Głogowski: Brunei – upadek państwa rentierskiego?

23 lutego 2016, 15:30 Energetyka

KOMENTARZ

Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons
Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons

Dr hab. Aleksander Głogowski

Uniwersytet Jagielloński

Jeszcze w 2012 roku Sułtanat Brunei był notowany jako piąte najbogatsze państwo  świata. Pozostaje nadal liderem zamożności w Azji Południowo-Wschodniej.  Sam sułtan Hassanal Bolkiah jest najzamożniejszym z monarchów.

Jego bat słynie z zamiłowania do luksusowych samochodów. Rodzina posiada łącznie 5000 egzemplarzy różnych modeli. Oczkiem w głowie władcy jest tez jego armia. Oficerowie szkolą się w renomowanej brytyjskiej akademii w Sandhurst (UK). W roku budżetowym 2014/15 na zbrojenia wydano 719.2 milionów dolarów, co oznaczało wzrost w stosunku do roku poprzedniego aż o 39%, a stanowiło „zaledwie” 3,3% PKB. Przy okazji zakupu w Mielcu 12 nowych śmigłowców S-70i Black Hawk, sułtan nie zapomniał także o swych malezyjskich przyjaciołach: podarował im w ubiegłym roku cztery starsze modele tego helikoptera.

Wiele wskazuje na to, że ten naftowy raj na Ziemi zbliża się do końca. Choć rezerwy tego surowca szacowane są na około 22 lata, to wiele wskazuje na to że mogą się wyczerpać znacznie szybciej. 60% dochodu narodowego pochodzi ze sprzedaży tego surowca. Ceny na rynkach światowych znacząco spadły, a jedynym „pomysłem” na zmniejszenie strat wynikłych z tej sytuacji jest zwiększenie wydobycia. Sytuacja budżetu państwa jest w tej chwili dramatyczna: w roku podatkowym deficyt osiągnął poziom 16%. Dochody budżetowe  z tytułu eksportu ropy naftowej spadły w stosunku do roku poprzedniego aż o 70% i nic nie wskazuje na poprawę sytuacji. Do tej pory spokój społeczny był „kupowany” za petrodolary: obywatele, czy raczej poddani sułtana nie płacili podatku dochodowego. Aż do 80% z nich zatrudnionych jest w sektorze publicznym (w tym oczywiście w wydobywczym). Ropa stanowi 90% eksportu.

W tej sytuacji ambitne plany by do roku 2035 sułtanat uniezależnił się finansowo od wydobycia ropy naftowej pozostają raczej w sferze marzeń. Jeśli uświadomimy sobie, ze mamy do czynienia z państwem islamskim, które stosuje prawo szariatu, wprowadziło prohibicję i zakazało świętowania Bożego Narodzenia (co z pewnością odbije się na turystyce), możemy przewidzieć konsekwencje zbliżającego się krachu gospodarczego. Radykalizowanie się opinii publicznej, związane ze spadkiem dochodów, a być może bezrobociem czy choćby tylko opodatkowaniem dochodów, będzie sprzyjać organizacjom fundamentalistycznym. Dziś są one bardzo słabe właśnie z uwagi na ten fundowany przez sułtana „naftowy dobrobyt”. Jednak gdy spojrzymy na sąsiednią Indonezję, możemy być pełni obaw. Sytuacja w Brunei jest też swoistym polem obserwacyjnym co do możliwego rozwoju wypadków w innych rentierskich państwach surowcowych, np. w Arabii Saudyjskiej czy Kuwejcie, a także (przy uwzględnieniu proporcji) w Rosji.