Stępiński: Gazprom pozostaje przykuty do Ukrainy

5 kwietnia 2018, 09:30 Energetyka

Gazprom dąży do zerwania gazowej współpracy z Ukrainą i rozpoczyna rozmowy na temat wypowiedzenia umów na tranzyt i dostawy gazu nad Dniepr. Wbrew zamierzeniom, rosyjski monopolista prawdopodobnie nie tylko będzie zmuszony do dalszych negocjacji z Ukraińcami, ale również przed 2022 rokiem nie uda mu się pozbawić Ukrainy roli państwa tranzytowego dla dostaw rosyjskiego paliwa do Europy. Matematyka i czas są dla Gazpromu bezlitosne – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Gazociąg. fot. Gazprom
Gazociąg. fot. Gazprom

Na początku ubiegłego tygodnia wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew poinformował, że spółka rozpoczęła rozmowy z Naftogazem na temat wypowiedzenia wspomnianych umów. Podkreślił jednocześnie, że Gazprom nie zgadza się z ostatnim rozstrzygnięciem trybunału arbitrażowego w Sztokholmie. Na jego mocy Rosjanie powinni zapłacić Naftogazowi 4,63 miliarda dolarów za niedobór dostaw gazu w ramach obowiązującej umowy tranzytowej. Z kolei zdaniem Gazpromu decyzja trybunału uderzyła w interesy spółki, dlatego 2 marca podjął decyzję o przystąpieniu do procedury wypowiedzenia kontraktów na dostawy i tranzyt gazu przez Ukrainę. Trzy dni później Rosjanie wysłali Ukraińcom oficjalne zawiadomienie o rozpoczęciu odpowiednich działań przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie. Teraz rosyjski monopolista zapowiada, że do końca marca złoży odwołanie od rozstrzygnięcia arbitrażu, a w kwietniu powróci do rozmów z Ukraińcami.

Warto jednak zaznaczyć, że sam kontrakt tranzytowy Gazpromu nie przewiduje natychmiastowego zakończenia jego obowiązywania. Artykuł 8.2 wyraźnie wskazuje, że w przypadku wystąpienia przeszkód dla rozwiązania umowy, strony powinny zwrócić się do arbitrażu w Sztokholmie w terminie 30 dni od momentu wystąpienia sporu lub różnic, o ile strony nie mogą dojść do porozumienia.

Maraton Gazpromu

Prawdopodobnie zapowiadana, kwietniowa runda rozmów nie będzie ostatnią, a Rosjan czeka maraton negocjacyjny, który niekoniecznie musi zakończyć się zgodnie z ich oczekiwaniami. Wiele wskazuje, że siadając do dalszych rozmów z Naftogazem, Gazprom będzie miał świadomość tego, iż będzie musiał porozumieć się z Ukraińcami.

Stępiński: Nord Stream 2 bez EUGAL będzie rurą donikąd

Potwierdzają to także wyliczenia Kommiersanta opisane w BiznesAlert.pl. Dlatego też przy założeniu, że rosyjski monopolista nie porozumie się z Ukraińcami w sprawie przedłużenia kontraktu tranzytowego, niewykluczone, że grozi mu widmo zapewnienia odpowiedniego wolumenu dostaw do odbiorców. Nie tak dawno, gdy nad Europę nadciągnęły mrozy, Rosjanie chwalili się rekordowymi dostawami paliwa, ale warto podkreślić, że nie był to efekt szczególnego zainteresowania rosyjskim gazem ze strony zachodnich koncernów. Nie było to jednak możliwe bez wykorzystania ukraińskich gazociągów. Ukrtransgaz podał, że w marcu tranzyt rosyjskiego gazu wzrósł o 21,3 procent, czyli o 8,1 mld m sześc. w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. Dziennie tą trasą przepływało średnio 260 mln m sześc., co w porównaniu z lutym oznacza wzrost o 22 procent (o 50 mln m sześc.). Łącznie w 2017 roku przez terytorium Ukrainy przesłano tranzytem 93,5 mld m sześc. gazu.

Gazprom podpisze nową umowę?

W tym kontekście warto zaznaczyć, że nawet rosyjska prasa uważa, iż Gazprom podpisze kolejne kontrakt na tranzyt przez Ukrainę. Zdaniem Kommiersanta koncern podpisze nowy kontrakt tranzytowy z Ukrainą na 2020 rok (na 35-40 mld m sześc.), ale przy założeniu, że do tego czasu powstanie Nord Stream 2 i jego przepustowość będzie wykorzystywana w 60 procentach. Bądź też podpisze co najmniej 10-letni kontrakt na tranzyt 25-35 mld m sześc., co pozwoli na odzyskanie inwestycji w ukraińskie gazociągi. W tym kontekście należy zaznaczyć, że według wyliczeń Kommiersanta, jeżeli eksport utrzyma się na poziomie z 2017 roku (192,2 mld m sześc.), po oddaniu jednej nitki gazociągu Turkish Stream i wykorzystywaniu 60 procent przepustowości Nord Stream 2, Gazprom nie będzie w stanie dostarczyć do Europy ok. 45 mld m sześc. gazu. To z kolei przełoży się na wyniki finansowe spółki. Tylko w 2020 roku straty i kary umowne nałożone na Gazprom wyniosą ok. 11 mld dolarów, a w 2021 roku ok. 5 mld dolarów. Dla przypomnienia, w sezonie grzewczym 2014/2015 na zmniejszeniu o 21 mld m sześc. tranzytu przez Ukrainę, monopolista stracił ok. 6 mld dolarów, a w przypadku kryzysu gazowego z 2009 roku było to ok. 3 mld dolarów.

Co po 2020 roku?

Co w takim razie może wydarzyć się w 2020 roku? Według rosyjskiej gazety, Gazprom w przypadku podpisania rocznego kontraktu prawdopodobnie podpisze umowę na 2021 rok. Przy założeniu, że Nord Stream 2 będzie w 100 procent wykorzystywany i budowana jest druga nitka Turkish Stream. Ciekawa sytuacja może mieć miejsce w 2021 roku. Jeżeli Rosjanom uda się zbudować drugą nitkę Turkish Stream, a zapotrzebowanie Europy nie wzrośnie i spadnie do poziomu z lat 2017-2018, to Gazprom może nie przedłużać kontraktu tranzytowego i porzucić tranzyt przez Ukrainę lub zmniejszyć go do 1-3 mld m sześc. Przy czym, jeżeli monopoliście nie uda się zrealizować zamierzeń i druga nitka rurociągu po dnie Morza Czarnego nie powstanie, podpisze umowę na 2022 rok, ale już z wolumenem poniżej 10 mld m sześc. rocznie. To z kolei oznaczałoby zadanie ostatecznego ciosu ukraińskim rurociągom.

Podobnie byłoby w przypadku gdyby wolumen tranzytu spadł do 10-15 mld m sześc. Tak według prezesa Gazpromu Aleksiej Miller ma się stać w rok po tym jak zostaną uruchomiony Turkish Stream (pierwsza nitka) i Nord Stream 2, co zapowiedział w ostatniej rozmowie z rosyjską telewizją. Warto jednak odnotować, że koncern nie mówi o całkowitym wstrzymaniu  tranzytu przez Ukrainę ponieważ ,,są państwa, regiony, które sąsiadują z Ukrainą. I bez wątpienia dostawy do nich będą realizowane przez terytorium Ukrainy. Inną sprawą jest kwestia wolumenów, które będą znacząco niższe i wyniosą ok. 10-15 mld m sześc.” Wypowiedź Millera de facto oznaczać, że sam Gazprom dopuszcza możliwość podpisania kolejnej umowy tranzytowej, choć zamierza obniżyć wolumen tranzytu o blisko 90 procent.

Co się jednak stanie gdy  zapotrzebowanie Starego Kontynentu na surowiec będzie rosło? Według Kommiersanta możliwe jest, że Gazprom podejmie decyzję o budowie trzeciej nitki Turkish Stream i jednocześnie będzie optymalizował moce swoich rurociągów pod portfel kontraktów długoterminowych, podczas gdy niszę na europejskim rynku gazu może zająć LNG. Rozważania na temat dalszego rozwijania zdolności przesyłowych po dnie Morza Czarnego i mówienie o budowie trzeciej nitki Turkish Stream, podczas gdy nie została ukończona pierwsza, a los drugiej jest co najmniej niepewny, nie można traktować poważnie. Tym bardziej, że pierwotnie projekt zakładał cztery nitki o łącznej przepustowości 63 mld m sześc. rocznie, lecz później został zrewidowanych do dwóch. Niemniej jednak wydaje się, że w perspektywie kliku najbliższych lat tranzyt przez Ukrainę zostanie utrzymany. Zresztą 28 lutego, a więc tuż przed rozstrzygnięciem arbitrażu, sam Władimir Putin nie wykluczył, że Gazprom jest gotów kontynuować tranzyt przez Ukrainę w przypadku wystąpienia ,,uzasadnionych ekonomicznie czynników”, a takie właśnie stoją przed rosyjskim monopolistą. Obecnie według Ukrtransgaz, mimo miesięcznych wzrostów wolumenu tranzytu, w porównaniu z pierwszym kwartałem 2017 roku, na koniec marca 2018 roku tranzyt spadł do 20,1 mld m sześc., co oznacza spadek o 3,1 mld m sześc. (13,3 procent).

Ukraina potrzebuje tranzytu gazu

Nie tylko Gazprom będzie potrzebował ukraińskiego korytarza tranzytowego, ale również Kijów oraz jego gospodarka. Według różnych szacunków pozbawienie Ukrainy roli państwa tranzytowego oznacza roczne straty na poziomie 3 proc. PKB. Przekładając to na pieniądze, do ukraińskiego budżetu może nie trafić ok. 3 mld dolarów. Ukraina potrzebuje tych środków do realizacji procesu reform energetyki, w tym sektora gazowego. Stanowią one także najlepszą odpowiedź na zagrożenia związane z budową Nord Stream 2.

Nie zostało zbyt wiele czasu, nawet jeżeli Rosjanie będą musieli przedłużyć kontrakt tranzytowy z Ukrainą. Kijów powinien ten czas wykorzystać w możliwie jak największym stopniu i zintensyfikować swoje działania na rzecz pozyskania zagranicznych partnerów dla zarządzania ukraińskimi gazociągami. Będzie to pewnego rodzaju zabezpieczenie, aby przygotować się na moment, kiedy Gazprom w ostatecznym rozrachunku porzuci Ukrainę jako państwo tranzytowe. Jeżeli nie uda się pozyskać partnerów międzynarodowych, wyrok na ukraińską infrastrukturę przesyłową zostanie jedynie odwleczony w czasie.

Jednak bez względu na to, jak długie i trudne wydają się zapowiadane rozmowy Gazpromu z Kijowem, Rosjanom nie uda się skreślić Ukrainy z gazowej mapy Europy i w ciągu najbliższych kilku lat zaprzestać tranzytu przez terytorium naszego wschodniego sąsiada. Rosjanom brakuje alternatyw, co stanowi dla Kijowa szansę, którą warto wykorzystać. W przeciwnym razie, bez wsparcia m.in. zachodnich partnerów Ukraińcy pozostaną sami z nieużytkowanymi gazociągami bez środków potrzebnych do realizacji reform.

Stępiński: Dobra mina Gazpromu do złej gry na Ukrainie