icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Gazociąg Polska-Białoruś? Łukaszenka może znów wszystko zepsuć

Uderzenie Łukaszenki w opozycję może wysadzić własny plan uniezależnienia od węglowodorów z Rosji akurat wtedy, gdy w grę zaczęły wchodzić najbardziej ambitne rozwiązania z Gazociągiem Polska-Białoruś włącznie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Marzenia o dywersyfikacji bliżej rzeczywistości

– Dzięki Bogu, na świecie jest wystarczająco dużo ropy, a ceny są racjonalne – mówił Aleksandr Łukaszenko, prezydent Białorusi. – Podobnie jest z gazem, którego jest wystarczająco dużo. Trwa walka o rynek między największymi graczami dostarczającymi ten surowiec. Jest zatem alternatywa do wykorzystania – dodał.

Trwa spór Mińska z Gazpromem o należność za gaz dostarczony w przeszłości. Rosjanie oczekują, że Białorusini spłacą dług, którego ci nie uznają. Mińsk oczekuje także obniżki ceny gazu wynoszącej obecnie 127 dolarów za 1000 m sześc. Media rosyjskie zasugerowały, że mogłoby dojść do przerwy dostaw gazu na Białoruś od początku lipca, jeżeli spór nie zostanie zażegnany. Tymczasem jego temperatura rośnie po zatrzymaniu kadry Belgazprombanku, którego prezesem był kiedyś potencjalny rywali Łukaszenki w wyborach prezydenckich, czyli Wiktar Babaryka. Gazprom uznał te działania za nielegalne.

Gazociągi przesyłowe na Białorusi należą do spółki Gazprom Transgaz Belarus po tym, jak Łukaszenka sprzedał je w 2011 roku w zamian za kolejny rabat na dostawy gazu rosyjskiego. Przy założeniu, że Mińsk nie zechce skorzystać z wariantu siłowego i przejęcia kontroli nad operatorem gazociągów przesyłowych w kraju Łukaszenki, do wykorzystania pozostaje inne rozwiązanie, mniej kontrowersyjne, a brane pod uwagę w rozważaniach teoretycznych. Chodzi o budowę nowego gazociągu znajdującego się poza kontrolą Rosjan, który mógłby działać pod kuratelą osobnego operatora należącego do Białorusi, czyli Gazociągu Polska-Białoruś.

Analogiczne rozwiązanie to Gazociąg Polska-Ukraina. Jeden z argumentów za budową nowego połączenia międzysystemowego między Polską a Ukrainą była chęć stworzenia infrastruktury niezależnej od umówi bilateralnych z Rosjanami, które w przeszłości uniemożliwiały efektywne wykorzystanie istniejących gazociągów do dostaw rewersowych. Umowy międzyoperatorskie z Gazpromem utrudniały dostawy w obu kierunkach, przez co w pierwszych kilku latach od rozpoczęcia dostaw gazu na Ukrainę z Unii Europejskiej w 2015 roku, możliwości rewersów na granicy z tym krajem były ograniczone. Te ograniczenia udało się przezwyciężyć, więc jeden z argumentów za nowym gazociągiem zniknął.

Gazociąg Polska-Białoruś mógłby być uzasadniony z tego punktu widzenia, ale napotkałby na analogiczne wyzwania. Unia Europejska nie dofinansowuje projektów z krajami trzecimi z środków finansowych wspierających dywersyfikację w Europie, jak w przypadku terminalu LNG czy Baltic Pipe. Gazociąg Polska-Białoruś, podobnie jak jego ukraiński odpowiednik, miałby zatem problem ze znalezieniem dofinansowania. Podstawą jego rentowności musiałaby być umowa długoterminowa na dostawy, a niepewna postawa Mińska godzi w pewność, że ten ostatecznie ją podpisze.

Rozwiązaniem, znów jak w przypadku gazociągu na Ukrainę, mogłoby być wsparcie finansowe USA, które zaangażowały się w politykę dywersyfikacji dostaw gazu na Białoruś. Amerykanie podpisali memorandum o współpracy regionalnej w energetyce z Polską i Ukrainą, które uwzględnia możliwość finansowania projektów energetycznych. Za tą deklaracją nie poszły na razie konkrety, ale można sobie teoretycznie wyobrazić, że Amerykanie dofinansowują interkonektory na granicy z Ukrainą i Białorusią, dając sobie możliwość uzyskania lepszego dostępu do tamtejszego rynku zbytu gazu, który mógłby potem docierać na nie z różnych kierunków, w tym w formie skroplonej z gazoportów amerykańskich przez Polskę. Ta skomplikowana układanka jest teoretycznie możliwa do ułożenia. Wszystko jednak zależy od wiarygodności Białorusi.

Łukaszenka może znów wszystko zepsuć

Potwierdziły się informacje o zatrzymaniu potencjalnego kontrkandydata Aleksandra Łukaszenki do fotela prezydenta Białorusi, do którego doszło 18 czerwca, gdy przywódcy państw Partnerstwa Wschodniego rozmawiali online o przyszłości tej inicjatywy. Rosnące napięcie może zaszkodzić planowi uniezależnienia Białorusi od węglowodorów z Rosji.

Przywódcy Unii Europejskiej oraz krajów Partnerstwa Wschodniego: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy rozmawiali o odpowiedzi inicjatywy na pandemię koronawirusa oraz dalszej współpracy strategicznej pomimo nowych wyzwań. – Liderzy wyrazili wolę polityczną dalszej budowy przestrzeni dzielonej demokracji, dobrobytu i stabilności osadzonej we wspólnych wartościach i z użyciem porządku międzynarodowego opartego o zasady i prawo międzynarodowe – poinformował Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.

Tego samego dnia Białoruś zatrzymała Wiktara Babarykę, któremu prokuratura grozi 15 latami więzienia za domniemane przestępstwa podatkowe. Ten były prezes Belgazprombanku chciał wystartować w wyborach prezydenckich. Mińsk doprowadził do zmiany władz banku po jego odejściu i postawił tezę, że doszło do przestępstw w tej instytucji, a potem powiązał z nimi Babarykę. W jego obronie stanął Gazprom i Federacja Rosyjska. Białorusini doprowadzili także do aresztowań przedstawicieli opozycji oraz mediów. Protesty obywatelskie na razie nie skończyły się zatrzymaniami, ale wzbierają na sile ze względu na informacje o tym, że według prawdziwych sondaży Łukaszenka ma trzy procent poparcia w kraju.

Nie wiadomo jak rosnące napięcie na Białorusi wpłynie na jej plan uniezależnienia się od węglowodorów z Rosji. Bruksela i Waszyngton nie zareagowały dotąd sankcjami wobec reżimu w Mińsku. Jednakże takie ryzyko może uderzyć w rozmowy o dywersyfikacji, na przykład o dostawcach ropy lub gazu przez terytorium Polski.

Zaostrzenie sytuacji politycznej na Białorusi przed sierpniowymi wyborami prezydenckimi może utrudnić rozmowy na temat współpracy energetycznej w sektorze naftowym i gazowym. Wówczas totalitarne działania Mińska po raz kolejny skażą go na izolację, choć potrzebuje raczej integracji z Zachodem wobec widma dalszego „przykręcania śruby” przez Moskwę. Być może jednak długofalowa polityka europejska i amerykańska doprowadzą do zmiany jakościowej za kilka lat, jeżeli tylko okaże się, że Łukaszenka tym razem jednak nie blefuje albo znajdzie się jego następca gotów do rzucenia wyzwania Moskwie w sektorze energetycznym.

Uderzenie Łukaszenki w opozycję może wysadzić własny plan uniezależnienia od węglowodorów z Rosji akurat wtedy, gdy w grę zaczęły wchodzić najbardziej ambitne rozwiązania z Gazociągiem Polska-Białoruś włącznie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Marzenia o dywersyfikacji bliżej rzeczywistości

– Dzięki Bogu, na świecie jest wystarczająco dużo ropy, a ceny są racjonalne – mówił Aleksandr Łukaszenko, prezydent Białorusi. – Podobnie jest z gazem, którego jest wystarczająco dużo. Trwa walka o rynek między największymi graczami dostarczającymi ten surowiec. Jest zatem alternatywa do wykorzystania – dodał.

Trwa spór Mińska z Gazpromem o należność za gaz dostarczony w przeszłości. Rosjanie oczekują, że Białorusini spłacą dług, którego ci nie uznają. Mińsk oczekuje także obniżki ceny gazu wynoszącej obecnie 127 dolarów za 1000 m sześc. Media rosyjskie zasugerowały, że mogłoby dojść do przerwy dostaw gazu na Białoruś od początku lipca, jeżeli spór nie zostanie zażegnany. Tymczasem jego temperatura rośnie po zatrzymaniu kadry Belgazprombanku, którego prezesem był kiedyś potencjalny rywali Łukaszenki w wyborach prezydenckich, czyli Wiktar Babaryka. Gazprom uznał te działania za nielegalne.

Gazociągi przesyłowe na Białorusi należą do spółki Gazprom Transgaz Belarus po tym, jak Łukaszenka sprzedał je w 2011 roku w zamian za kolejny rabat na dostawy gazu rosyjskiego. Przy założeniu, że Mińsk nie zechce skorzystać z wariantu siłowego i przejęcia kontroli nad operatorem gazociągów przesyłowych w kraju Łukaszenki, do wykorzystania pozostaje inne rozwiązanie, mniej kontrowersyjne, a brane pod uwagę w rozważaniach teoretycznych. Chodzi o budowę nowego gazociągu znajdującego się poza kontrolą Rosjan, który mógłby działać pod kuratelą osobnego operatora należącego do Białorusi, czyli Gazociągu Polska-Białoruś.

Analogiczne rozwiązanie to Gazociąg Polska-Ukraina. Jeden z argumentów za budową nowego połączenia międzysystemowego między Polską a Ukrainą była chęć stworzenia infrastruktury niezależnej od umówi bilateralnych z Rosjanami, które w przeszłości uniemożliwiały efektywne wykorzystanie istniejących gazociągów do dostaw rewersowych. Umowy międzyoperatorskie z Gazpromem utrudniały dostawy w obu kierunkach, przez co w pierwszych kilku latach od rozpoczęcia dostaw gazu na Ukrainę z Unii Europejskiej w 2015 roku, możliwości rewersów na granicy z tym krajem były ograniczone. Te ograniczenia udało się przezwyciężyć, więc jeden z argumentów za nowym gazociągiem zniknął.

Gazociąg Polska-Białoruś mógłby być uzasadniony z tego punktu widzenia, ale napotkałby na analogiczne wyzwania. Unia Europejska nie dofinansowuje projektów z krajami trzecimi z środków finansowych wspierających dywersyfikację w Europie, jak w przypadku terminalu LNG czy Baltic Pipe. Gazociąg Polska-Białoruś, podobnie jak jego ukraiński odpowiednik, miałby zatem problem ze znalezieniem dofinansowania. Podstawą jego rentowności musiałaby być umowa długoterminowa na dostawy, a niepewna postawa Mińska godzi w pewność, że ten ostatecznie ją podpisze.

Rozwiązaniem, znów jak w przypadku gazociągu na Ukrainę, mogłoby być wsparcie finansowe USA, które zaangażowały się w politykę dywersyfikacji dostaw gazu na Białoruś. Amerykanie podpisali memorandum o współpracy regionalnej w energetyce z Polską i Ukrainą, które uwzględnia możliwość finansowania projektów energetycznych. Za tą deklaracją nie poszły na razie konkrety, ale można sobie teoretycznie wyobrazić, że Amerykanie dofinansowują interkonektory na granicy z Ukrainą i Białorusią, dając sobie możliwość uzyskania lepszego dostępu do tamtejszego rynku zbytu gazu, który mógłby potem docierać na nie z różnych kierunków, w tym w formie skroplonej z gazoportów amerykańskich przez Polskę. Ta skomplikowana układanka jest teoretycznie możliwa do ułożenia. Wszystko jednak zależy od wiarygodności Białorusi.

Łukaszenka może znów wszystko zepsuć

Potwierdziły się informacje o zatrzymaniu potencjalnego kontrkandydata Aleksandra Łukaszenki do fotela prezydenta Białorusi, do którego doszło 18 czerwca, gdy przywódcy państw Partnerstwa Wschodniego rozmawiali online o przyszłości tej inicjatywy. Rosnące napięcie może zaszkodzić planowi uniezależnienia Białorusi od węglowodorów z Rosji.

Przywódcy Unii Europejskiej oraz krajów Partnerstwa Wschodniego: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy rozmawiali o odpowiedzi inicjatywy na pandemię koronawirusa oraz dalszej współpracy strategicznej pomimo nowych wyzwań. – Liderzy wyrazili wolę polityczną dalszej budowy przestrzeni dzielonej demokracji, dobrobytu i stabilności osadzonej we wspólnych wartościach i z użyciem porządku międzynarodowego opartego o zasady i prawo międzynarodowe – poinformował Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.

Tego samego dnia Białoruś zatrzymała Wiktara Babarykę, któremu prokuratura grozi 15 latami więzienia za domniemane przestępstwa podatkowe. Ten były prezes Belgazprombanku chciał wystartować w wyborach prezydenckich. Mińsk doprowadził do zmiany władz banku po jego odejściu i postawił tezę, że doszło do przestępstw w tej instytucji, a potem powiązał z nimi Babarykę. W jego obronie stanął Gazprom i Federacja Rosyjska. Białorusini doprowadzili także do aresztowań przedstawicieli opozycji oraz mediów. Protesty obywatelskie na razie nie skończyły się zatrzymaniami, ale wzbierają na sile ze względu na informacje o tym, że według prawdziwych sondaży Łukaszenka ma trzy procent poparcia w kraju.

Nie wiadomo jak rosnące napięcie na Białorusi wpłynie na jej plan uniezależnienia się od węglowodorów z Rosji. Bruksela i Waszyngton nie zareagowały dotąd sankcjami wobec reżimu w Mińsku. Jednakże takie ryzyko może uderzyć w rozmowy o dywersyfikacji, na przykład o dostawcach ropy lub gazu przez terytorium Polski.

Zaostrzenie sytuacji politycznej na Białorusi przed sierpniowymi wyborami prezydenckimi może utrudnić rozmowy na temat współpracy energetycznej w sektorze naftowym i gazowym. Wówczas totalitarne działania Mińska po raz kolejny skażą go na izolację, choć potrzebuje raczej integracji z Zachodem wobec widma dalszego „przykręcania śruby” przez Moskwę. Być może jednak długofalowa polityka europejska i amerykańska doprowadzą do zmiany jakościowej za kilka lat, jeżeli tylko okaże się, że Łukaszenka tym razem jednak nie blefuje albo znajdzie się jego następca gotów do rzucenia wyzwania Moskwie w sektorze energetycznym.

Najnowsze artykuły