Fedorska: Odejście Szwajcarii od atomu zwiększa zależność od importu energii

23 stycznia 2020, 07:30 Atom

Przez dziesięciolecia energetyka w Szwajcarii była zbilansowana i stabilna. Miks energetyczny, bazujący na elektrowniach wodnych i jądrowych, w pełni pokrywał zapotrzebowanie. Ten model był bardzo zbliżony do szwedzkiego. Jednocześnie Szwajcaria od blisko 10 lat jest importerem mocy. Dotychczas import mocy odbywał się głównie z kierunku północnego, tj. z Niemiec, zwłaszcza zimą. Obecnie Szwajcaria importuje rocznie około 4 mld kWh – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay
Protesty przeciwko atomowi w Niemczech. Fot. Pixabay

Import i eksport

Dobrym przykładem uzależnienia Szwajcarii od importu mocy z Niemiec jest statystyka ze stycznia 2019 roku. Niemcy wyeksportowały w tym miesiącu 7,2 TWh, a Szwajcaria była najważniejszym importerem, kupując aż 2 TWh. Dla porównania, eksport z Niemiec do Polski wyniósł w tym okresie 0,75 TWh.

Aż 57 procent rocznie 36’449 GWh zapotrzebowania na energię elektryczną w Szwajcarii zaspokajane jest przez 658 elektrownie wodne o wydajności ponad 300 kW. W ocenie Suzanne Thoma, szefowej koncernu BKW Energie AG, energetyka wodna w Szwajcarii osiągnęła już maksymalny poziom rozwoju i jej dalsza rozbudowa nie jest możliwa.

Resztę produkcji energii elektrycznej w tym kraju generują elektrownie atomowe, z których zostały tylko trzy, gdyż z końcem 2019 roku, po 47 latach eksploatacji zamknięta została elektrownia Mühlenberg (373 MW). Są to: Benznau 1 + 2 (730 MW), Gösgen (985 MW) oraz największa i najnowsza, zbudowana w 1984 roku elektrownia w Leibstadt (1275 MW).

Christoph Eisenring na łamach NZZ zwraca uwagę na wyniki badań bezpieczeństwa energetycznego w Badenii-Wirtembergii z 2019 roku, które świadczą o tym, że ten kraj związkowy, po wyłączeniu elektrowni jądrowej Philippsburg 2 (1468 MW), skazany jest na import mocy z Francji i Polski. Dla Szwajcarii oznacza to, że jej północny sąsiad będzie miał zbyt mało prądu, aby go sprzedawać. Eisenring stwierdza, że południowe landy w Niemczech i Szwajcaria zależne są od utrzymania mocy rzędu 43,7 GW we Francji i Polsce, co jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy oba kraje nie zaczną wygaszać wielkich elektrowni jądrowych (Francja) i węglowych (Polska).

Eisenring powołuje się na wypowiedzi przedstawiciela niemieckiego koncernu energetycznego EnBW. Kwestionowana jest możliwość importu prądu do Niemiec z Francji w zimie. Jest to spowodowane faktem, że Francuzi ogrzewają mieszkania głównie elektrycznie. Prąd z francuskich elektrowni jądrowych zaspokaja wtedy zapotrzebowanie wewnętrzne i nie może być eksportowany. Zostaje więc tylko Polska. Dyrektor EnBW stwierdził, że obecnie, całodobowe dostarczenie mocy w Niemczech jest możliwe tylko dzięki elektrowniom węglowym i gazowym. W momencie całkowitego odejścia niemieckiej energetyki od węgla, zaopatrzenie w moc, tak energochłonnego państwa jak Niemcy, oznacza konieczność importu znacznych ilości energii. Eisenring widzi największe ryzyko dla Szwajcarii właśnie w zapotrzebowaniu na import mocy w Niemczech. W sytuacji, gdy Niemcy kupują od sąsiednich krajów wielką ilość mocy, Szwajcarii może to nie wystarczyć.

Do 2035 roku w Szwajcarii zostaną zamknięte wszystkie elektrownie jądrowe. Deficyt mocy będzie wtedy wynosił 14 mld kWh. Jeśli jednocześnie osiągnięte zostaną cele elektromobilności, jak przewiduje szwajcarski urząd regulacji elektroenergetyki (Elcom), pojawi się konieczność importu nawet 23 mld kWh mocy w skali roku.

Aleksandra Fedorska

Rapacka: Mechanizm Sprawiedliwej Transformacji nie dla atomu. Branża stawia pytania