Formalnie złoże gazu ziemnego i ropy naftowej w pobliżu wyspy Wolin nie istnieje. Odkryto tylko wystąpienie tych surowców w jednym otworze, a to nie to samo. Kanadyjska spółka Central European Petroleum (CEP), która reklamuje swoje odkrycie, jest tym ekonomicznie zainteresowana. Wybuch entuzjazmu stwarza niekorzystne oczekiwania, które już nie jeden raz się nie sprawdziły. Dodatkowo nasi niemieccy sąsiedzi protestują, żądając od polskiego rządu zakazu wydobycia, do którego przecież ma prawo kanadyjska spółka, a nie polskie władze.
Przedwczesne chwalenie się sukcesami, które mogą mieć miejsce dopiero w przyszłości, jest na ogół kontrowersyjne, a być może, że nawet niebezpieczne. Tego rodzaju uwagi nasuwają się po bliższym przyjrzeniu się okolicznościom związanym z odkryciem ropy naftowej i gazu ziemnego w pobliżu wyspy Wolin.
Złoża są nasze, ale ropa i gaz kanadyjskie
Trzeba zacząć od tego, że formalnie surowce należą do Polski, która przyznała koncesje na poszukiwania kanadyjskiej spółce Central European Petroleum (CEP). Ta w wypadku udokumentowania tamtejszych zasobów, będzie miała pierwszeństwo w ich wydobyciu.
Jednoznacznie na te temat wypowiedział się Piotr Woźniak, były Główny Geolog Kraju i były Minister Gospodarki. W Euronews studził entuzjazm związany z potencjalnym zwiększeniem krajowych zasobów związanym z tym odkryciem. Zakwestionował nawet przekonanie, że gaz i ropa naftowa z wolińskich zasobów będzie dostarczana do Polski.
Powiedział, że dla kanadyjskiej firmy, która dokonała tego odkrycia priorytetem nie jest Polska. Priorytet ma ten, kto odkrył surowiec. Jeśli odkryje go ta firma, to ma pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Tyle tylko, że musi najpierw udokumentować złoże. Tak stanowi prawo europejskie.
Natomiast firmę, która eksploatuje te zasoby interesuje gotówka, a nie żaden naród. Może ją sprzedać, komu chce. Oczywiście, biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania międzynarodowe, nie mogą jej sprzedać Rosjanom. Z tego wynika, że choć formalnie wolińskie zasoby są nasze, to faktycznie, poza opłatami z ich wydobycia możemy niewiele z nich zyskać.
Większy entuzjazm zachował obecny Główny Geolog Kraju Krzysztof Galos. Powiedział, że jeśli odkrycie to zostanie ostatecznie potwierdzone, to złoże Wolin East może stać się największym odkrytym do tej pory w Polsce złożem ropy naftowej i towarzyszącego jej gazu ziemnego
Popisy odkrywcy. Ale czy uzasadnione?
Co do krajowego i europejskiego szumu w tej sprawie, o odkrywcach tych zasobów Piotr Woźniak powiedział, że “oni trochę się tu popisują przed potencjalnym nabywcą”. Wiedzą bowiem, że my w Polsce chcemy dywersyfikacji źródeł, że stawiamy – przynajmniej w uzasadnieniu, które słyszycie od administracji rządowej – na własne zasoby.
Z wstępnej oceny dokonanej przez wykonawcę wiercenia CEP wynika, że po stronie polskiej znajduje się 22 mln ton ropy naftowej i 5 mld m3 gazu ziemnego. Łączne zasoby na całej koncesji Wolin mają wynieść 27 mld m3 gazu i 33 mln ton ropy naftowej.
Wniosek jest taki, że zasoby są nasze, ale wydobyte z niego surowce mogą być sprzedane komu innemu. Spółka już oznajmiła, że nie wyklucza współpracy z PGNiG ani sprzedaży części – a nawet całości – zasobów. Warto wspomnieć, że w projekt Wolin, CEP wydał już 200 mln zł.
Do sprawy sceptycznie podchodzi państwowy ORLEN.
“Ogólny charakter doniesień medialnych o informowanym odkryciu oraz brak szczegółów dotyczących odwiertu i poprzedzających go badań sejsmicznych nie pozwalają ORLENOWI na zmianę wcześniej opracowanej oceny potencjału przedsięwzięcia, opartej na uwarunkowaniach geologicznych, ekonomicznych i środowiskowych związanych z projektem” – ocenił zaś Orlen w komunikacie.
Z nieoficjalnych informacji PAP Biznes wynika, że przedstawiciele ORLENU monitorowali wyniki prac poszukiwawczych zakończonych na koncesji Wolin przez Central European Petroleum w lutym br. Próbowali również spotkać się z w celu omówienia szczegółów odkrycia, ale do takiego spotkania nie doszło.
Nie chwalić się zawczasu
Przed chwaleniem się tym, czego jeszcze nie mamy oględnie przestrzegał Główny Geolog Kraju, jak i dyrektor Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie (PIG). Specjaliści ci twierdzą, że choć prognozy są wielce pozytywne, nie znaczy to, że zostaną one potwierdzone dalszymi wierceniami.
Jest to formalna, ale zarazem naukowo uzasadniona procedura rozpoznania i dokumentowania surowców, która przestrzegana jest przez państwowe służby geologiczne.
Wszelkie inne wnioski wynikające z wyników wolińskiego wiercenia, są oparte na spekulacjach, które mogą okazać się trafne, ale równie dobrze na tym tylko może się skończyć. Na końcowy wynik trzeba zatem cierpliwie poczekać.
Złudny entuzjazm Karlina i gazu łupkowego
Doświadczenie z przed prawie 45 lat związane w erupcją ropy naftowej w otworze Daszewo-1 w Karlinie jest stale aktualne. Płonącego słupa ropy naftowej z tego otworu o wysokości około 50 metrów, nie udało się ugasić przez kolejne 32 dni. W tym czasie spłonęło ok. 30 tys. ton ropy i 50 mln m³ gazu ziemnego.
Media twierdziły wtedy, że będziemy drugim Kuwejtem. Po wydobyciu kilkunastu tysięcy to ropy, wydajność otworu była coraz mniejsza i po dwóch latach zaniechano jej wydobycia. Podobny medialny entuzjazm nastąpił w 2011 i 2012 roku w mediach Polska była promowana jako eldorado gazu łupkowego.
Kilka lat później cała euforia związana z gazem łupkowym skończyła się podobnie jak wydobycie ropy w Karlinie. Te łupkowe wizje niezależności energetycznej, które trwały dziesięciolecia, nie ziściły się, pomimo rządowych zachęt i ustępstw, gdyż potencjalni wydobywcy wycofywali się jeden po drugim z powodu trudności geologicznych, a także protestów społecznych przeciwko szczelinowaniu.
Ropy i gazu jeszcze nie ma, ale Niemcy już się niepokoją
Choć faktycznie wolińskiego złoża ropy i gazu ziemnego jeszcze nie ma, już odezwały się głosy sprzeciwu dla wydobycia tych zasobów. Niemiecki Instytut Badań Ekonomicznych w ślad za krajowymi mediami ostrzega, że eksploatacja odkrytych złóż w polskiej części Morza Bałtyckiego może wiązać się ze znacznymi kosztami dla turystyki i ochrony środowiska.
Instytut twierdzi, że wydobycie energii z paliw kopalnych jest sprzeczne z celami ochrony klimatu. Jego zdaniem koszty przewyższają korzyści. Twierdzi tez, że wydobycie ropy mogłoby zaszkodzić dochodom z turystyki na wybrzeżu Bałtyku, a potencjalne wypadki wiązałyby się z nieobliczalnymi kosztami trans granicznego usuwania skutków katastrofy.
Według agencji DPA przedstawiciele władz niemieckiej części wyspy Uznam są przeciwni eksploatacji ropy i gazu ziemnego w pobliżu ich wyspy. Burmistrz miasta Heringsdorf podkreślił, że obszar ten jest obszarem ochrony przyrody. Powiedział, że “jesteśmy uzdrowiskiem i ośrodkiem wypoczynkowym”. Dodał: Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby nasze plaże, nasze miasto i morze były czyste.
To zapewne dopiero początek niemieckich protestów przeciwko eksploatacji złoża ropy i gazu ziemnego, którego tak naprawdę jeszcze nie ma.