Ilość przedstawicieli rządu współodpowiedzialnych za energetykę szybko rośnie. Niestety nowe moce wytwórcze w systemie elektroenergetycznym wolniej rosną, a rozdyskutowanie ministrów może jeszcze spowolnić ten wzrost. Chyba, że to jednak tylko greenwashing – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Expose premiera Mateusza Morawieckiego było okazją do ogłoszenia, że w nowym rządzie powstanie stanowisko pełnomocnika do spraw Odnawialnych Źródeł Energii. Należy połączyć ten fakt z informacją o tym, że polityka klimatyczna i regulacyjna będą podlegać ministrowi klimatu, a górnictwo i spółki – ministrowi aktywów państwowych. Do tego warto wspomnieć, że relacje z Brukselą będą częściowo pod opieką ministra do spraw europejskich, a część gospodarki – minister rozwoju. Nowy rząd premiera Morawieckiego zastępuje w ten sposób ministerstwo energii, które i tak miało problem z uzyskaniem konsensusu rządowego w sprawie strategii energetycznej, która rozstrzygnie w oparciu o jakie źródła będzie się transformować polska energetyka. Bez tego rozstrzygnięcia nie zostaną podjęte nowe decyzje inwestycyjne.
Tymczasem premier zapowiada „potężne inwestycje” w energetykę. Chce szanować energetykę konwencjonalną i wspierać nowoczesną, czyli wszystkie naraz. Nie można z tych deklaracji wysupłać odpowiedzi na to, czy projekt strategii (Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku) zostanie przyjęty przez rząd w pierwotnym kształcie, czy zostanie w nim atom, ani czy zmieni się udział węgla oraz źródeł odnawialnych. Dyskusja na ten temat w istotnie poszerzonym gronie ministrów współodpowiedzialnych za energetykę może być ciekawa, choćby biorąc pod uwagę konieczność koordynacji polityki energetycznej i klimatycznej, względem węgla i OZE, i tak dalej. Odpowiedź rządu na postępującą integrację polityki energetyczno-klimatycznej to dezintegracja kompetencji.
Może się okazać, że obowiązek koordynacji spadnie na premiera, który z powstałego chaosu wyłoni porządek i ostatecznie rozstrzygnie spory. Oby tak było. Oby rywalizacja frakcji wewnątrz Zjednoczonej Prawicy nie doprowadziła do inercji w energetyce. Być może premier Morawiecki ma jasny plan zmian w energetyce, a likwidacja resortu energii, powołanie ministerstwa klimatu i pełnomocnika do spraw OZE to zabieg wizerunkowy, czyli tak zwany greenwashing. W takim scenariuszu polityka energetyczna może być zdecydowana, albo ewolucyjna, w zależności od siły premiera. Niezależnie od tego Polska będzie sprzedawać rewolucję w komunikatach prasowych. Oby w tym szaleństwie była metoda.