G7 grozi Rosji poszerzeniem sankcji. Putin kusi Bałkany współpracą energetyczną

27 maja 2016, 11:00 Alert

(EU Observer/Wiedomosti/Bloomberg/Reuters/Wojciech Jakóbik)

Ze względu na agresję Rosji na Ukrainie, kraje Unii Europejskiej, Stany Zjednoczone i państwa G7 wprowadziły sankcje. Obecnie grożą ich rozszerzeniem. Groźba pojawiła się w przeddzień wizyty prezydenta Władimira Putina w Atenach, który zabiega o to, aby przy pomocy projektów energetycznych, przeciągnąć na swoją stronę kolejne kraje unijne.

Przywódcy grupy G7 z Francji, Kanady, Japonii, Niemiec, USA, Włoch i Wielkiej Brytanii we wspólnym oświadczeniu po szczycie w Japonii z 26 maja zadeklarowali, że są gotowi do podjęcia dalszych działań „w celu zwiększenia kosztów działań podejmowanych przez Rosję”. Do tej pory sankcje dotyczyły sektorów: bankowego, naftowego i zbrojeniowego. G7 wiąże decyzję o ich przedłużeniu z wypełnieniem przez Rosję tzw. porozumień mińskich, które zakładają opuszczenie terytorium Ukrainy przez wojska rosyjskie i przywrócenie kontroli na granicy ukraińsko-rosyjskiej. Tymczasem Rosja nadal okupuje Krym i część Donbasu, regionów ukraińskich zajętych w 2014 roku przez siły rosyjskie.

– W kontekście trwającego kryzysu między Federacją Rosyjską, a Ukrainą, pragniemy przypomnieć, że energetyka nie powinna być wykorzystywana, jako narzędzie politycznego zastraszania, ani w celu stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa – napisali przywódcy G7 w oświadczeniu.

Tymczasem prezydent Rosji Władimir Putin odwiedzi w piątek 27 maja Ateny. W dzienniku greckim Kathimerini zaapelował o stworzenie równego i uczciwego dialogu między Rosją a Unią Europejską, „od uproszczenia reżimu wizowego po budowę sojuszy energetycznych”. Grecja była jednym z najgorętszych krytyków sankcji Unii Europejskiej wobec Rosji. Grecy liczą na zyski ze współpracy energetycznej z Rosjanami. Rosyjska dyplomacja chce ich przekonać do wejścia w nowe projekty gazociągowe po tym, jak Komisja Europejska odrzuciła South Stream, gazociąg przez Morze Czarne.

W przededniu wizyty Putina wiceprezes Gazpromu Aleksiej Miller potwierdził, że szlak nowego gazociągu na rosyjski gaz do Grecji, mógłby ciągnąć się dalej przez Bułgarię. W lutym tego roku rosyjski koncern podpisał z włoskim Edison i grecką DEPA memorandum o porozumieniu w sprawie budowy gazociągu Posejdon. Nadal niejasne jest jak miałby do niego dotrzeć rosyjski gaz. Swój bieg magistrala miałaby zaczynać w Turcji, z którą jest skonfliktowana Rosja. Mimo to posiada połączenie gazowe z tym krajem o nazwie Blue Stream. Gazprom przekonuje, że do końca roku może zakończyć studium opłacalności nowego gazociągu przez Morze Czarne ze szlakiem uwzględniającym Bułgarię, jak było w przypadku kontrowersyjnego South Stream. Aleksander Miedwiediew przyznał, że to nadal tylko jedna z opcji, a ostateczny szlak będzie zależał od wyboru partnerów europejskich.

Równolegle Rosjanie przekonują Słowaków i Węgrów, że powinni włączyć się w projekt Nord Stream 2. W projekt zaangażowane są firmy austriackie, niemieckie, francuskie i brytyjskie. Gdyby udało się włączyć w odbiór gazu z projektu także Bułgarów i Greków, gazociąg przez Morze Czarne okazałby się zbędny. Kraje skupione wokół projektu miałyby zaś kolejne argumenty za zniesieniem sankcji wobec Rosji i powrotem do zbliżenia gospodarczego z tym krajem.

Więcej:

Jakóbik: Dlaczego Rosja chce reanimować Posejdona? Gra o bliską zagranicę na południu (ANALIZA)

Gdzie gaz z South Stream nie mógł, tam Rosja pośle go przez Nord Stream 2