icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: W Niderlandach rozpadł się rząd – co dalej z atomem?

8 lipca rozpadła się holenderska koalicja rządząca. Zaledwie parę dni później dotychczasowy premier i zwolennik budowy nowej elektrowni jądrowej w Holandii Mark Rutte ogłosił, że wycofuje się z życia politycznego. Holandia zdecydowała się pod rządami Ruttego na budowę drugiej elektrowni jądrowej w Borssele. Dzięki temu energia jądrowa będzie w przyszłości zapewniać od 11 do 15 procent całkowitych dostaw energii elektrycznej w Holandii – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Pierwsza holenderska elektrownia jądrowa ma moc zaledwie 515 MW. Druga ma składać się z dwóch reaktorów i zostać zakończona w 2035 roku. Na ten cel rząd Ruttego zarezerwował pięć miliardów euro.

Pod koniec czerwca minister energetyki Rob Jetten (Democraten66) przedstawił Izbie Reprezentantów trzech potencjalnych dostawców technologii jądrowej w Borssele. Są to amerykańska firma Westinghouse, francuska firma państwowa EDF i KHNP z Korei Południowej. Wcześniej Jetten zwracał także uwagę na plany rządowe dotyczące budowy modułowych reaktorów jądrowych, które mogłyby być realizowane szybciej, niż wcześniej zakładano.

Rząd Ruttego, który składał się ostatnio z czterech partii, nie miał łatwo, jeśli chodzi o rozwój energetyki jądrowej. Kraj, który większość swoich potrzeb energetycznych nadal zaspokaja głównie gazem ziemnym, jest zmuszony w następnych latach drastycznie ograniczyć emisje. Proklimatyczne środowiska partii zielonych oraz niektórzy eksperci opowiadają się za dalszą rozbudową energetyki wiatrowej i słonecznej. Zespół ekspertów, w skład którego wchodzą ekonomista Pieter Boot i badaczka klimatu Heleen de Coninck, uważa zatem, że uruchomienie nowej elektrowni jądrowej w Holandii przed 2040 rokiem jest mało prawdopodobne. Tym bardziej że do 2030 roku około 85 procent prądu będzie można uzyskać z energii słonecznej i wiatrowej. Holandia, również w porównaniu z większością sąsiednich krajów, ma duży potencjał dla morskiej energii wiatrowej, a część wytworzonej energii można przekształcić w wodór.

Sytuacja polityczna w Holandii może skończyć się całkowitą zmianą sceny politycznej tego kraju. Aktualnie w sondażach najlepiej (18 procent) wypada całkiem nowa partia BoerBurgerBeweging (BBB), która powstała jako reperkusja protestów rolników holenderskich, którzy się zgadzają się z europejskimi normami i ograniczeniami stosowania azotu. – Nieco na prawo od centrum – opisuje swoją partię przewodnicząca Caroline van der Plas. BBB opowiada się za energią jądrową i przeciwko wiatrakom na Morzu Północnym i IJsselmeer. Według BBB zakłócają one ekosystem. Partia jest również przeciwna panelom słonecznym na polach uprawnych, ale zgadza się na panele słoneczne na dachach.

Drugą siłą w sondażach, 14 procent, jest dotychczas rządząca VVD z Markiem Rutte na czele. Na trzecim miejscu znajdują się prawicowi populiści z Partij voor de Vrijheid (PVV) wraz ze swoim przewodniczącym Geertem Wildersem, który od lat wspiera holenderski rozwój energetyki jądrowej. Przeciwnikami energii jądrowej w Holandii są natomiast Zieloni (GroenLinks), którzy nie byli częścią ostatniej koalicji rządowej, która składała się z VVD, liberalnych Democraten 66, chadecji (CDA) i konserwatywnej chadecji (CU). Zieloni w ostatnich wyborach rozczarowali, a obecnie mogą liczyć na 9 procent.

Elektrownie jądrowe otrzymują wsparcie finansowe od rządów, ponieważ są zbyt drogie dla samych przedsiębiorców. Co więcej, holenderska gospodarka niewiele zyskuje na nowych elektrowniach jądrowych, ponieważ budują je firmy zagraniczne. Każde euro, które wydajemy na energię jądrową, nie może już zostać zainwestowane w energię wiatrową i słoneczną lub nowe technologie, takie jak energia pływów. A szkoda, bo choć wiatr wciąż wieje, a słońce świeci, uran nieodwołalnie się kończy. Energia wiatrowa i słoneczna generują więcej energii elektrycznej, tworzą więcej miejsc pracy i zapewniają nam czystsze środowisko – głosi GroenLinks na swojej stronie internetowej.

Wyniki sondaży wskazują, że do niedawna rządząca koalicja nie uzyskałaby teraz większości. Holenderski parlament jest tradycyjnie bardzo rozdrobniony, bo w Niderlandach nie ma progu wyborczego. Łącznie licząca 150 posłów druga izba parlamentu składa się obecnie aż z 17 partii politycznych. W parlamencie nie zasiada BBB, która jest całkiem nowym i niesprawdzonym ruchem. Jeśli BBB zostałaby zaakceptowana przez VVD, to wraz z partiami CU i CDA mogłyby stworzyć silną koalicję projądrową. Natomiast gdyby VVD szukała większości w gronie liczny partii zielonych i innych małych partii lewicowych, trudniej byłoby dalej pracować nad drugą elektrownią jądrową w Niderlandach.

Holandia chce mieć dwie nowe elektrownie jądrowe. Rozmawia z trzema dostawcami

8 lipca rozpadła się holenderska koalicja rządząca. Zaledwie parę dni później dotychczasowy premier i zwolennik budowy nowej elektrowni jądrowej w Holandii Mark Rutte ogłosił, że wycofuje się z życia politycznego. Holandia zdecydowała się pod rządami Ruttego na budowę drugiej elektrowni jądrowej w Borssele. Dzięki temu energia jądrowa będzie w przyszłości zapewniać od 11 do 15 procent całkowitych dostaw energii elektrycznej w Holandii – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Pierwsza holenderska elektrownia jądrowa ma moc zaledwie 515 MW. Druga ma składać się z dwóch reaktorów i zostać zakończona w 2035 roku. Na ten cel rząd Ruttego zarezerwował pięć miliardów euro.

Pod koniec czerwca minister energetyki Rob Jetten (Democraten66) przedstawił Izbie Reprezentantów trzech potencjalnych dostawców technologii jądrowej w Borssele. Są to amerykańska firma Westinghouse, francuska firma państwowa EDF i KHNP z Korei Południowej. Wcześniej Jetten zwracał także uwagę na plany rządowe dotyczące budowy modułowych reaktorów jądrowych, które mogłyby być realizowane szybciej, niż wcześniej zakładano.

Rząd Ruttego, który składał się ostatnio z czterech partii, nie miał łatwo, jeśli chodzi o rozwój energetyki jądrowej. Kraj, który większość swoich potrzeb energetycznych nadal zaspokaja głównie gazem ziemnym, jest zmuszony w następnych latach drastycznie ograniczyć emisje. Proklimatyczne środowiska partii zielonych oraz niektórzy eksperci opowiadają się za dalszą rozbudową energetyki wiatrowej i słonecznej. Zespół ekspertów, w skład którego wchodzą ekonomista Pieter Boot i badaczka klimatu Heleen de Coninck, uważa zatem, że uruchomienie nowej elektrowni jądrowej w Holandii przed 2040 rokiem jest mało prawdopodobne. Tym bardziej że do 2030 roku około 85 procent prądu będzie można uzyskać z energii słonecznej i wiatrowej. Holandia, również w porównaniu z większością sąsiednich krajów, ma duży potencjał dla morskiej energii wiatrowej, a część wytworzonej energii można przekształcić w wodór.

Sytuacja polityczna w Holandii może skończyć się całkowitą zmianą sceny politycznej tego kraju. Aktualnie w sondażach najlepiej (18 procent) wypada całkiem nowa partia BoerBurgerBeweging (BBB), która powstała jako reperkusja protestów rolników holenderskich, którzy się zgadzają się z europejskimi normami i ograniczeniami stosowania azotu. – Nieco na prawo od centrum – opisuje swoją partię przewodnicząca Caroline van der Plas. BBB opowiada się za energią jądrową i przeciwko wiatrakom na Morzu Północnym i IJsselmeer. Według BBB zakłócają one ekosystem. Partia jest również przeciwna panelom słonecznym na polach uprawnych, ale zgadza się na panele słoneczne na dachach.

Drugą siłą w sondażach, 14 procent, jest dotychczas rządząca VVD z Markiem Rutte na czele. Na trzecim miejscu znajdują się prawicowi populiści z Partij voor de Vrijheid (PVV) wraz ze swoim przewodniczącym Geertem Wildersem, który od lat wspiera holenderski rozwój energetyki jądrowej. Przeciwnikami energii jądrowej w Holandii są natomiast Zieloni (GroenLinks), którzy nie byli częścią ostatniej koalicji rządowej, która składała się z VVD, liberalnych Democraten 66, chadecji (CDA) i konserwatywnej chadecji (CU). Zieloni w ostatnich wyborach rozczarowali, a obecnie mogą liczyć na 9 procent.

Elektrownie jądrowe otrzymują wsparcie finansowe od rządów, ponieważ są zbyt drogie dla samych przedsiębiorców. Co więcej, holenderska gospodarka niewiele zyskuje na nowych elektrowniach jądrowych, ponieważ budują je firmy zagraniczne. Każde euro, które wydajemy na energię jądrową, nie może już zostać zainwestowane w energię wiatrową i słoneczną lub nowe technologie, takie jak energia pływów. A szkoda, bo choć wiatr wciąż wieje, a słońce świeci, uran nieodwołalnie się kończy. Energia wiatrowa i słoneczna generują więcej energii elektrycznej, tworzą więcej miejsc pracy i zapewniają nam czystsze środowisko – głosi GroenLinks na swojej stronie internetowej.

Wyniki sondaży wskazują, że do niedawna rządząca koalicja nie uzyskałaby teraz większości. Holenderski parlament jest tradycyjnie bardzo rozdrobniony, bo w Niderlandach nie ma progu wyborczego. Łącznie licząca 150 posłów druga izba parlamentu składa się obecnie aż z 17 partii politycznych. W parlamencie nie zasiada BBB, która jest całkiem nowym i niesprawdzonym ruchem. Jeśli BBB zostałaby zaakceptowana przez VVD, to wraz z partiami CU i CDA mogłyby stworzyć silną koalicję projądrową. Natomiast gdyby VVD szukała większości w gronie liczny partii zielonych i innych małych partii lewicowych, trudniej byłoby dalej pracować nad drugą elektrownią jądrową w Niderlandach.

Holandia chce mieć dwie nowe elektrownie jądrowe. Rozmawia z trzema dostawcami

Najnowsze artykuły