KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Na mniej niż 60 dni przed wyborami prezydenckimi w USA rywalizujący kandydaci Hillary Clinton i Donald Trump proponują dwa sprzeczne z sobą programy polityki energetycznej, a także dwa zupełnie różne punkty widzenia na zmiany klimatu.
Przy tym programy polityki energetycznej dla obojga polityków nie stanowią priorytetu. Ich strategie skoncentrowane są na problemach imigracji i polityki zagranicznej. Hillary Clinton jest zdecydowana zwiększać w miksie energetycznym udział odnawialnych źródeł energii kosztem paliw kopalnych. Docelowo udział ten ma wzrosnąć do 25 proc. do 2025 r. Pani Clinton zapowiada ograniczenie ulg dla producentów krajowych ropy i gazu oraz zaostrzenie przepisów dotyczących dopuszczalności szczelinowania hydraulicznego. Zmiana klimatu jest dla kandydatki Demokratów zasadniczym zagrożeniem. Tymczasem Trump „nie wierzy w zmiany klimatyczne”, uznaje, że koncepcja globalnego ocieplenia została wymyślona przez Chiny, aby gospodarka USA stała się niekonkurencyjna.
3 września br, Stany Zjednoczone i Chiny podpisały paryskie porozumienie klimatyczne, ale Trump zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, Waszyngton wycofa się z tego porozumienia, co byłoby wydarzeniem tyleż bezprecedensowym, co skomplikowanym. A to ze względu na artykuł 28. tego porozumienia, który stanowi, że każdy kraj, który ratyfikował dokument, będzie musiał czekać co najmniej trzy lata, zanim oficjalnie będzie mógł rozpocząć procedurę wycofywania. Praktycznie zajęłoby to całą kadencję prezydencką.
Program wyborczy Hillary Clinton w zakresie polityki energetycznej i klimatycznej wydaje się być rozszerzeniem i uszczegółowieniem programu urzędującego prezydenta Baracka Obamy (też z Partii Demokratycznej) w tej dziedzinie. Na jej stronie internetowej znajduje się hasło: „Wobec zagrożenia zmianą klimatu na świecie, dążymy do Ameryki jako supermocarstwa czystej energii”. Clinton planuje w ciągu swojej ewentualnej ośmioletniej prezydentury, zmniejszyć o 30 proc. zużycie ropy naftowej w USA oraz zainstalować 500 mln paneli słonecznych. Na czystą energię Hillary zamierza przeznaczyć 60 mld dol., przy postępującej rezygnacji z paliw kopalnych, zwłaszcza z węgla.
W dniu 26 maja tego roku Donald Trump wygłosił przemówienie w stanie Dakota Północna, (centrum wydobycia amerykańskiej ropy i gazu), w którym zapowiedział, że USA w pełni uniezależnią się od importu ropy, a administracja wycofa wszystkie przepisy z zakresu ochrony środowiska ograniczające poszukiwania oraz wydobycie ropy i gazu. Obiecał uratować amerykańskie górnictwo węglowe po latach bankructw i pogarszających się perspektyw pracy dla górników. 10 sierpnia Trump podkreślił, że górnicy mają „ostatnią szansę” i dla ich dobra to on powinien wygrać w wyborach prezydenckich. Według Trumpa wygrana Hillary Clinton to koniec sektora węglowego w USA. Obiektywnie biorąc – trudno będzie uratować rynek węgla wobec bardzo taniego gazu oraz dotychczas uprzywilejowanych OZE. Pozycja górnictwa węglowego w USA jest słaba, w ub. r. wydobycie tego surowca wynosiło około 900 mln ton węgla, co oznacza spadek o prawie 25 procent od 2008 r. Jest to najniższy poziom od 1986 r. (wg US Energy Information Administration).
Trump obiecał też zatwierdzić projekt ropociagu do Kanady o nazwie Keystone XL oraz rozbudowę magistrali TransCanada. Republikanie na ogół są zwolennikami obu inwestycji, Demokraci ich przeciwnikami. Jedynym problemem, przy którym oboje rywale mają zbliżone stanowiska jest stanowisko wobec szczelinowania hydraulicznego. Donald Trump w zasadzie jest wielkim zwolennikiem tej technologii, 3 maja br. w Kongresie powiedział „Szczelinowanie doprowadza do niezależności energetycznej USA. Spadające ceny gazu mogą nam dać ogromną przewagę „. Pod koniec lipca Trump opowiedział się za przyznaniem znacznie większej autonomii lokalnym samorządom przy wydawaniu zezwoleń na szczelinowanie. Chociaż niektóre z jej ostatnich wypowiedzi mają odmienny sens, Clinton może być także uważana za długoletniego zwolennika szczelinowania. Jeśli chodzi zbiórkę pieniędzy na kampanię prezydencką, sektor ropy naftowej i gazu, kiedyś przeznaczał na ten cel o wiele więcej dla Republikanów niż dla Demokratów. Obecnie jest odwrotnie. Pod koniec lipca 2016 roku, sektor ropy i gazu w USA podarował 525 tys. dol. na kampanię Hillary Clinton. Dla porównania Donald Trump otrzymał od sektora 149 tys. dol.
Według zapowiedzi kandydata Republikanów niezależność energetyczna nie oznacza izolacji od globalnego rynku energetycznego. Przeciwnie – USA nadal powinny zwiększać swój udział w rynkach ropy i gazu przy zrównoważonej strategii krajowego wydobycia. Stany Zjednoczone mogą w najbliższej przyszłości osiągnąć pełną niezależność energetyczną. W tym celu koniecznie należy opracować program spójnej polityki energetycznej, uwzględniając zarówno energię konwencjonalną jak i OZE. Lecz bez względu na to, które z rywali wygra w Stanach Zjednoczonych wybory prezydenckie w listopadzie, nowy prezydent będzie zmuszony dostosować politykę energetyczną kraju także do sytuacji energetyki na świecie.