Gazociąg Jamalski służy do dostaw gazu z Rosji do Polski oraz przesyłu do Niemiec. Po zakręceniu kurka przez Gazprom w maju 2022 roku nie ma już rozterek nad tym czy sprowadzać ten surowiec, ale spory prawnicze z przeszłości pokazują, dlaczego to dobrze, że przesył Jamałem jest już pod parasolem ochronnym regulacji w Polsce i Unii Europejskiej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Gazociąg Jamał-Europa o przepustowości 31 mld m sześc. rocznie jest własnością spółki EuRoPol Gaz z udziałami PGNiG (48 procent), Gas-Trading z grupy PGNiG (4 procent) i Gazpromu (48 procent). Polacy mają więcej akcji, ale decyzje wymagają konsensusu zarządu, przez co EuRoPol Gaz był niejednokrotnie areną sporu polskiej oraz rosyjskiej części zarządu, o czym wielokrotnie informował BiznesAlert.pl. Taryfa przesyłowa na Jamale jest ustalana przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki w sposób niezależny i zgodny z przepisami europejskimi.
Okazuje się, że spory prawnicze z przeszłości mogły przysporzyć EuRoPol Gaz straty rzędu kilkuset milionów złotych najprawdopodobniej na korzyść rosyjskiego Gazprom Export, który był głównym płatnikiem opłat za przesył gazu. Według źródeł BiznesAlert.pl było to możliwe dzięki aktywnemu zaangażowaniu kancelarii Dentons, która powołując się na zapisy porozumienia międzyrządowego Polski i Federacji Rosyjskiej z 1993 roku zawierającego limit zysku netto EuRoPol Gaz w wysokości 21 mln złotych konsekwentnie od jesieni 2017 blokowała możliwość wejścia wszystkich taryf w życie. Kancelaria Dentons używała tego argumentu do zaskarżania taryf za przesył gazu rosyjskiego przez Polskę wprowadzonej przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki za lata 2018, 2019 i 2020. Według naszych ustaleń działo się to na życzenie wiceprezesów zarządu EuRoPol Gazu powołanych do zarządu przez rosyjskiego akcjonariusza spółki, tzn. przez Gazprom: Wladimira Mitzenko oraz Jurija Kaluzskyego. Z tymi decyzjami nie zgadzali się ówcześni polscy przedstawiciele w zarządzie, czyli prezes Piotr Tutak i wiceprezes Krzysztof Rogala.
Przez wspomniane skargi i odwołania taryfa z 2017 roku obowiązywała do końca 2020 roku, bo zgodnie z prawem niemożność ustalenia nowej przedłużała obowiązywanie starej taryfy. Taryfa zaprojektowana na rok 2017 kalkulowała koszty obowiązkowych uprawnień do emisji CO2 na poziomie około 5 euro za tonę emisji, podczas gdy koszt emisji w latach 2018-2020 wzbił się aż do poziomu ponad 77 euro za tonę, co oznaczało, że EuRoPol Gaz kupując uprawnienia po tak wysokich cenach, przeznaczając na to dziesiątki milionów złotych, nie mogła tego kosztu przenieść na zlecającego przesył, czyli Gazprom Export, który płacił za przesył do Niemiec według niższej taryfy.
Dodatkową argumentacją, na której kancelaria Dentons opierała swoje wielokrotne skargi i odwołania było kwestionowanie konieczności gromadzenia zapasów gazu, który to obowiązek został wprowadzony ustawą o zapasach. Same poniesione koszty tych obowiązkowych rezerw za lata 2018-2020, które również nie znalazły pokrycia w taryfach w latach 2018-2020 (skoro obowiązywała stara taryfa z 2017) zostały oszacowane przez spółkę na poziomie około 74 mln złotych. Tak więc jest to kolejny koszt bez pokrycia
Co ciekawe, wysokość obowiązkowych zapasów rezerwowanych przez EuRoPol Gaz na podstawie specjalnej umowy biletowej świadczonej przez PGNiG określały każdego roku odrębne decyzje Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, które nigdy nie były skarżona przez rosyjską część zarządu. Co równie interesujące, umowa biletowa była zgodnie podpisywana przez cały zarząd. Polacy z zarządu przekonywali, że skoro określona odrębną decyzją Prezesa URE wielkość obowiązkowych zapasów jest niesporna, jej koszt powinien mieć pokrycie w taryfie. Rosjanie jednak z pomocą prawników Dentons przedstawiali konsekwentnie odmienną argumentację, że jednak nie. Przy okazji kancelaria Dentons zaskarżając wszystkie taryfy twierdziła, że nie ma podstaw do pociągnięcia członków zarządu do odpowiedzialności za konsekwentne kwestionowanie taryfy. Spory o taryfy z lat 2017-20 spowodowały, że żadna z nich nie weszła w życie aż do 28 grudnia 2020 roku.
W tym dniu,28 grudnia 2012 Sąd Apelacyjny orzekł – po raz pierwszy „na czas”, to znaczy w czasie na który taryfa została zaprojektowana – o wejściu w życie taryfy na 2020 rok. Taryfa weszła w życie z chwilą ogłoszenia tego wyroku, a więc 28 grudnia 2020 roku i taka stawka taryfy wg prawa energetycznego „przechodziła” na 2021 rok (bo – podobnie jak poprzednia – taryfa na rok 2021 także została zaskarżona przez kancelarię Dentons). Ta taryfa weszła z uwzględnieniem kosztów magazynowania, a zatem według Polaków z zarządu EuRoPol Gaz na korzyść spółki, a według Rosjan oraz prawników, którzy ich reprezentowali w tym sporze, nie. Co jednak zaskakujące, taryfa na rok 2020 była wyższa aniżeli zaprojektowana na rok 2021 taryfa i w jej wyniku Europol Gaz mogła wytworzyć w roku 2021 na podstawie tej taryfy zysk ponad 140 mln zł, odrabiając tym samym część poniesionych w poprzednich latach strat. Jak się można było domyślać, w wyniku tego orzeczenia z 28 grudnia 2020 roku, kancelaria Dentons natychmiast podjęła działania aby uniemożliwić stosowanie w roku 2021 taryfy z roku 2020 i wycofała swoją skargę, przyznając w ten sposób, że powodem wszystkich skarg i odwołań nie są względy prawne ale wyłącznie ekonomiczne, bo taryfa roku 2021 znowu okazała się mniej „dochodowa” dla Europol Gaz. Innymi słowy, przez kolejne zabiegi procesowe kancelaria Dentons zmieniła swoją linię o 180 stopni, i tym razem dążyła do wejścia w życie taryfy 2021 bo ta była dla spółki mniej lukratywna.
Warto też podkreślić, że wszystkie sądy we wszystkich instancjach, także Sąd Najwyższy do którego zawędrowała sprawa taryf, nie przyznały racji tych skargom. Można więc powiedzieć, że podejście sądów było jasne, a każdy wyrok w tych postępowaniach jednoznacznie oddalał podnoszone zarzuty. Tymczasem wyroków w sprawach taryf 2018-2020 było pięć i to nie licząc ostatniego orzeczenia Sądu Najwyższego.
Łączne straty szacowane przez polską część zarządu EuRoPol Gaz powodowane tymi zabiegami procesowymi wynoszą ponad 223 mln zł. Sam Dentons bronił się, że jest jedynie ofiarą sporów wewnątrz zarządu EuRoPol Gaz. W piśmie z 5 grudnia 2019 roku odpowiedział na kolejne wezwanie polskiej części zarządu o zaprzestanie składania odwołań od taryfy prezesa URE i przekonywał, że zarzuty kierowane wobec kancelarii są w istocie jedynie potwierdzeniem braku jednolitego stanowiska całego zarządu spółki. Zdaniem kancelarii Dentons konflikt ten może być rozstrzygnięty jedynie na poziomie zarządu, a nie kancelarii prawnych, pełniących z natury rolę wykonawczą. Wielokrotnie, ostatni raz w styczniu 2021 roku polska część zarządu chciała pozbawić zatrudnienia prawników tej firmy, po raz kolejny żądając zaprzestania podejmowanych akcji procesowych, ale i tym razem bronili się przed takim rozstrzygnięciem argumentem, że decyzja tego rodzaju wymaga zgody całego zarządu. Oczywiście rosyjska część zarządu podkreślała zadowolenie z prac kancelarii Dentons i nie była zainteresowana zakończeniem współpracy.
Można jedynie spekulować czyjemu interesowi mogły służyć działania opisane powyżej. Obniżka taryfy na Jamale dawała oszczędności Gazpromowi i straty EuRoPol Gaz. Czy zatem rosyjska część zarządu sabotowała taryfy z pomocą Dentons w tym celu? Postępowanie przygotowawcze w tej sprawie jest na finiszu. Zwaśnione strony spotkają się w sądzie, by dowodzić dalej swych racji. W międzyczasie rząd polski wypowiedział umowę z Federacją Rosyjską w sprawie budowy Gazociągu Jamalskiego, która była grzechem pierworodnym polskiej polityki gazowej i źródłem problemów z Rosjanami sięgającymi obecnego kryzysu energetycznego, który w opinii krytyków Gazpromu jest przez niego podsycany.
Jakóbik/Marszałkowski: Historia wciąż ciąży na Gazociągu Jamalskim (ANALIZA)