Jakóbik: Bunt oligarchów wobec reform energetycznych na Ukrainie

23 marca 2015, 10:51 Energetyka

KOMENTARZ

Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

W lutowym tekście „Ukraińska rewolucja w energetyce a sprawa polska„, i wystąpieniu w Sejmie bazującym na nim przestrzegałem przed buntem oligarchów wobec reform. On niestety już się zaczął.

Oligarcha Igor Kołomojski, który odwiedził biuro Ukrtransnafty wraz z uzbrojoną eskortą i nie dopuścił do kontroli firmy poinformował, że ustalił z władzami ukraińskimi rozpoczęcie przetargu na audyt w firmie niezależnej od pełniącego obowiązki dyrektora Ukrtransnafty Jurija Mirosznika. Kołomojski nie zgodził się na przejęcie przez niego stanowiska w miejsce Oleksandra Lazorko, jego przyjaciela podejrzanego o nielegalny handel ropą naftową na czarnym rynku. Rada nadzorcza uznała, że jego miejsce powinien zająć Mirosznik.

Z tego co mówi Kołomojski wynika, że nowy szef nie będzie mógł wykryć niejasnych procederów w Ukrtransnafcie, czemu przeszkodził rajd bojców oligarchy na biuro. Zanim jedna z firm wielkiej czwórki jak Ernst and Young albo PwC zajmie się finansami spółki powiązanej z Kołomojskim, być może Lazorko zdąży zatrzeć lub zafałszować ślady. Do odpowiedzialności być może zostaną pociągnięte kozły ofiarne. Niepewny jest zatem los reform, które miały zwiększyć przejrzystość sektora energetycznego i wykluczyć nielegalne działania. Oligarchowie sami dają Moskwie argumenty za krytyką Kijowa, a Brukseli za wstrzemięźliwością jeśli chodzi o dalszą pomoc.

Ugięcie się Kijowa pod dyktatem oligarchy posiadającego istotne udziały w rządzie, ale będącego rywalem prezydenta Petra Poroszenki to zły prognostyk na przyszłość. Kołomojski i jemu podobni będą mogli podpalać Ukrainę w oporze przeciwko reformom wymaganym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy dla podtrzymania jego pomocy finansowej. Zaniepokojeni obserwatorzy tamtejszej sceny politycznej wskazują, że władza będzie musiała każdorazowo wybierać czy wiku ustąpić przed oligarchami, czy też czekać, aż swe poparcie zwrócą w kierunku Rosji. W ten sposób dochodzi do nieoficjalnej federalizacji naszego wschodniego sąsiada, którego skorumpowane elity marzą o księstwach udzielnych i w realizacji ich celu nie przeszkadza im wojna wyczerpująca siły tego kraju. Każdy kto przejmie władzę w Kijowie, będzie musiał na nowo ustalać status quo ze stratą dla stabilności politycznej Ukrainy.

Polsce nie pozostaje nic innego tylko dalej wspierać reformy antykorupcyjne i wzmacnianie przejrzystości biznesu nad Dnieprem. Rekomenduję także dalszą pracę nad budową nowego połączenia gazowego z Ukrainą, bo niezależnie od tego kto będzie kupował gaz z tego kierunku, Polska będzie na tym korzystać. Dalej idąca pomoc będzie wiązała się z rosnącym ryzykiem. Kraj Tarasa Szewczenki dalej czeka na reformy. Tymczasem rosyjskie czołgi być może czekają na kolejną fazę inwazji. Czy będzie ona w ogóle potrzebna? Czy w obawie przed zmianami któryś z oligarchów popędzi im na przywitanie z kwiatami?