W USA technologia intensywnego szczelinowania hydraulicznego, powszechnie zwana frackingiem, uniezależniła ten kraj od importu gazu i sprawiła, że jest on dziś jego znaczącym eksporterem. Niemcy, które uzależniły się od importu gazu z Rosji, mogłyby osiągnąć to samo. Na przeszkodzie stoją jednak olbrzymie obawy, że technologia ta będzie miała negatywne skutki dla zdrowia publicznego i środowiska naturalnego – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Niemiecka gazeta die Welt podaje, że na terenie Niemiec można by wydobyć nawet 2,3 bilionów m3 gazu, o ile Niemcy zdecydowałyby po ten gaz sięgnąć. Taka ilość wystarczyłaby Niemcom na wiele dekad.
Profesor Mohammed M. Amro z Uniwersytu Technologicznego Bergakademie Freiburg w Saksonii uważa, że ryzyko związane z technologią frackingu może być w znacznym stopniu ograniczone, o ile będą stosowane normy prawne i techniczne oraz gdy wydobycie nie będzie się odbywać na terenach aktywnych tektonicznie. Amro zaznacza, że przy głębokościach rzędu 1000-1400 metrów fracking jest względnie bezpieczną technologią. Jego zdaniem wydobycie tą metodą byłoby być w Niemczech uruchomione nawet za rok.
– Im głębiej wchodzimy, tym lepiej możemy kontrolować ciśnienie w szczelinach. Oznacza to, że szczelinowanie staje się bezpieczniejsze. Należy unikać penetracji nadkładu [skały oddzielającej gaz łupkowy od wód gruntowych]. Jednak możliwe jest również wydobywanie gazu łupkowego ze złóż zalegających na głębokości zaledwie 1000 metrów lub mniejszej, o ile długość pęknięć jest ograniczona – tłumaczył Amro w wywiadzie dla niemieckiego koncernu BASF.
Jeśli Niemcy zniosłyby obowiązujący dotychczas zakaz frackingu, to zdaniem Armo pełne wydobycie będzie możliwe po pięciu latach. W Niemczech, zaznacza profesor, jest problem taki, że ze względu na politykę klimatyczną większość firm wydobywczych albo zawiesiła działalność, albo skoncentrowała się na innych krajach. Uruchomienie przemysłu frackingowego, takiego, jaki istnieje w USA, wymagałoby dużych nakładów.
Głównym problemem frackingu jest w Niemczech nie tylko sprzeciw współrządzącej partii Zielonych, ale także dużej części niemieckiego społeczeństwa. Według gazety die Welt jest to spowodowane między innymi działaniem rosyjskiego wywiadu. Gazeta powołuje się na źródło w brukselskim Martens Centre for European Studies, które podało, że Rosja wydała na wstrzymanie wydobycia gazu w Europie blisko 82 miliony euro, wspierając grupy działające na rzecz ochrony klimatu. Die Welt zwraca uwagę nie tylko na Niemcy, gdzie udało się frackingu po prostu zakazać, ale także na Polskę, gdzie plany zastosowania tej technologii natychmiast wywołały głośne protesty.
Fracking w Europie, a w szczególności w Niemczech, od lat zagrażał rosyjskiej pozycji rynkowej. Jeżeli chodzi o Niemcy, Rosja dopasowała swoje działania w tym kraju do jego specyfiki. Nie starano się wpływać wyłącznie na organizacje klimatyczne, ale prowadzono również wyrafinowaną kampanię medialną. Wyczuleni na punkcie bezpieczeństwa wody pitnej i artykułów spożywczych Niemcy mogli w telewizji i Internecie oglądać coraz więcej filmów i programów pokazujących np. palącą się wodę z kranu lub wodę o kolorze sugerującym skażenie chemiczne. Programy takie emitowała nawet niemiecko-francuska stacja telewizyjna ARTE.
Niemieckie stowarzyszenie ekologiczne BUND ostrzegało jednocześnie, że fracking może wywołać trzęsienia ziemi oraz skazić glebę i wodę. Greenpeace alarmował, że toksyny z płynu szczelinującego mogą dostać się do wód gruntowych lub wody pitnej. Mimo że naukowcy zawsze odrzucali te obawy, kampania ta z perspektywy Rosji była udana. Były rząd federalny pod rządami kanclerz Angeli Merkel (CDU) zdecydował, że musi chronić Niemców przed szczelinowaniem. – Udało nam się przeforsować daleko idące zakazy w interesie obywateli – wykrzyknęła triumfalnie ówczesna federalna minister środowiska Barbara Hendricks (SPD) w 2017 roku po wejściu w życie ustawy zakazującej frackingu.
Sankcje wobec Rosji nie przynoszą efektów. Moskwa się bogaci