KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Jak poinformował wczoraj Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej wicepremier i minister gospodarki RP Janusz Piechociński obronił Gazprom przed krytyką ekspertów, którzy wskazywali, że firma w sposób nieuprawniony zmniejszyła dostawy dla PGNiG wbrew zamówieniom polskiej spółki. W ten sposób, oby tylko przez niewiedzę, polityk podkopuje pozycję negocjacyjną Polaków w rozmowach z Rosjanami.
Piechociński wyraził przekonanie, że relacje PGNiG z Gazpromem są właściwe, ale „zabrakło komunikacji”. W ten sposób powiela tezę eksperta ds. sektora energetycznego Andrzeja Szczęśniaka, z którą sam się nie zgadzam. PGNiG składało zamówienia poruszając się w obrębie warunków zapisanych w umowie gazowej z Rosją. Różnice w ilości zamówionego gazu wahają się w zależności od potrzeb, pory roku i inwestycji spółki. Podobne zmiany zachodziły już w przeszłości i nie powodowały spadku dostaw.
Gazprom tłumaczy się koniecznością gromadzenia surowca w magazynach przed nadchodzącą zimą. Trudno w to jednak uwierzyć, bo podobny zabieg przeprowadziło PGNiG jeszcze wiosną, niedługo po aneksji Krymu przez Rosję. W jej ślad poszły inne firmy europejskie. Gazprom zrobił zapewne podobnie.
Do szczegółowych zapisów umowy gazowej nie można się odnieść, ponieważ jest to dokument tajny. Raport Najwyższej Izby Kontroli na jej temat pozostaje tajny…właśnie za decyzją ministra gospodarki, który musi się zgodzić na jego odtajnienie. Również śledztwo antymonopolowe Komisji Europejskiej ma ustalić, jakie nadużycia wobec klientów w Europie Środkowo-Wschodniej popełnił Gazprom. Niestety ze względu na obawy eurokratów przed „upolitycznieniem” zostało ono zamrożone na czas kryzysu ukraińskiego. Te problemy z transparentnością należy szybko usunąć, aby Gazprom nie mógł dowolnie manipulować wizerunkiem swoich klientów w mediach zasłaniając się tajemnymi zapisami.
Wypowiedź Janusza Piechocińskiego świadczy o nieprzygotowaniu do zabierania głosu na powyższy temat i będzie miała negatywny wpływ na pozycję negocjacyjną PGNiG, które w razie chęci uzyskania rekompensaty od Gazpromu za jednostronne zmniejszenie dostaw, zostanie odesłane do swojego zwierzchnika – ministra gospodarki, który nie dostrzega żadnego problemu. W tej sytuacji nierzetelne zachowanie dostawcy (Gazpromu) zamiast dawać przewagę odbiorcy (PGNiG), osłabi jego pozycję. To kolejny już po Jamałgate przypadek, gdy Piechociński odgrywa dwuznaczną rolę w relacjach gazowych z Rosjanami. Po analizie historii można powiedzieć, że w Polskim Stronnictwie Ludowym jest już taka tradycja.
Polacy otrzymali rykoszetem cios, który został wymierzony w Ukraińców. Chociaż PGNiG nie ma związku z umową na dostawy gazu ziemnego z Niemiec na Ukrainę, to przez nagłe zmniejszenie wolumenu słanego tej firmie przez Gazprom, polski operator gazociągów Gaz-System musiał zatrzymać rewers fizyczny nad Dniepr. Podobna sytuacja miała miejsce w Niemczech i na Słowacji. Rosjanie wiedzą, że bez rewersowych dostaw z Zachodu Ukraińcy nie przetrwają zimy.
Tamtejsi politycy nie skrytykowali jednak swoich spółek gazowych i zapewne już teraz przygotowują strategię negocjacyjną do rozmów z Gazpromem. Dzięki wypowiedzi Janusza Piechocińskiego, Polacy nie mają już czego przygotowywać. Po raz kolejny widać, że zwierzchnikiem polskiego sektora energetycznego powinien być specjalista skupiony na tej tematyce – minister energetyki. Nie sądzę jednak, by nowa premier Ewa Kopacz zdecydowała się na powołanie takiego resortu. Potrzebuje poparcia PSL, nawet jeśli jej lider znany jest z kontrowersyjnych i czasem szkodliwych wypowiedzi.