W mediach społecznościowych rozprzestrzenia się dezinformacja na temat zagrożenia radiologicznego w Polsce. Czy ktoś chce zniechęcić Europejczyków do atomu?
Mikrouszkodzenia w elektrowni jądrowej Tihange w Belgii nie stwarzają żadnego zagrożenia radiologicznego dla Polski. Mimo to w sieci zaczęły krążyć łańcuszki zachęcające do picia płynu Lugola w celu uniknięcia skażenia.
Nie ma zagrożenia
Powierzchniowe mikrouszkodzenia w Tihange nie wpłynęły na pracę elektrowni i nie stanowią zagrożenia radiologicznego.
– Narodowe Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) nie ma żadnej informacji na temat rzekomej awarii lub groźby awarii elektrowni jądrowej w Belgii. Według naszej wiedzy sytuacja w EJ Tihange jest znana od dłuższego czasu służbom nadzoru jądrowego – lokalnym i międzynarodowym – i nie znalazły one żadnego powodu, by nakazać nagłe przerwanie pracy elektrowni lub inne tego typu kroki – informuje dr Marek Pawłowski, kierownik biura komunikacji i promocji NCBJ. – Informujemy też, że w ostatnim okresie – godzin, dni ani tygodni – urządzenia pomiarowe NCBJ nie wykazały żadnych anomalii w poziomie promieniowania.
Bieżące informacje na temat sytuacji radiologicznej w Polsce są dostępne na stronie Państwowej Akademii Atomistyki. Z nich także wynika, że nie ma zagrożenia radiologicznego.
Płyn Lugola to dezinformacja
Tymczasem w mediach społecznościowych zaczął krążyć tzw. Łańcuszek ostrzegający przed zagrożeniem. Chodzi o krótką notkę zawierającą apel o podanie dalej z informacją mającą pochodzić od źródła w NCBJ. Rzekomy pracownik Centrum przekonuje, że w strefie przygranicznej rozpoczęła się dystrybucja płynu Lugola i zaleca jego przygotowanie na własną rękę obywatelom Polski. Jednocześnie ostrzega przed mającą się unosić nad Polską chmurą radioaktywną. Zaleca, aby małe dzieci pozostały w domu.
Płyn Lugola to roztwór wodny czystego jodu. Ma działanie odkażające. Był rozdawany po katastrofie jądrowej w Czarnobylu w 1986 roku, kiedy chmura radioaktywna dotarła nad Polskę. Miał chronić tarczyce obywateli przed skażeniem promieniowaniem. Jednak z perspektywy czasu naukowcy Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie uznali, że zastosowanie płynu było zbędne. Jednak ze względu na blokadę informacyjną Związku Sowieckiego o katastrofie Polacy profilaktycznie działali przy założeniu najbardziej pesymistycznego wariantu. Według NCBJ i PAA nie ma podstaw do stosowania jakichkolwiek środków bezpieczeństwa, a więc także najbardziej drastycznych, jak płyn Lugola.
Panika w mediach
Plotki na temat rozdawania preparatów jodu mogą być spowodowane, a na pewno uwiarygodnione, działaniami władz lokalnych w Belgii, Niemczech i Holandii, które na wszelki wypadek rozdały mieszkańcom okolic elektrowni Tihange jod w tabletkach lub płyn Lugola. Temat był nagłaśniany przez media europejskie, w wielu przypadkach w charakterze sensacji.
Tymczasem polskie ministerstwo zdrowia ostrzega Polaków przed samodzielnym przyjmowaniem jodu, które może być szkodliwe. – Mogą po nim wystąpić reakcje nadwrażliwości, takie jak wysypka skórna, obrzęk ślinianek, ból głowy, skurcz oskrzeli i zaburzenia układu pokarmowego. Ponadto możliwe jest wystąpienie m.in. nadczynności tarczycy, spowodowanych jodem chorób autoimmunologicznych (choroba Gravesa-Basedowa i Hashimoto), spowodowanej jodem niedoczynności tarczycy – podaje resort.
Nieodpowiedzialne rozprzestrzenianie niepotwierdzonych informacji mogło zadziałać na wyobraźnię twórcy opisanego wyżej łańcuszka. Pokazuje to potencjał celowej dezinformacji na temat zagrożenia radiologicznego, którą mogą wykorzystać na przykład terroryści.
Fałszywe informacje na temat zagrożeń związanych z energetyką jądrową pojawiają się regularnie w mediach rosyjskich, które powielają także dezinformację na temat wojny na Ukrainie oraz w Syrii. Można je także znaleźć w mediach medycyny alternatywnej i fanów UFO. Czy ktoś chce zniechęcić Europę do atomu?
Wojciech Jakóbik