KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk poinformował, że amerykańska firma Frontera Resources Corporation wybuduje terminal LNG na Ukrainie.
– Naftogaz podpisał odpowiednie memorandum w tej sprawie z Fronterą. Firma zacznie budowę terminala i dostawy LNG – powiedział na posiedzeniu rządu w piątek, po powrocie z wizyty w Waszyngtonie.
Jak informowaliśmy, ukraiński Naftogaz i amerykańska Frontera Resources podpisały memorandum o współpracy przy rozwoju wydobycia i eksportu gazu ziemnego w postaci skroplonej z gruzińskich złóż.
Potwierdzone złoża gazu ziemnego w Gruzji wynoszą około 300 mld m3 – informuje Naftogaz. Frontera ma także pozwolenie ukraińskiej służby geologicznej na poszukiwanie i wydobycie węglowodorów na Ukrainie. To bardziej perspektywiczna opcja, ponieważ projekt ukraińskiego terminala LNG pod Odessą ma problemy finansowe oraz logistyczne. Turcja nie dopuszcza transportów LNG przez Cieśninę Bosfor ze względu na bezpieczeństwo Stambułu. Rozważa jednak stworzenie specjalnego kanału w mniej ludnych terenach Turcji. Jednakże dostawy z Gruzji nie będą wymagały przeprawy przez tę cieśninę.
Ukraińskie władze za prezydentury Wiktora Janukowycza zaplanowały, że w Jużnem pod Odessą powstanie gazoport o rocznej przepustowości 5 mld m3 w postaci pływającego obiektu do regazyfikacji (FSRU) – analogicznego do stacjonującego w Kłajpedzie. Miał zostać kupiony do 2010 roku a pierwsze dostawy dotrzeć pod Odessę w 2013 roku. Do 2018 roku miał z kolei powstać naziemny terminal LNG – jak polski obiekt w Świnoujściu – o przepustowości do 10 mld m3 rocznie. Projekt pogrzebał skandal z fałszywym przedstawicielem hiszpańskiej Gas Natural Fenosa, z którym umowę o dostawach LNG podpisał premier Mykoła Azarow. Wtedy też faktyczne władze hiszpańskiej spółki wycofały się z przedsięwzięcia. Zostało ono jednak przypomniane przez nowe władze, wyłonione po rewolucji godności z 2014 roku.
Memorandum z Fronterą to dopiero początek, ale jest to krok pierwszorzędny. Ukraińcy zyskują potencjalne źródło dostaw LNG, którego koszty transportu nie będą wysokie ze względu na odległość brzegów gruzińskich od ukraińskich. Ich zasobność jest jednak mała, więc sukces ten będzie miał ewentualnie oddziaływanie krótkotrwałe.
Na przeszkodzie dla dostaw nie stoją zablokowane cieśniny tureckie. Zagrożeniem mógłby być potencjalnie terroryzm na wodach Morza Czarnego, prowokowany przez samozwańcze władze Krymu sterowane z Rosji.
Ukraińcy będą się teraz zapewne starać o dostawcę FSRU, na przykład norweski Hoegh LNG, który ma w zanadrzu kilka obiektów. Budowa naziemnego terminala LNG, to bardziej skomplikowane wyzwanie, co pokazały perypetie polskiego gazoportu w Świnoujściu. Jednakże jest to rozwiązanie o charakterze długofalowym, dające większe korzyści strategiczne.
Paradoksalnie, dla Polaków lepszym scenariuszem byłoby niepowodzenie obiektu pod Odessą. Wtedy moglibyśmy część LNG ze Świnoujścia sprzedawać na Ukrainę.