icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część III: Plan ocalenia polskiego węgla

Bitwa krajowego górnictwa i importerów, która właśnie się rozpoczęła to nie walka o rynek dwóch konkurentów, ale o być albo nie być dla całego sektora węglowego w Polsce. O łakomy kąsek dla zagranicznych producentów węgla i o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Dlatego nie można lekceważyć decyzji, które będą musiały zostać podjęte w najbliższym czasie. Osobiście odnoszę wrażenie, że nie wszyscy decydenci tego sektora zdają sobie sprawę z powagi i konsekwencji tego starcia. Przynajmniej nie wskazuje na to stan podejmowanych decyzji. A już na pewno nie plan stoczenia tej batalii. Nota bene planu nie ma. Co więcej nie ma nawet pomysłu na plan. Co należy więc zrobić? – zastanawia się Andrzej Laskowski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część I: Przygotowanie przedpola

Niezbędne jest jak najszybsze wdrożenie nowych, zaawansowanych technologii podnoszących wartość węgla. W pierwszej kolejności to ekstrudacja czyli wytłaczanie frakcji drobno ziarnistych do postaci peletu i brykietów. Wręcz szokuje fakt, że dotychczas nie wdrożono tej technologii. Również zadziwiającym jest brak jakichkolwiek działań krajowych producentów węgla w ramach walki ze smogiem. Jakie atuty wnosi ekstrudacja?

Przy niewielkim koszcie, węgiel klas miałów (0-8 mm), wytłaczamy do postaci peletu (w tym ekogroszek)  lub brykietu (sortyment orzech lub kostka). Jeżeli kopalnie mogłyby przetworzyć w ten sposób tylko część węgla to wyeliminowałyby problem nadwyżki i konieczności składowania węgla na zwałach, ale także jego lasowania (destrukcji ziarnowej w drodze utleniania). Ponadto produkt o wartości 200-250 zł/t podnosi swoją wartość do 500 i więcej zł/t. Nawet gdy sezon jego sprzedaż nadejdzie za kilka miesięcy to nie straci on na wartości. W praktyce to czas na przygotowanie się do sezonu sprzedaży, który nadchodzi jesienią. Uwzględniając, że koszt ekstrudacji wynosi około 100 zł/t to pojawia się wartość dodana dla producenta.

Jednak korzyści sięgają dużo dalej. Element niepewności wywraca „oszukańczy stolik karcianego pokera”, gdzie krajowe górnictwo ma karty na stole, a importerzy „przy orderach”. Linie ekstrudacji nie muszą pracować lub pracować tylko na części swoich mocy. W zależności od koniunktury rynkowej można szybko decydować jakie sortymenty będą wprowadzane na rynek – ekogroszek, orzech czy kostka – to tylko kwestia wymiany wylotnika (jakieś dwie godziny). Koszt (Capex) linii o wydajności 400-500 tysięcy ton rocznie to inwestycja za 12-15 mln złotych, przy 500-700 tysiącach ton rocznie to około 20 mln złotych czyli prawie nic. Ale dla importerów to koszmar. Umowy ze światowymi potentatami węglowymi są zawierane z wyprzedzeniem, przewóz do kraju to kilka tygodni, a ceny i dostępność poszczególnych sortymentów stają się niepewne. Zarabiając praktycznie tylko na sortymentach średnich i grubych przy minimalnej lub śladowej marży na miałach energetycznych ich sytuacja stałaby się więcej niż trudna.

A dlaczego? Importer sprowadza dużą ilość węgla, podpisuje kontrakty, a w tym samym czasie jeden telefon z zarządu krajowego producenta zamienia milion ton osiewki w inne sortymenty. Znika z rynku milion ton miału, a pojawia się milion ton ekogroszków, orzecha czy kostki. Przy takim wolumenie krajowy producent obniża cenę o 50 – 80 zł/t. Stać go. Dla importera to utrata całego zysku i z reguły płynności finansowej. Jednak to nie koniec kłopotów. Mając instalacje ekstrudacji o takich wydajnościach, o ile zostaną zlokalizowane bliżej dużych odbiorców tj. elektrowni i elektrociepłowni oraz kopalń węgla brunatnego można uruchomić produkcję mikro-peletu z mieszanek brunatny – kamienny. Koszt ekstrudacji w tym modelu spada do około 50 zł/t, a cena produktu poniżej 8 zł/GJ. Spiekalność (RI) przestaje być problemem. Taki produkt dla ciepłownictwa jest dużo lepszy niż miał energetyczny i tańszy, a krajowe górnictwo miałoby kontr produkt wobec importerów. Sektor ciepłowniczy to około 20 mln ton rocznie. W znacznej części utracony na rzecz importerów. Jego odzyskanie, chociażby w połowie, to eliminacja lub znaczna redukcja nadwyżki produkcyjnej węgla energetycznego, a dla importerów gwóźdź do trumny. Utrata zbytu miałów oznacza, że wysiewanie niesortów staje się nieopłacalne co do zasady. Tymczasem niesorty to podstawa ich egzystencji.

Drugą, niezbędną technologią dla górnictwa jest zgazowanie węgla, a dokładniej jego odgazowanie. Jego przetwarzanie już na terenie kopalń lub ich bezpośrednim sąsiedztwie zamienia węgiel na karbonizaty, ciepło i energię elektryczną, a to oznacza, że także przychody z tego tytułu pozostają w górnictwie. Ponadto to jedyna gwarancja, że takie zakłady będą przetwarzać krajowy, a nie importowany węgiel. Obecne ceny koksu, koksiku, ciepła i prądu są tak atrakcyjne, że dyskusja nad celowością takich inwestycji staje się bezcelowa. Równocześnie powstaje dodatkowy produkt – węgiel bezdymny. Odgazowany miał energetyczny o niskim popiele można poddać ekstrudacji i wprowadzić na rynek indywidualnych odbiorców. W ramach programu „Czyste powietrze” sfinansowanie wymiany 3,5 mln pieców domowych można uprościć, zaoszczędzając miliardy (!), i zmienić paliwo stosowane w tych piecach zamiast samych pieców. Przecież to nie piece dymią, ale to co się w nich pali. Krajowe górnictwo dysponując węglem bezdymnym miałoby podstawy do wystąpienia o zmiany w regulacjach prawnych zakazujących palenia węglem powodującym smog. Walory użytkowe jak i cena węgla bezdymnego są konkurencyjne wobec nieprzetworzonego i to byłby cios dla importerów po którym najprawdopodobniej już by się nie podnieśli. Nie dysponując produktem o standardach spełniających wymogi ochrony powietrza utraciliby podstawę swoich przychodów. Przecież sortymenty średnie i grube to ich jedyne źródło pewnych zysków. Nie dysponując infrastrukturą przetwarzania do postaci karbonizatów rynek niskich emisji tj. indywidualnych odbiorów domowych przestaje dla nich istnieć. Cały ten sektor liczący 10—12 mln ton rocznie zostałby przejęty przez krajowych producentów węgla bezdymnego. A przy tych ilościach nie może być mowy o zaleganiu na zwałach jakichkolwiek nadwyżek węgla jak to ma obecnie miejsce. Inna kwestia to awans jakościowy węgli po obróbce termicznej co do lasowania. Odgazowany produkt nie oksyduje się i może być składowany przez bardzo długi czas, nawet lata, a to stwarza dogodne warunki dla kontrolowania rynku i cen. Jest tylko kwestia składowania, ale to nie jest problemem.

Trzeci pion koniecznych inwestycji w zaawansowane technologie to diametralna zmiana polityki zagospodarowania odpadów połączona z modernizacją wzbogacania węgla. Na szczęście na tym polu pierwsze kroki już zostały podjęte, ale ich zakres wymaga intensyfikacji. Dobrym przykładem są płuczki pulsacyjne w Kopalni Budryk. Stopniowe odchodzenie od cieczy ciężkiej zredukuje nie tylko koszty procesu wzbogacania, ale także wprowadzi standaryzację w kierunku wdrożenia elektronicznych systemów sterowania procesem co poważnie poprawia jakość węgla handlowego. Jednak szkoda, że wraz z tymi innowacjami nie pokuszono się o wprowadzenie termicznego przetwarzania odpadów na kruszywa budowlane i ciepło. A idąc dalej na produkcję materiałów budowlanych i energii elektrycznej. Skala ponoszonych obecnie kosztów tzw. „zagospodarowanie odpadów górniczych” sięga setek milionów złotych. Natomiast obróbka termiczna już na etapie zakładu wzbogacania przerywa łańcuch wydatków zamieniając działania kosztowe w przychodowe. Sięgając dalej można takie jednostki wdrożyć także na ciepłowniach, aby to one stały się także beneficjentami taniego ciepła. Skoro koszt GJ w sprzedawanym mule to 4 zł, a w miale to 10-12 złotych to takie rozwiązanie broni się ekonomicznie, a że importerzy stracą zbyt w sektorze ciepłowniczym, który tak skutecznie przejęli …. To ich problem.

Oczywiście przedstawiony plan działań można skrytykować, jak każdy plan. Krytycy, którzy uwielbiają działania pozorowane, najczęściej używają argumentu, że założenia są słuszne, ale nie ma środków na realizację i … projekt musi trafić do kosza.  W ten sposób nasze górnictwo pogrzebało wiele projektów na przestrzeni dwóch dekad. Dlatego jest dzisiaj na krawędzi. Skąd zatem pozyskać środki? Więcej w następnym artykule.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część II: Starcie producentów krajowych z importerami

Bitwa krajowego górnictwa i importerów, która właśnie się rozpoczęła to nie walka o rynek dwóch konkurentów, ale o być albo nie być dla całego sektora węglowego w Polsce. O łakomy kąsek dla zagranicznych producentów węgla i o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Dlatego nie można lekceważyć decyzji, które będą musiały zostać podjęte w najbliższym czasie. Osobiście odnoszę wrażenie, że nie wszyscy decydenci tego sektora zdają sobie sprawę z powagi i konsekwencji tego starcia. Przynajmniej nie wskazuje na to stan podejmowanych decyzji. A już na pewno nie plan stoczenia tej batalii. Nota bene planu nie ma. Co więcej nie ma nawet pomysłu na plan. Co należy więc zrobić? – zastanawia się Andrzej Laskowski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część I: Przygotowanie przedpola

Niezbędne jest jak najszybsze wdrożenie nowych, zaawansowanych technologii podnoszących wartość węgla. W pierwszej kolejności to ekstrudacja czyli wytłaczanie frakcji drobno ziarnistych do postaci peletu i brykietów. Wręcz szokuje fakt, że dotychczas nie wdrożono tej technologii. Również zadziwiającym jest brak jakichkolwiek działań krajowych producentów węgla w ramach walki ze smogiem. Jakie atuty wnosi ekstrudacja?

Przy niewielkim koszcie, węgiel klas miałów (0-8 mm), wytłaczamy do postaci peletu (w tym ekogroszek)  lub brykietu (sortyment orzech lub kostka). Jeżeli kopalnie mogłyby przetworzyć w ten sposób tylko część węgla to wyeliminowałyby problem nadwyżki i konieczności składowania węgla na zwałach, ale także jego lasowania (destrukcji ziarnowej w drodze utleniania). Ponadto produkt o wartości 200-250 zł/t podnosi swoją wartość do 500 i więcej zł/t. Nawet gdy sezon jego sprzedaż nadejdzie za kilka miesięcy to nie straci on na wartości. W praktyce to czas na przygotowanie się do sezonu sprzedaży, który nadchodzi jesienią. Uwzględniając, że koszt ekstrudacji wynosi około 100 zł/t to pojawia się wartość dodana dla producenta.

Jednak korzyści sięgają dużo dalej. Element niepewności wywraca „oszukańczy stolik karcianego pokera”, gdzie krajowe górnictwo ma karty na stole, a importerzy „przy orderach”. Linie ekstrudacji nie muszą pracować lub pracować tylko na części swoich mocy. W zależności od koniunktury rynkowej można szybko decydować jakie sortymenty będą wprowadzane na rynek – ekogroszek, orzech czy kostka – to tylko kwestia wymiany wylotnika (jakieś dwie godziny). Koszt (Capex) linii o wydajności 400-500 tysięcy ton rocznie to inwestycja za 12-15 mln złotych, przy 500-700 tysiącach ton rocznie to około 20 mln złotych czyli prawie nic. Ale dla importerów to koszmar. Umowy ze światowymi potentatami węglowymi są zawierane z wyprzedzeniem, przewóz do kraju to kilka tygodni, a ceny i dostępność poszczególnych sortymentów stają się niepewne. Zarabiając praktycznie tylko na sortymentach średnich i grubych przy minimalnej lub śladowej marży na miałach energetycznych ich sytuacja stałaby się więcej niż trudna.

A dlaczego? Importer sprowadza dużą ilość węgla, podpisuje kontrakty, a w tym samym czasie jeden telefon z zarządu krajowego producenta zamienia milion ton osiewki w inne sortymenty. Znika z rynku milion ton miału, a pojawia się milion ton ekogroszków, orzecha czy kostki. Przy takim wolumenie krajowy producent obniża cenę o 50 – 80 zł/t. Stać go. Dla importera to utrata całego zysku i z reguły płynności finansowej. Jednak to nie koniec kłopotów. Mając instalacje ekstrudacji o takich wydajnościach, o ile zostaną zlokalizowane bliżej dużych odbiorców tj. elektrowni i elektrociepłowni oraz kopalń węgla brunatnego można uruchomić produkcję mikro-peletu z mieszanek brunatny – kamienny. Koszt ekstrudacji w tym modelu spada do około 50 zł/t, a cena produktu poniżej 8 zł/GJ. Spiekalność (RI) przestaje być problemem. Taki produkt dla ciepłownictwa jest dużo lepszy niż miał energetyczny i tańszy, a krajowe górnictwo miałoby kontr produkt wobec importerów. Sektor ciepłowniczy to około 20 mln ton rocznie. W znacznej części utracony na rzecz importerów. Jego odzyskanie, chociażby w połowie, to eliminacja lub znaczna redukcja nadwyżki produkcyjnej węgla energetycznego, a dla importerów gwóźdź do trumny. Utrata zbytu miałów oznacza, że wysiewanie niesortów staje się nieopłacalne co do zasady. Tymczasem niesorty to podstawa ich egzystencji.

Drugą, niezbędną technologią dla górnictwa jest zgazowanie węgla, a dokładniej jego odgazowanie. Jego przetwarzanie już na terenie kopalń lub ich bezpośrednim sąsiedztwie zamienia węgiel na karbonizaty, ciepło i energię elektryczną, a to oznacza, że także przychody z tego tytułu pozostają w górnictwie. Ponadto to jedyna gwarancja, że takie zakłady będą przetwarzać krajowy, a nie importowany węgiel. Obecne ceny koksu, koksiku, ciepła i prądu są tak atrakcyjne, że dyskusja nad celowością takich inwestycji staje się bezcelowa. Równocześnie powstaje dodatkowy produkt – węgiel bezdymny. Odgazowany miał energetyczny o niskim popiele można poddać ekstrudacji i wprowadzić na rynek indywidualnych odbiorców. W ramach programu „Czyste powietrze” sfinansowanie wymiany 3,5 mln pieców domowych można uprościć, zaoszczędzając miliardy (!), i zmienić paliwo stosowane w tych piecach zamiast samych pieców. Przecież to nie piece dymią, ale to co się w nich pali. Krajowe górnictwo dysponując węglem bezdymnym miałoby podstawy do wystąpienia o zmiany w regulacjach prawnych zakazujących palenia węglem powodującym smog. Walory użytkowe jak i cena węgla bezdymnego są konkurencyjne wobec nieprzetworzonego i to byłby cios dla importerów po którym najprawdopodobniej już by się nie podnieśli. Nie dysponując produktem o standardach spełniających wymogi ochrony powietrza utraciliby podstawę swoich przychodów. Przecież sortymenty średnie i grube to ich jedyne źródło pewnych zysków. Nie dysponując infrastrukturą przetwarzania do postaci karbonizatów rynek niskich emisji tj. indywidualnych odbiorów domowych przestaje dla nich istnieć. Cały ten sektor liczący 10—12 mln ton rocznie zostałby przejęty przez krajowych producentów węgla bezdymnego. A przy tych ilościach nie może być mowy o zaleganiu na zwałach jakichkolwiek nadwyżek węgla jak to ma obecnie miejsce. Inna kwestia to awans jakościowy węgli po obróbce termicznej co do lasowania. Odgazowany produkt nie oksyduje się i może być składowany przez bardzo długi czas, nawet lata, a to stwarza dogodne warunki dla kontrolowania rynku i cen. Jest tylko kwestia składowania, ale to nie jest problemem.

Trzeci pion koniecznych inwestycji w zaawansowane technologie to diametralna zmiana polityki zagospodarowania odpadów połączona z modernizacją wzbogacania węgla. Na szczęście na tym polu pierwsze kroki już zostały podjęte, ale ich zakres wymaga intensyfikacji. Dobrym przykładem są płuczki pulsacyjne w Kopalni Budryk. Stopniowe odchodzenie od cieczy ciężkiej zredukuje nie tylko koszty procesu wzbogacania, ale także wprowadzi standaryzację w kierunku wdrożenia elektronicznych systemów sterowania procesem co poważnie poprawia jakość węgla handlowego. Jednak szkoda, że wraz z tymi innowacjami nie pokuszono się o wprowadzenie termicznego przetwarzania odpadów na kruszywa budowlane i ciepło. A idąc dalej na produkcję materiałów budowlanych i energii elektrycznej. Skala ponoszonych obecnie kosztów tzw. „zagospodarowanie odpadów górniczych” sięga setek milionów złotych. Natomiast obróbka termiczna już na etapie zakładu wzbogacania przerywa łańcuch wydatków zamieniając działania kosztowe w przychodowe. Sięgając dalej można takie jednostki wdrożyć także na ciepłowniach, aby to one stały się także beneficjentami taniego ciepła. Skoro koszt GJ w sprzedawanym mule to 4 zł, a w miale to 10-12 złotych to takie rozwiązanie broni się ekonomicznie, a że importerzy stracą zbyt w sektorze ciepłowniczym, który tak skutecznie przejęli …. To ich problem.

Oczywiście przedstawiony plan działań można skrytykować, jak każdy plan. Krytycy, którzy uwielbiają działania pozorowane, najczęściej używają argumentu, że założenia są słuszne, ale nie ma środków na realizację i … projekt musi trafić do kosza.  W ten sposób nasze górnictwo pogrzebało wiele projektów na przestrzeni dwóch dekad. Dlatego jest dzisiaj na krawędzi. Skąd zatem pozyskać środki? Więcej w następnym artykule.

Laskowski: Górnictwo w opałach. Część II: Starcie producentów krajowych z importerami

Najnowsze artykuły