Dowódca sił NATO w Europie, Gen. Frederick Hodges, przypomniał na łamach The Telegraph, że państwa sojuszu muszą pozostać zjednoczone w obliczu zagrożenia rosyjskiego.
– Widzimy rosyjskiego ambasadora grożącego atakiem nuklearnym na Danię i rosyjskie samoloty latające nad Europą z wyłączonymi transponderami. Rozmieszczane są także rakiety Iskander w Kaliningradzie i bombowce strategiczne na Krymie – powiedział Hodges.
Amerykański konwój o nazwie Rajd Dragonów podróżujący po Europie w dwadzieścia lat po zakończeniu zimnej wojny stał się tematem numer jeden w nagłówkach światowych gazet. Zdaniem amerykańskiego dowódcy, cała akcja miała być wyraźnym sygnałem, także upewniającym sojuszników o amerykańskim zaangażowaniu.
– Najlepszym rozwiązaniem jest teraz pokazać, że w tych okolicznościach jesteśmy razem. Państwa Europy Wschodniej szukają w NATO, zwłaszcza w USA, gwarancji, że w razie agresji Rosji nie będą pozostawione same sobie.
Dowódca sił NATO zauważa jednak zagrożenia, wynikające z cięć budżetów obronnych poszczególnych państw sojuszu. Stwierdza, że rządy powinny sobie odpowiedzieć, czy są teraz konsumentem czy dostarczycielem bezpieczeństwa na poziomie niezbędnym. Przykładowo Wielka Brytania ma problem z wypełnieniem zobowiązania do utrzymywania wydatków na cele obronne na poziomie 2% PKB, bez względu za rządów której partii konstruowany był budżet. Naczelny dowódca sił NATO w Europie zaznacza, że szczególnie od Brytyjczyków oczekuje utrzymania wydatków, gdyż posiadają bardzo dobrą armię oraz zdolny personel. Dla porównania Rosja w tym samym okresie zwiększyła wydatki zbrojeniowe i modernizuje swój potencjał.
Amerykański generał zaznaczył, że Sojusz nie jest wymierzony w Rosję, ale budzi niepokój to, że państwo rosyjskie zmniejszyło dystans technologiczny do państw NATO, czemu należy zapobiec przez własny rozwój.