen dynamicznych transformacja energetyczna się nie powiedzie. Chyba, że całą energetykę będziemy opierać na elektrowniach jądrowych, które pracują stabilnie, ale jeżeli mówimy: chcemy OZE i chcemy elektryki to taryfy dynamiczne muszą się pojawić – wyraża opinię dr Andrzej Modzelewski.
Do tego jednak, aby to nastąpiło potrzebne są nowoczesne liczniki. Obecnie 18 procent klientów Stoen Operator, spółki-córki E.On Polska, może liczyć swoje zużycie energii w sposób smart. Przydałby się – chociaż zdania na ten temat są podzielone – też wdrożony Centralny System Informacji Rynku Energii (CSIRE). To system służący do przetwarzania informacji rynku energii na potrzeby m.in. wymiany informacji pomiędzy jego użytkownikami. Takie dane to np. umowy, czy innego rodzaju relacje między użytkownikami i dostawcami energii. System zbiera też informacje dotyczące wahań napięć, przerw w dostawach prądu i innych zdarzeń identyfikowanych przez liczniki: ilość pobieranej i oddawanej do sieci przez użytkownika.
Do lipca nie zostało wcale dużo czasu i pytanie pozostaje, czy spółki takie jak Stoen poradzą sobie z praktycznym zaoferowaniem rozliczeń dynamicznych?
– Pytanie jakie będzie zapotrzebowanie – mówi prezes E.On Polska. – Obecnie mamy limity cen energii i nikt o tym nie myśli. A my przecież oferujemy usługę dla B2B po cenie spotowej – tłumaczy.
– Klient, aby osiągnąć korzyść, musi mieć zupełnie inną niż obecnie świadomość – zauważa Janusz Moroz, członek zarządu E.On Polska ds. handlu. W Szwecji klienci nauczyli się reagować na różne światełka z licznika i jak jest zielone to wstają i szybko włączają np. pralkę i kuchenkę indukcyjną, a jak czerwone to niekoniecznie. Jeżeli klienci będą więc mieli świadomość i będzie zapotrzebowanie to oczywiście – licznik zdalny i możemy to oferować. Nie przewiduje jednak, żeby był na to od razu wielki boom, natomiast sama idea to jest świetlana przyszłość energetyki – wskazuje Janusz Moroz.
Aby więc wprowadzenie cen dynamicznych miało jakikolwiek sens konsumenci indywidualni muszą nauczyć się z nich korzystać. Przejście z myślenia o energii elektrycznej w kategoriach stałej ceny, a dynamiczne reagowanie na zmienność to rewolucja w codziennych nawykach. W jaki sposób ją zainicjować? Pójście drogą Skandynawii może zaprowadzić nas w ślepy zaułek – w tym regionie świadomość konsumenta jest na zupełnie innym poziomie, a dodatkowo kultura wspiera wychowanie w korzystaniu z tego typu nowinek.
– Dodam, że w Skandynawii rynek jest od 2000 roku uwolniony – nadmienia Wojciech Graczyk dyrektor ds. polityki energetycznej, regulacji i obsługi prawnej w E.On Polska. – W związku z tym mają 24 lata doświadczenia działania na wolnym rynku energii, a dodatkowo średnie zużycie na mieszkańca jest kilkukrotnie wyższe. W związku z tym, element kosztowy jest z zasady dużo istotniejszy niż w Polsce: domy są np. ogrzewane w zasadzie w całości elektrycznie. Tam ‘presja’ cenowa jest o wiele większa – opowiada Wojciech Graczyk.
Oznacza to, że w Polsce w zakresie edukacji, czy też zmiany przyzwyczajeń będziemy musieli zrobić jeszcze więcej, ale przede wszystkim zacząć od zera.
– My robiliśmy już kilka kampanii uświadamiających w zakresie oszczędności zużycia energii. Przeliczamy, że – na wybranej grupie – samym zachowaniem można obniżyć rachunek 10-15 procent. To jest już jakaś oszczędność, jednak nie oszukujmy się, że przy rachunku rocznym, który wynosi powiedzmy dwa tysiące złotych, po oszczędność rzędu 200-300 zł w skali roku jeden konsument się schyli, a drugi nie. Niemniej w zakresie kampanii mamy doświadczenie, mamy dobre oceny od klientów naszych poprzednich kampanii i będziemy to kontynuować – wskazuje Janusz Moroz.
Po co więc mieliby się schylać konsumenci przy taryfach dynamicznych?
– Taryfy dynamiczne nie wpłyną na zużycie, ale realnie na kieszeń konsumenta. O ile zaistnieje świadomość, którą przez lata budowano w innych krajach w Europie. To nie będzie łatwe. Ważne też, aby pamiętać, że każde państwo, które to wprowadziło ma swoje doświadczenia i wypracowało swoje rozwiązania. To jeszcze przed nami – wyraża opinię Janusz Moroz.
Ceny dynamiczne to jednak nie tylko możliwość oszczędności przy odpowiedniej dawce wiedzy. Niewiedza lub ekstremalne nagłe wydarzenia mogą prowadzić do zwiększonych kosztów.
– Nie uważam, żebyś mogli te rozwiązania testować na konsumentach jako pierwszych. Najpierw niech nauczy się tego biznes, najlepiej duży biznes. Na pewno będą jakieś modyfikacje systemu, zajdą zmiany i dopiero wtedy możemy ruszać z kampanią do konsumentów – przestrzega Wojciech Graczyk.
Do tak fundamentalnej zmiany codziennych nawyków potrzeba wiele nakładów, nie tylko finansowych ale też zaangażowania, a przede wszystkim wzięcia odpowiedzialności i podjęcia wysiłku zmiany nawyków konsumenckich na wielką skalę. Zarząd E.On deklaruje, że chcą być edukatorem w tym zakresie.
– Tak, chcemy wziąć za to odpowiedzialność – deklaruje Janusz Moroz.
Opracowała Maryjka Szurowska