– Poznańskie lotnisko Ławica obchodzi w tym roku stulecie swojego istnienia. Feta w lokalnych mediach trwa w najlepsze, poznaniacy z łezką w oku wspominają pierwsze loty z tego miejsca, stary terminal, no i oczywiście jak to było „za komuny”. Niestety, powody do świętowania urodzin bledną, gdy solenizant jest ciężko chory. Żadne bowiem lotnisko w Polsce nie traci pasażerów i połączeń tak szybko – pisze na swoim blogu na portalu NaTemat.pl Filip Faliński.
– W marcu bieżącego roku linia lotnicza Wizzair wykasowała połączenia z Poznania do Dortmundu i Cork, w zamian za to oferując loty do norweskiego miasta Bergen. Jednak i te, jak poinformowano wczoraj, zostaną od października zawieszone. Drugi z tak zwanych tanich przewoźników, Ryanair, od jesieni przestanie latać do East Midlands (również nowootwarty kierunek) i włoskiego Bergamo, zmienia także lotnisko obsługujące Barcelonę z centralnie położonego El Prat na położoną ponad sto kilometrów od miasta Gironę. Od marca nie można polecieć Eurolotem z Poznania do Krakowa, we wrześniu LOT ogłosił likwidację połączenia z Monachium. Nic nie wyszło z planów kursowania do Popradu – wskazuje bloger.
Faliński twierdzi, że do tej pory z lotniska Ławica skorzystało o ponad dwadzieścia procent mniej podróżnych niż w analogicznym okresie roku 2012. W jego opinii Poznań niebezpiecznie odsuwa się od największych polskich miast i dryfuje w stronę portów regionalnych, takich jak Rzeszów, Bydgoszcz, czy Szczecin.
– Zarząd lotniska, ustami rzecznika, oraz linie lotnicze, obarczają się wzajemnie winą za zaistniały stan rzeczy. Podczas gdy Hanna Surma wskazuje na kryzys gospodarczy oraz dynamiczną politykę tanich przewoźników, ci ostatni odpowiadają krótko: Ławica jest zbyt droga. I faktycznie – w ostatnich latach rozbudowano terminal (obecnie większość budynku stoi pusta; pojawiają się głosy krytyczne dotyczące funkcjonalności nowej części budynku), a pasażerów do i z samolotów dowożą autobusy. Ławica stawia więc na komfort i prestiż, tylko co z tego, gdy połączeń brak? – pisze Filip Faliński.
– W tych oto warunkach prezes Mariusz Wiatrowski otrzymuje od prezydenta miasta nagrodę za „efekty zarządzania poznańskim portem lotniczym”. Sytuacja ta jest niestety zwierciadłem, w którym przegląda się całe miasto, od lat prowadzone bez żadnej konkretnej wizji, tracące swoje szanse. I niestety, także mieszkańców – konkluduje bloger.
Źródło: NaTemat.pl