Przybyszewski: Gra w statki Iranu i USA

9 maja 2023, 07:20 Energetyka

– Irańska odpowiedź na przekierowanie tankowca Suez Rajan do USA była zaplanowana i wyrachowana, ale wniosła niewiele poza zachowaniem twarzy. To odwet strony słabszej, która liczy na wsparcie ze strony swoich partnerów: Rosji i Chin – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund i analityk NaviRisk.

Tankowiec NS Captain
Tankowiec NS Captain fot. Cengiz Tokgöz

W ciągu ostatniego tygodnia Iran zajął dwa tankowce, które miały płynąć do USA. Ruch ten był odwetem za zajęcie innego tankowca. Niestety, media nie zauważają już, że był to przede wszystkim odwet zaplanowany. Fakt, same władze w Teheranie nie były pewne kiedy będą musiały działać, ale co do jednego były zgodne – powtórzą scenariusz z lat poprzednich.

Zacznijmy jednak od początku. Tankowiec Suez Rajan, bo to on wywołał wywołał całe zamieszanie, od roku cumował nieopodal Singapuru. W lutym 2022 r. bowiem wypuszczono przeciek, że statek ten przyjął irańską ropę z innego tankowca, po czym miał ją przewieźć do Chin. Cały problem leżał w tym, że właścicielem tego okrętu była firma amerykańska, więc ze znalezieniem podstawy prawnej do zajęcia okrętu w ramach egzekwowania reżimu sankcyjnego nie stanowiło trudności. W ten sposób 7 kwietnia, jak donosi Financial Times, Suez Rajan miał ruszyć przez Cieśninę Malakka w kierunku USA. Co interesujące, albo 86. Flotylla Marynarki Wojennej Iranu (bazowiec IRIS Makran i niszczyciel/fregata IRIS Dena), która wracała do Iranu z Wenezueli przez południowoafrykański port, albo inny okręt irańskiej marynarki, miały najwyraźniej bezskutecznie spróbować doścignąć Suez Raja. W tej grze w statki, po prostu się minęli.

Nie jest to ani pierwszy, ani ostatni raz, gdy Iran i USA używając siły militarnej bądź politycznej wymierzają sobie ciosy. Sama “gra w statki” też nie jest niczym nowym, jeśli przyrównać to do piractwa państwowego. Zajmowanie przez Iran tankowców rozpoczęło się w 2019 r., gdy władze w Teheranie poczuły, że muszą zareagować stanowczo na zatrzymanie przez Wielką Brytanię w Gibraltarze jednego ze statków przewożących irańską ropę. W tamtym okresie dochodziło także do dziwnych ataków sabotażowych na różne tankowce w Zatoce.

Generalnie zajęcie tankowca zajęcie tankowca w Zatoce czy wokół Cieśniny Ormuz, nie wspominając o samej Cieśninie, nie należy do trudnych zadań, gdy już zidentyfikuje się właściwy cel odpowiednio wcześnie. Do kanałów żeglugowych Cieśniny wlicza się korytarz wejściowy o długości dwudziestu pięciu mil i szerokości dwóch mil, którym statki wpływają do Zatoki Perskiej. Jest oddzielony strefą separacji ruchu o szerokości dwóch mil od głębszego korytarza wyjściowego o szerokości dwóch mil, używanego przez załadowane tankowce po omańskiej stronie. Istnieje również inny plan trasy separacji wejścia i wyjścia do Zatoki, ale o długości pięćdziesięciu mil, który wchodzi głębiej w Zatokę Perską i znajduje się na irańskich wodach terytorialnych. Ta wersja rozplanowania korytarza reguluje ruch w dwóch korytarzach, szerokich na trzy mile. Zarówno 25-milowa, jak i 50-milowa wersja trasy może być jednak nadzorowana z racji posiadanych przez Iran wysp Większy Tunb i Forur. One wraz z czterema innymi irańskimi wyspami (Mały Tunb, Abu Musa, Bani Forur i Sirri), są szczególnie ważne, ponieważ leżą w pobliżu trasy, z której korzystają wszystkie statki wpływające lub wychodzące z Zatoki Perskiej. Nie ma więc możliwości, żeby Iran nie był w stanie – wykorzystując niewielki element zaskoczenia – zająć tankowca. Nie jest też niespodzianką, że władze w Teheranie decydują się na względnie symetryczne działania odwetowe. Po co więc powtarzać ten cykl wendety? Kontekst przedstawia o wiele szersze podstawy działania, niż jedynie ślepy “terrorystyczny” odwet.

Jeśli nie chodzi o pieniądze, to chodzi o…

…kontrolę. A dokładniej: o kontrolę nad pieniędzmi. Czyli, po pierwsze, o kontrolę nad reżimem sankcyjnym. Bez niej, ciężko będzie oczekiwać, aby ktokolwiek przestrzegał embarga. Już teraz trudno jest, przy tych marżach, utrzymać sankcje w ryzach. Jeżeli pojawia się jakakolwiek podstawa prawna i dowody, Stany Zjednoczone i niektórzy z ich sojuszników będą zajmować tankowce, których właścicieli będzie dało się poznać. Powiązania reszty “floty tankowców-widmo” nie jest łatwa do rozpracowania, ale trop wielu wielu z ich właścicieli na pewno nie prowadziłby wyłącznie do Rosji, czy Chin, czy państw, co do których podejrzenia nasunęłyby się same. Spekulanci są wszędzie.
Po drugie, chodzi o kontrolę nad bezpieczeństwem Zatoki. Stany Zjednoczone nie zamierzają opuścić Bliskiego Wschodu, ani samej Zatoki. Najwyraźniej Waszyngton zamierza przede wszystkim zoptymalizować swoją obecność na tym teatrze. Za przykład może posłużyć wdrażany powoli projekt Task Force 59, którego celem jest używanie dronów morskich do patrolowania szlaków handlowych (99-tki zaś przestrzeni powietrznej przy użyciu dronów powietrznych). W projekcie tego bezzałogowego statku nawodnego uczestniczy także Wielka Brytania, Kanada, Francja, Niemcy, Holandia i Hiszpania, a wkrótce dołączy do nich Jordania. Centra przetwarzania danych zebranych przez drony powstały już i znajdują się w Bahrajnie i Jordanii. Około połowa ze stu takich bezzałogowców jest gotowa, a do końca lata bieżącego roku ich liczba wzrośnie do pełnej setki. Ich cel – patrolowanie wybrzeża Arabii Saudyjskiej, które ma długość 5 tysięcy kilometrów. Najpewniej nie tylko i wyłącznie Arabii Saudyjskiej, ale i okolicznych szlaków na wodach międzynarodowych. Projekt ten obejmie dwie zatem też kluczowe cieśniny: Ormuz oraz Bab al-Mandib. Jednak przy niewielkich odległościach w Zatoce Perskiej, nie wspominając o Cieśninie Ormuz, drony na niewiele się zdadzą przy ochronie tankowców. Stanowią jednak obecnie nieodzowny “potykacz” i system czujników, dzięki którym bardziej znaczące zmiany będą wcześnie wykryte, a dane wywiadowcze lepiej zebrane.

Iran natomiast zamierza zrobić wszystko, aby przyciągnąć uwagę Rosji i Chin do kwestii podważenia roli USA w Zatoce i Bliskim Wschodzie w ogóle. Najlepiej, żeby przy tym udało się Teheranowi nakłonić władze w Moskwie i Pekinie do przekazania uzbrojenia, które pozwoliłoby chociaż utrzymać tempo rywalizacji. W najgorszym razie, utrzymać poziom wyszkolenia jednostek i uzyskanie – co tu mówić – okupu za zatrzymane jednostki.

Implikacje

O ile takie zajęcia tankowców będą rzadsze, niż częstsze, a ich wypuszczanie bardziej przewidywalne, o tyle szansa na to, aby ubezpieczenia tankowców podrożały jest raczej mała. Zakłócenia w handlu czy dostawach też będą raczej niewielkie. Żadna “wojna tankowców” z lat 80-tych XX wieku póki co też nie rysuje się na horyzoncie. Iran ewidentnie działa lub reaguje jak strona słabsza – bo nią jest. Musi działać asymetrycznie i czasem uderzać lub działać śmielej, niż – teoretycznie – powinien. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że irańskie flotylle złożone z bazowca plus niszczyciela/fregaty wykonują już dalekie patrole. Działania te mogą świadczyć o tym, iż Iran najpewniej chciałby odegrać w większym konflikcie przyszłości jakąś rolę. W globalnym rozrachunku pewnie niezbyt dużą, ale z punktu własnych interesów władzy w Teheranie – najpewniej znaczącą. Na przykład do eskorty swoich lub swoich partnerów tankowców, gdy każdy z nich mógłby stać się cennym łupem lub celem do zatopienia/unieruchomienia. Póki co jednak najciekawszą zmianą jakościową mogłoby być odbicie przez irańskie siły tankowca zajętego w wyniku działań USA lub któregoś z sojuszników Waszyngtonu. Takiej ewentualności też nie należy wykluczać. Być może wkrótce Iran urozmaici trochę tę grę w statki.

Przybyszewski: Iran i Wenezuela powoli pogłębiają współpracę