– Iran zdecydowanie postawił na ryzyko i wybrał dalszą pomoc jemeńskich rebeliantom w atakach na wybrane okręty handlowe. Teraz eskalacja przejdzie do porządku dziennego. To zła wiadomość dla Zachodu – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.
Cicha konfrontacja
W końcu sytuacja wyklarowała się: Iran postanowił relokować okręt szpiegowski IRGCN Behshad wraz z fregatą IRIS Alborz z Morza Czerwonego do Zatoki Adeńskiej. Teheran wybrał zatem ryzyko i zamierza kontynuować wsparcie dla Hutich, ale z dala od izraelskich okrętów, które pozostają – wraz z większością amerykańskich – na Morzu Czerwonym. Roszada ta umożliwi irańskim marynarzom przekazywanie informacji wywiadowczych jemeńskim bojownikom oraz naprowadzanie ich na cele. Oznacza to, że teraz ataki rebeliantów na okręty będą przeprowadzane najpewniej już codziennie a nie jak dotychczas co kilka dni. To zła wiadomość dla Zachodu.
Dzięki innym źródłom wiemy też, że do obu okrętów dołączył zaopatrzeniowiec IRIS Bushehr. Oznacza to, że te IRGCN Behshad oraz IRIS Alborz będą mogły operować w Zatoce Adeńskiej o wiele dłużej, niż byśmy tego chcieli. Do niedawna nie było bowiem doniesień, aby IRIS Bushehr był w pobliżu Behshad lub Alborz. Najwyraźniej więc musiał wpaść im towarzyszyć dopiero niedawno. Jeśli tak jest, to zapasów ma on na pokładzie pod dostatkiem.
Należy również zwrócić uwagę, że wciąż może dojść do sabotażu IRGCN Behshad lub wręcz “przypadkowego” zatopienia. Póki co jednak nie widać ku temu żadnych sygnałów. Najwyraźniej zachodnie marynarki uznały, że przeciwdziałanie Hutim jest ważniejsze, niż odpędzenie irańskiego okręt szpiegowskiego.
Biorąc pod uwagę to, że Huti mają sporą szansę ukrywać uzbrojenie dość długo, a jednocześnie wytrzymywać bombardowania z niewielkimi stratami materiałowymi i ludzkimi, powinniśmy spodziewać się, że raczej parablokada Bab el-Mandab potrwać może wiele miesięcy. Akurat w tym względzie wolę być pesymistą. Nie bez powodu obecnie żaden statek LNG nie przepływa przez Morze Czerwone, choć zazwyczaj były to 2-3 dziennie.
Czy konflikt z Iranem nadal eskaluje?
Odpowiedź jest krótka: nie. Iran zamierza wykorzystać jemeńskich rebeliantów i Hezbollah do dalszego wywierania presji na Izrael, zachodnie gospodarki oraz wojska amerykańskie i koalicji w Iraku oraz Syrii. To bardziej przypomina rozpychanie się w regionie, policzkowanie, aniżeli realne dążenie do otwartego konfliktu.
Fakt, że Iran ostrzelał pociskami balistycznymi cele w Syrii, irackim Kurdystanie i Pakistanie, nie znaczy, iż wszystko zmierza w kierunku pełnoskalowej wojny konwencjonalnej, takiej jaką widzimy w Strefie Gazy. Teheran nie musiał Syrii nawet informować o niczym. Władze w Iraku i tak są bezsilne, więc Irańczycy dali jedynie znać Amerykanom, żeby nie doszło do niechcianej w Iranie nadmiernej eskalacji. Z kolei władze w Islamabadzie najwyraźniej wraz z Iranem uznały, że zasadniczo do antyrebelianckiego tanga (beludżyjskie grupy wyzwoleńcze) potrzeba dwojga.
Dyplomacja zniesie wszystko: wycofanych ambasadorów można zawsze przywrócić. Z kolei odwet za zamach podczas ceremonii rocznicy śmierci gen. Sulejmaniego (zabitego w operacji specjalnej USA) był wbrew pozorom bardzo wyważony. Co prawda, pogwałcono prawo, ale niestety państwa czasem muszą tak robić, szczególnie w sytuacjach, gdy chodzi o odwet połączony z celami strategicznymi (vide inwazja na Irak). Pamiętajmy też, że zasadniczo Irak i Syria to państwa niemal upadłe i mocno rozdarte (Syria wręcz została rozebrana), a władze centralne w większości przypadków nie panują nad sprawami wewnętrznymi.
Scenariusze na przyszłość
Niestety, tym razem wniosek prezentuje się następująco: mamy do czynienia z asymetryczną i rozproszoną wojną regionalną, która może trwać jeszcze wiele miesięcy, a być może nawet – z dogasającą agresywnością – kilka lat. Ataki na okręty będą na razie coraz częstsze. Potem pewnie z czasem coraz rzadsze, ale trudno będzie wyplenić takie napady.
Czy i kiedy Bab el-Mandab będzie całkowicie bezpieczna? Nie wiadomo. Jeśli jednak to chińskie okręty handlowe będą tymi, które mogą zupełnie bez problemu przepływać tę cieśninę i Morze Czerwone, to chyba nie będzie trudno sobie wyobrazić, że pozycja Chin w stosunku do Europy może jednak bardziej wzrosnąć, jeśli wykorzysta tą szasnę do budowania jeszcze większych wpływów w Egipcie.
Przekierowanie sił USA w inne części świata oznaczałoby, że paktowanie z Moskwą mogłoby jawić się w najważniejszych europejskich stolicach jako konieczność, a to nie jest dobry scenariusz dla Zachodu.
Przybyszewski: Huti zostali zbombardowani. Czy będzie wet za wet?