Z cotygodniowego raportu amerykańskiej Energy Information Administration wynika, że eksport ropy naftowej z USA sięgnął historycznego rekordu 6,5 mln baryłek dziennie. Tymczasem baryłka drożeje, a rynek czeka na owoce porozumienia naftowego, które wchodzi w życie od Nowego Roku.
Na wykresie wzrostu eksportu ropy naftowej z USA są widoczne duże wahania w 2016 roku, w którym po istotnym spadku cen ropy do okolic 40 dolarów notowanym od 2014 roku, wartość surowca zaczęła ponownie rosnąć wraz z kolejnymi informacjami na temat postępów rozmów o porozumieniu naftowym.
Ich owocem jest porozumienie producentów kartelu OPEC z 14-toma państwami wydobywającymi ropę spoza organizacji. Chcą oni zdjąć z rynku do 1,8 mln baryłek dziennie w pierwszej połowie 2017 roku i w ten sposób wywindować cenę baryłki. Ta zaczęła rosnąć wraz z pierwszymi komunikatami o sukcesie rozmów.
Wraz ze wzrostem ceny, rośnie rentowność wydobycia, której granicy w USA spadała coraz niżej wraz z zabiegami o zwiększenie efektywności przez amerykańskie firmy, które cięły budżety i stany osobowe. Z tego względu wzrost ceny baryłki przekłada się na perspektywę wzrostu wydobycia w USA. Według analityków Raymond James w przyszłym roku amerykańskie spółki wydobywcze zwiększą inwestycje w nowe projekty o średnio około 30 procent. Już teraz zwiększyły się ich możliwości kredytowe. Banki zwiększyły je (o 5 procent, czyli ok. 1,3 mld do 30,3 mld dolarów) po raz pierwszy od 2014 roku.
Ze względu na to może się zrealizować scenariusz pułapki cenowej na rynku ropy, który opisywałem na BiznesAlert.pl. Kiedy dzięki droższej ropie znowu wzrośnie wydobycie w USA, na rynek trafi więcej amerykańskiej ropy, a efekt porozumienia naftowego zostanie zniwelowany i cena spadnie.
Część analityków wskazywała jednak, że nie stanie się to na tyle szybko, aby przynieść skutki w zakładanym przez układ pierwszym półroczu 2017 roku, a zatem jego sygnatariusze będą się cieszyć w tym okresie droższą baryłką, a co za tym idzie większymi wpływami do budżetu, co jest istotne zarówno dla Rosji, jak i Arabii Saudyjskiej, Iranu i Wenezueli.
Te nadzieje może jednak zniweczyć nadciągająca fala ropy łupkowej z USA. EIA informuje o historycznym rekordzie eksportu prawie 6,5 mln baryłek dziennie. Liberalizacja sprzedaży czarnego surowca za granicę ustalona pod koniec 2015 roku przynosi żniwa. Parlament USA zniósł wtedy obowiązujący 40 lat zakaz eksportu amerykańskiej ropy poza kraje, z którymi Stany podpisały umowę o wolnym handlu. Prezydent-elekt Donald Trump wskazał wolny eksport węglowodorów, jako kluczowy motor napędowy gospodarki amerykańskiej.
Nawiasem mówiąc, efekt porozumienia naftowego może prysnąć, jeżeli zakwestionują je sami sygnatariusze. Z Iraku i Iranu płyną już sygnały o tym, że układ może nie być przestrzegany. Irak nie potwierdza, że zrealizuje swoje zobowiązania od razu 1 stycznia, a Iran podaje w wątpliwość wywiązywanie się z niego przez wszystkich uczestników. Jeśli porozumienie straci wiarygodność, zniknie jego wpływ na emocje graczy giełdowych.
Zalew amerykańskiej ropy może zmniejszyć efekt zdjęcia części podaży w wyniku porozumienia naftowego. W ten sposób Amerykanie po raz kolejny mogą pokrzyżować plany reżimu fundowanych petrodolarami. Na ich działaniu może skorzystać także Polska. Wiadomo, że o sprowadzeniu tankowca z USA do Gdańska rozmawia Grupa Lotos. Amerykanie byliby po Saudyjczykach i Irańczykach kolejnymi graczami walczącymi o rynek ropy w Europie Środkowo-Wschodniej z tradycyjnymi dostawcami rosyjskimi.