Maksymowicz: Gorzkie lekarstwo na problemy górnictwa

6 maja 2020, 07:30 Energetyka

Przedstawiciele rządu reprezentujący właściciela kopalń, po negocjacjach, zgadzają się na kolejny już wzrost wynagrodzeń w tym sektorze – pisze Adam Maksymowicz, współpracownik BiznesAlert.pl. – Zachodnie rozwiązanie polegające na przynajmniej podobnie płatnych nowych miejscach pracy dla górników wydaje się być jedynym rozwiązaniem, które uniknie generalnego strajku na Górnym Śląsku – dodaje.

Kopalnia Wieczorek / fot. WikiMedia Commons

Wydobycie węgla jest wciąż za drogie

Przynajmniej przez ostanie dwie kadencje rządów PO i drugą już kadencje władz PiS problemy górnictwa węgla kamiennego w Polsce nie uległy poprawie. Być może, że jest nawet wręcz przeciwnie, uległy one zaostrzeniu i nadal nie widać oznak pozytywnych zmian na tym tak istotnym dla nas rynku paliw kopalnych. Zwyczajowo już wszelkie trudności związane z funkcjonowaniem tego sektora przypisuje się restrykcyjnej polityce klimatycznej UE.  Zapewne polityka ta jest anty węglowa, ale chyba nie do tego stopnia, aby koszt wydobycia jednej tony polskiego węgla, był prawie dwukrotnie wyższy aniżeli jego cena na międzynarodowym rynku. To jeden z czynników, dzięki któremu wszelki konkurencyjny węgiel importowany z zagranicy jest wielce opłacalny na naszym rynku. Podejmowane próby zakazu tego importu z wielu powodów skazane są na niepowodzenie. Przy wolnorynkowej konkurencji, polskie górnictwo węglowe już dawno winno przestać istnieć. Zabija je nie głoszenie tego rodzaju poglądów, ale fakt, że do Polski opłaca się dostarczać węgiel wioząc go tysiące kilometrów z Kolumbii, z Australii, a nawet z Syberii. Ten ostatni prawdopodobnie ma tylko takie faktury, a w rzeczywistości pochodzi z Donbasu objętego międzynarodowymi restrykcjami. Niezależnie jednak od pochodzenia importowanego do nas węgla, podstawową przyczyną tego procesu są jedne z najwyższych na świecie koszta jego wydobycia w kraju. Kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy? Pierwszym odpowiedzialnym za porażkę jest zawsze dowódca, a nie jego żołnierze. Tymi „żołnierzami” są górnicy, a tym dowódcą do niedawna był Skarb Państwa, a obecnie jest nim Jacek Sasin – wicepremier i minister aktywów państwowych. Nie można powiedzieć, że kolejne rządy nic dotąd dla górnictwa nie zrobiły. Owszem dwoiły się i troiły w stałych restrukturyzacjach tego sektora. Tylko, że efekty tej gigantycznej nawet pracy przypominały coraz intensywniejsze mieszanie łyżeczką herbaty, która jednak za nic nie chciała być bardziej słodka. Po prostu każda kolejna zamiana administracyjna w tym sektorze nie powodowała obniżenia kosztów jego wydobycia. Dlatego dziś problem powraca w postaci żądań kolejnych podwyżek płac w tym chronicznie już deficytowym sektorze. Przedstawiciele rządu reprezentujący właściciela kopalń, po negocjacjach, zgadzają się na kolejny już wzrost wynagrodzeń w tym sektorze.

Zły mecenat

Tolerowanie tego stanu rzeczy jest w interesie wszystkich stron biorących udział w wydobyciu węgla kamiennego. Przede wszystkim rządowy właściciel jest zainteresowany spokojem na Śląsku i wygraniem tam kolejnych wyborów. Jednocześnie rząd jako właściciel po kolejnych wyborach parlamentarnych rozdaje tam wysoko płatne stanowiska, żargonowo nazywane „konfiturami”. Są to fachowcy z nadania politycznego. Czym wykazali się dotychczas w swoim zawodzie? Trudno to dociec poza dyplomami, zagranicznymi studiami i tytułami. Daremnie szukać u nich sukcesów gospodarczych, ekonomicznych i zawodowych w górniczej branży wydobywczej. Na ogół przychodzą oni „znikąd” i w raz ze zmianą rządu odchodzą skąd przyszli. Daremnie tu szukać Kwiatkowskich, Mościckich, czy choćby nawet już powojennych Zastawników. Po prostu nie ma, nie ma i jeszcze raz ich nie ma. Tych ludzi, uwieszonych u politycznej klamki nie stać na żadne nowe koncepcje, a te aż się proszą. Stare górnictwo liczące sobie grubo już po pięćdziesiątce czas jest zamknąć. Trzeba w to miejsce otwierać nowe, nowoczesne i wysoko wydajne kopalnie, które będą miały szansę konkurować cenowo z importem, który w  takim przypadku zamarłby samoistnie. Po postu byłby nieopłacalny. Dlaczego nie ma nowoczesnych kopalń węgla kamiennego? Każdy rząd sobie tego nie życzy, bo co powie na to UE? Jak się wytłumaczymy? Dzieje się tak w sytuacji, kiedy mamy dziesiątki miliardów ton węgla kamiennego na naszym terytorium. Paraliż polityczny jest jedną z przyczyn, że deficytowe i anachroniczne górnictwo węgla kamiennego jest stale utrzymywane, a jego problemy z biegiem czasu tylko narastają. Krótko mówiąc państwowy mecenat węgla kamiennego – to zły mecenat.

Likwidacja starego górnictwa węglowego

Nikt na to nie wyraża zgody, choć wszystkim wiadomo, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Silne i dobrze zorganizowane związki zawodowe stoją murem na przeszkodzie dla tego pomysłu. Rząd obawiając się ich siły stale kluczy, obiecuje i zgadza się na kolejne podwyżki płac nie uzasadnione ekonomicznymi wynikami. Pod tym względem nie jesteśmy jednak wyjątkami w Europie. Tam jednak całkiem inaczej rządy Francji, Wielkiej Brytanii, czy Niemiec podeszły do tego problemu unikając drastycznych rozwiązań. Wyjątkiem jest tu Zjednoczone Królestwo, za czasów Margaret Thatcher, gdyż związki zawodowe odmówiły uczestnictwa programie przekwalifikowania górników i ich zatrudnienia w innych branżach, W Niemczech, we Francji i w Belgii, związki zawodowe zaakceptowały rządowe programy ich przekwalifikowania, dotacji i zatrudnienia na nowych stanowiskach. Tam spokojnie zlikwidowano nierentowne i kosztowne wydobycie węgla kamiennego, zdając się całkowicie na jego wielokrotnie tańszy import. Tu trzeba dodać, że był to proces prowadzony spokojnie i przez długie lata. Umożliwiało to stopniowe zatrudnianie górników w innych zawodach. Rzecz jest w tym, że w Polsce takiego programu nie ma. Uzasadnia się to tym, że związki zawodowe są przywiązane do swojego zawodu i na nic innego się nie zgodzą.. To prawda, ale jakby nie cała. Jej reszta polega na tym, że górnicy trzymają się razem, bo nikt im niczego lepszego nie proponuje. Prawda jest też taka, że jest to praca wielce niebezpieczna i wielu z nich byłoby szczęśliwymi, gdyby mogli znaleźć podobne warunki zatrudnienia w innych zawodach. Tak stawiani przed alternatywą bezrobocia kurczowo trzymają się, tego co akuratnie mają.

Gorzkie piwo

Jakimś wyjściem z tej sytuacji mogłaby być prywatyzacja tego sektora. Teraz jest ona niemożliwa do przeprowadzenia w sytuacji jego deficytu i zadłużenia. Nikt nie zechce lokować kapitałów w sektor, który z ekonomicznego punktu widzenia od dawna jest bankrutem. Zachodnie rozwiązanie polegające na przynajmniej podobnie płatnych nowych miejscach pracy dla górników wydaje się być jedynym rozwiązaniem, które uniknie generalnego strajku na Górnym Śląsku. To będzie budżet państwa kosztować  dziesiątki miliardów złotych. Górnośląskie górnictwo węgla kamiennego jest tego warte, pomimo, że jest chore, a lekarstwo jest drogie i gorzkie. Jednak zamiast górnikom dawać podwyżki płac, które poza chwilowym spokojem niczego więcej nie gwarantują, lepiej by było pieniądze te przeznaczyć na ich przekwalifikowanie i zatrudnienie w innych zawodach. Lekarstwo takie, im szybciej zostanie zastosowane, tym lepiej zarówno dla górników, jak i dla rządu. Do tego trzeba jednak odwagi, pomysłowości, determinacji i woli politycznej korzystania z podobnych rozwiązań w Europie.