– Podczas szczytu Unia Europejska-Chiny zaplanowanego na 2 czerwca strony mają zaprezentować wspólne stanowisko w sprawie decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o woli opuszczenia przez jego kraj porozumienia klimatycznego. Czy Polska ugra tam coś dla energetyki? – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Wyjście Stanów Zjednoczonych z układu o wspólnych działaniach na rzecz walki ze zmianami klimatu zajmie trzy, cztery lata, jak twierdzi przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker.
Reuters dowiedział się, że na spotkaniu premiera Chin Li Keqianga z przedstawicielami 28 państw członkowskich Unii Europejskiej ma zakończyć się wspólnym oświadczeniem popierającym pełną implementację porozumienia zawartego w Paryżu w 2015 roku. Ma zawierać apel o odejście od paliw kopalnych, rozwój zielonych technologii i wsparcie na sumę do 100 mld dolarów rocznie do 2020 roku dla biedniejszych państw na zmniejszenie emisji.
Jeszcze na szczycie ekonomicznym w Davos prezydent Chin Xi Jinping apelował do USA o utrzymanie polityki klimatycznej. Zapewniał, że jego kraj może stać się liderem w tym zakresie. Trump zdecydował jednak o porzuceniu układu. Komisja uznała decyzję USA za „smutny dzień dla globalnej społeczności”. – Próżnię, którą stworzą USA będzie trzeba wypełnić, a Europa ma aspirację stania się liderem procesu – powiedział Juncker.
W szczycie UE-Chiny weźmie udział przewodniczący Rady Europejskiej, Polak, Donald Tusk. Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmie. Będzie prawdopodobnie pod wpływem stanowiska polskiego, które zakłada, że porozumienie klimatyczne z Paryża jest korzystne, bo pozwala krajom świata dochodzić do realizacji głównego celu, czyli redukcji emisji, własnymi ścieżkami. Polacy chcieli wykorzystać paryski układ do zmiany porozumienia klimatycznego.
Z tego punktu widzenia wyjście USA z układu będzie działać dla Polski negatywnie w dwóch kierunkach. Z jednej strony osłabia porozumienie, którego Polacy używają do argumentacji za ewolucyjną, a nie radykalną polityką klimatyczną. Z drugiej zmusza Unię Europejską do bardziej zdecydowanych kroków w celu przejęcia przywództwa w walce ze zmianami klimatu. To kolejne argumenty dla zwolenników ambitnej polityki klimatycznej, którzy spierają się z Polską w Radzie Europejskiej.
Polacy mogą jednak poprzeć stanowisko Trumpa w celu oddziaływania na politykę klimatyczną Unii Europejskiej w celu jej osłabienia. Może to dać niespodziewany efekt na szczycie UE-Chiny. Taki ruch groziłby ostracyzmem w Unii Europejskiej podobnym do widocznej samotności w głosowaniu nad reformą systemu handlu emisjami (EU ETS) przegranym przez Polskę 27 do 1.
– My ciągle jesteśmy na dorobku i na szybkiej ścieżce rozwoju. Unia Europejska powinna dotrzymać tempa krajom azjatyckim, które się dynamicznie rozwijają, Unia powinna być partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Rodzi się pytanie, czy w tej sytuacji UE jest w stanie pozwolić sobie na to, aby być liderem w redukcji emisji CO2, ale bardzo dużym kosztem ekonomicznym, co spowoduje, że będziemy przegrywać ze Stanami Zjednoczonymi – ocenił Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii RP na II Okrągłym Stole Energetycznym pod patronatem BiznesAlert.pl.
Jednak nie wykluczając się z dyskusji, podczas negocjacji zapisów komunikatu z Brukseli, Polacy mogą zagrać ostro o wspomniane przez UE i Chiny 100 mld dolarów na pomoc w obniżaniu emisji. Powinniśmy twardo postawić warunki poparcia stanowiska UE-Chiny za ambitną polityką klimatyczną. Środki na redukcję emisji mogą pomóc w modernizacji energetyki polskiej, która ma problemy z finansowaniem swych inwestycji.