Gazprom chwali się, że gromadzi zapasy gazu szybciej niż Europa. Jest tak, ponieważ ogranicza dostawy na kontynent na zlecenie Kremla. Nadwyżki musi także spalać. W ten sposób marnuje 10 mln dolarów dziennie.
Rosjanie chwalą się, że zgromadzili w magazynach już 90 procent pojemności przed zimą, a Europa tylko w 80 procentach. Jest tak, bo rosyjski Gazprom ogranicza podaż gazu na kontynencie od wakacji 2021 roku, podsycając kryzys energetyczny. W ostatnim czasie ograniczył dostawy przez Nord Stream 1 do Niemiec do 20 procent przepustowości sięgającej 55 mld m sześc. rocznie i zapowiedział przerwę techniczną na przełomie sierpnia i września, przez którą obawy inwestorów wywindowały cenę gazu o 30 procent w ciągu kilkunastu godzin do około 300 euro za megawatogodzinę na giełdzie TTF.
Jednakże nadwyżka jest tak duża, że część gazu Gazpromu trafia w powietrze za pośrednictwem flary, o czym pisał już BiznesAlert.pl. Rystad Energy cytowany przez BBC szacuje, że Rosjanie spalają dziennie na granicy z Finlandią gaz wart 10 mln dolarów. Ten gaz wcześniej docierał do Niemiec, ale Gazprom celowo ogranicza tam podaż i nie może sprzedać go gdzie indziej. Jest tak ponieważ spalają około 4,34 mln m sześc. gazu we flarze dziennie.
Pierwsze doniesienia na ten temat pojawiły się przez to, że mieszkańcy Finlandii w pobliżu tłoczni Portowaja w Rosji widzieli nocne łuny na niebie. Podawał je niezależny portal rosyjski Meduza. Portowaja to tłocznia gazociągu Nord Stream 1, któremu rzekomo brakuje turbin do pracy, choć jedna z nich czeka na odbiór w Niemczech a kolejne dotrą niebawem z Kanady po zawieszeniu sankcji w tym celu. Flara Portowej jest widoczna z fińskiego brzegu. – Nie może być jaśniejszego sygnału, że Rosja może obniżyć ceny energii w Europie jutro. Ten gaz mógłby przecież zostać wysłany przez Nord Stream 1 lub alternatywne szlaki – mówi Sindre Knuttson z Rystad Energy cytowana przez BBC.
BBC/Wojciech Jakóbik
Rosja w wielkiej pochodni spala gaz, który miał być wysyłany przez Nord Stream 1