Prezes Gazpromu załamuje ręce nad destrukcją popytu na gaz rosyjski w Europie. Obarcza winą politykę Europejczyków, ale jest ona skutkiem kryzysu energetycznego oraz inwazji na Ukrainę za którą odpowiada Kreml.
Zdaniem prezesa Gazpromu Aleksieja Millera gaz rosyjski dalej dociera na rynek europejski za pośrednictwem hubu w austriackim Baumgarten oraz dostaw LNG. – Celowa, wyobraźcie sobie, destrukcja popytu na jeden z najbardziej przyjaznych środowisku surowiec energetyczny: czegoś takiego w historii nie było – mówił szef Gazpromu o odejściu Europy od gazu z Rosji po kryzysie energetycznym wywołanym przez Kreml i jego inwazji na Ukrainie. Rosjanie celowo ograniczyli podaż gazu w Europie od połowy 2021 roku wywołując rekordowe ceny i destrukcje popytu.
Zdaniem Millera występującego na konferencji poświęconej wstępnym wynikom Gazpromu polityka europejska w sprawie gazu z Rosji doprowadzi do jej deindustrializacji. Tymczasem Europejczycy ogłosili program REPowerEU zakładający rozwój przemysłu w oparciu o Odnawialne Źródła Energii wraz z celem porzucenia surowców rosyjskich do 2027 roku. Zawiera on także cel redukcji popytu na paliwa kopalne oraz wzrost efektywności energetycznej.
Eurostat podał, że gaz ziemny słany gazociągami do Unii Europejskiej w trzeciej ćwiartce 2023 roku pochodził w 48,6 procentach z Norwegii, 17,8 procentach z Algierii, 16 procentach z Rosji, 10,5 procentach z Wielkiej Brytanii (tam z LNG lub Norwegii), 5,9 procent z Azerbejdżanu. USA zapewniły 48,5 procent gazu skroplonego LNG importowanego do Unii Europejskiej w trzecim kwartale tego roku. Katar dał 14 procent dostaw, Algieria – 10,1 a Rosja – 8,8 procent. Przed kryzysem energetycznym i inwazją Rosji na Ukrainie Gazprom odpowiadał za około 40 procent dostaw gazu do Europy.
TASS / Wojciech Jakóbik
Raport: Putin wyszedł na kryzysie energetycznym jak Zabłocki na mydle