Hansen: Problemy z dostawami podnoszą cenę ropy, ale widać opór

16 maja 2016, 14:30 Energetyka

KOMENTARZ

Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons
Tankowiec. Fot. Wikimedia Commons

Ole Hansen

szef działu strategii rynków towarowych, Saxo Bank

Zarówno ceny ropy Brent, jak i ceny ropy WTI w ubiegłym tygodniu kolejny raz podjęły próbę wybicia w górę. Globalne zakłócenia podaży i znaczny popyt przyczyniły się do największego wzrostu cen od czasu minimów z początku 2016 r. 

Ostatnie zakłócenia podaży w takich krajach, jak Wenezuela, Kanada czy Nigeria znacznie zmniejszyły bieżącą dzienną nadpodaż. 

W połączeniu z pierwszym sezonowym spadkiem stanu zapasów ropy w Stanach Zjednoczonych i prognozowanym przez EIA wzrostem światowego popytu ceny ropy, które dotychczas w coraz większym stopniu wykazywały oznaki osłabienia impetu, poszły w górę. 

Po dotarciu do podwójnego wierzchołka na wykresach, ceny obydwu rodzajów ropy w piątek nieco spadły. 

Ropa naftowa jest silnie skorelowana z dolarem, a aprecjacja USD w ubiegły piątek, w połączeniu z doniesieniami, że w kwietniu produkcja OPEC osiągnęła nowe wieloletnie maksimum, wywołały falę realizacji zysków. 

Mimo iż OPEC nadal zwiększa produkcję – przede wszystkim ze względu na Iran – w coraz większym stopniu uzależniona jest od redukcji podaży w innych krajach, aby uzyskać wsparcie dla bieżących cen. 

Hamująca produkcja w Stanach Zjednoczonych jest nadal wrażliwa na ceny, a biorąc pod uwagę, że cena ropy WTI (na rok kalendarzowy 2017 r.) plasuje się niemal na poziomie 50 USD za baryłkę, potencjalny koniec spadkowego trendu w produkcji oznaczałby mniejszą szansę na szybkie przywrócenie równowagi na rynku. 

Dlatego podtrzymujemy nasz pogląd, że trwający obecnie proces przywracania równowagi jest w znacznym stopniu uzależniony od poziomu cen. Pozytywnie wpływa na niego przede wszystkim wymuszone spowolnienie produkcji spoza OPEC (tj. amerykańskiej ropy z łupków) oraz liczne tymczasowe zakłócenia podaży. 

Mimo iż w bieżącym kwartale ceny mogą sięgnąć poziomu 50 USD za baryłkę, ryzyko w coraz większym stopniu jest spadkowe. Rozpoczął się coroczny spadek stanu zapasów ropy amerykańskiej, a w nadchodzących tygodniach można się spodziewać dodatkowych redukcji ze względu na ograniczenie importu z Kanady, która powoli przywraca wcześniejszy poziom wydobycia po fali pożarów. 

Jeżeli tempo wzrostu zapasów nie spadnie, uwaga inwestorów zwróci się w kierunku rafinerii i ich zapotrzebowania na ropę do przetwarzania. Implikowany popyt na benzynę jest obecnie na poziomie o 325 000 baryłek wyższym niż w ubiegłym roku, z drugiej strony jednak stan zapasów jest o około 14 milionów baryłek wyższy (a marże rafinerii są mniej więcej o 15% niższe) niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. 

Cena ropy WTI znajduje się obecnie w przedziale 43-47 USD za baryłkę, natomiast cena ropy Brent – w przedziale 43,5-48 USD za baryłkę. Na tym etapie rynki ropy mogą zagwarantować jedynie dalszą wyboistą drogę. 

Ceny ropy ostatecznie wzrosną, aby przyciągnąć nowe inwestycje i możliwości nowych odwiertów. Na razie jednak termin przywrócenia równowagi pomiędzy popytem a podażą pozostaje wielką niewiadomą, która w nadchodzących miesiącach niewątpliwie będzie generować znaczną zmienność.