icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Świat utrzymuje rosyjską stację benzynową

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Sankcje zachodnie nie zablokowały polityki energetycznej Rosji, bo firmy europejskie chcą utrzymania relacji biznesowych z krajem Władimira Putina pomimo wojny na Ukrainie, a Chiny mogą udzielić pomocy finansowej w zamian za dalsze koncesje Kremla.

Jak poinformował Reuters, Kanada ma wprowadzić sankcje ekonomiczne przeciwko rosyjskim firmom energetycznym na czele z Gazpromem w odpowiedzi na działalność rosyjskich bojowników na wschodzie Ukrainy.

Oprócz Gazpromu sankcjami mają zostać objęte Surgutnieftegaz i Transniefteprodukt. Ottawa nie podała więcej informacji na ten temat. Jeżeli dojdzie do wprowadzenia nowych obostrzeń, powyższe spółki dołączą do listy, na której znajdują się Novatek, Rosnieft oraz inne firmy energetyczne, zbrojeniowe oraz banki rosyjskie objęte kanadyjskimi sankcjami, które są analogiczne do tych wprowadzonych przez kraje Unii Europejskiej i USA.

Do tej pory USA i Europa wstrzymywały się przed wprowadzeniem sankcji wobec Gazpromu ze względu na uzależnienie części krajów Unii Europejskiej od jego dostaw gazu. Nie wiadomo, czy Kanada skoordynowała swoją decyzję z sojusznikami. Niezależnie od czynnika politycznego, europejski biznes wydaje się prowadzić business as usual w relacjach z Rosją na skalę, na jaką jest to możliwe pomimo sankcji.

Niemiecki Siemens wydaje się nie mieć problemów z nieuznawaną przez zachodnich polityków aneksją ukraińskiego Krymu. Sprzedaje turbiny gazowe do tamtejszych elektrowni. Aby uniknąć kary z tytułu złamania sankcji zostały one zafakturowane jako dostawy dla elektrowni w Tamani, w Rosji. Jednak według dziennika Wiedomosti stamtąd trafią prosto na Krym.  W ten sposób Siemens wspiera Rosjan w zabiegach o uniezależnienie Krymu od dostaw energii elektrycznej z kontynentalnej Ukrainy, które są jednym z ostatnich przejawów więzi Półwyspu z krajem zaatakowanym przez Federację Rosyjską. Turbiny mają być serwisowane za pomocą części Siemensa, które będą na potrzeby ominięcia sankcji kupowane w chińskich i irańskich zakładach niemieckiej firmy. Reakcji Berlina lub Brukseli na razie zabrakło.

Także inne zachodnie firmy wspierają politykę energetyczną Rosji. Ostatni przykład to wejście niemieckich E.on-u i Wintershalla, austriackiego OMV i brytyjsko-holenderskiego Shella do koalicji na rzecz rozbudowy gazociągu Nord Stream. Tak zwany Nord Stream 2 to projektu budowy dwóch nowych nitek gazociągu Nord Stream. W sumie cztery linię gazociągu mają zapewnić 110 mld m3 gazu ziemnego rocznie. Rozmowy na temat udziału niemieckiej spółki mają toczyć się w lipcu.

Choć konsorcjum jeszcze nie powstało, a podpisane przez spółki memorandum nie oznacza wbicia łopaty w ziemię, jest to wyraźny sygnał dla Gazpromu tym, że w Europie nie musi się on obawiać izolacji. Według Gazpromu europejska firma BASF/Wintershall dołączy do budowy gazociągu Nord Stream 2 we wrześniu.

Aleksiej Miller poinformował na zgromadzeniu udziałowców Gazpromu, że austriackie OMV może włączyć się w budowę gazociągu Turkish Stream. Dyrektor firmy jest przekonany, że gaz z tej magistrali może trafiać nie tylko do węzła gazowego w austriackim Baumgarten ale także do Włoch.

Gazprom dopuszcza wykorzystanie infrastruktury Gazociągu Transanatolijskiego, który ma zostać wybudowany później, do eksportu gazu z Turkish Stream. Miller podkreślił, że chociaż pod uwagę brane są punkty odbioru w Grecji, to mogą one zostać ustanowione gdzie indziej. Podkreślił przy tym, że grecki VEB Capital może dofinansować budowę greckiej odnogi gazociągu bez naruszenia trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej. Te informacje nie są jeszcze potwierdzone, ale dają sygnał, szczególnie do Brukseli, że Gazprom ma partnerów w regionie dla własnych projektów, uderzających w politykę dywersyfikacji prowadzoną przez Komisję Europejska pomimo lobbingu firm. W tym kontekście sankcje Kanady stają się symbolicznym gestem, bo to europejskie firmy mają największe powiązania z rosyjskim gigantem, a kanadyjskie – żadnych. Europejskie elity biznesowe traktują Gazprom jak typową spółkę giełdową, i pomijają fakt, że jest narzędziem polityki Kremla w nadziei na zysk.

Pomoc, której Rosjanie najbardziej potrzebują, czyli kapitał i technologię, może nadejść ze Wschodu. Gazprom poinformował 26 czerwca, że Chiński Bank Budowniczy wraz z kilkoma innymi instytucjami tego typu z Państwa Środka udzieli mu kredytu. Pieniądze mogą posłużyć do budowy gazociągów Siła Syberii lub Ałtaj, znany obecnie jako Siła Syberii 2.

Rosjanie podpisali ramową umowę na dostawy przez Siłę Syberii 2 w wysokości do 30 mld m3 rocznie. Siła Syberii ma zapewnić 38 mld m3 rocznie na mocy umowy podpisanej w 2014 roku. Na potrzeby obu umów niezbędna jest budowa gazociągów, których kosztu Gazprom nie jest w stanie unieść samodzielnie. Będą one jednak kluczowe, szczególnie zachodni szlak bazujący na tych samych złożach co dostawy do Europy, dla dywersyfikacji umów gazowych dającej Rosjanom niezależność od rynku europejskiego.

Wschód to nadzieja na pomoc także dla rosyjskiego sektora naftowego. W drugim i trzecim kwartale 2015 roku Rosnieft będzie musiał zapłacić 15,5 mld dolarów długu. W następnych trzech latach będzie to 13,3 mld dolarów w 2016 roku, 10,7 mld w 2017 i 5,6 mld w 2018 roku. Władze firmy informują jednak, że ze względu na problemy firmy związane z sankcjami i niską ceną ropy „znacząca część płatności krótkoterminowych może zostać przesunięta”. Zdaniem Rosjan jest to jednak standardowa procedura.

Firma planowała pierwotnie spłacić 23,5 mld dolarów. Spłaciła 15,9 mld, w tym 7,2 mld pożyczek na zakup TNK-BP od brytyjskiego BP. Tym samym dług Rosnieftu spadł do 43,3 mld dolarów. Jeśli brać pod uwagę ruble, to ze względu na spadek ich wartości zadłużenie wzrosło o 2,5 procent do 2,5 bln rubli.

Na przełomie roku Rosnieft wydał obligacje za ponad bilion rubli, co pozwoliło na dalsze finansowanie zadłużenia. Teraz liczy na przedpłaty chińskiego CNPC za dostawy ropy naftowej w wysokości od 10 do 15 mld dolarów. Według Rosjan są one stałe i wpisane do kontraktu z 2014 roku, który zakłada eksport 365 mln ton ropy naftowej w ciągu 25 lat. Jednak eksperci cytowani przez Wiedomosti wskazują, że bez chińskich przedpłat Rosnieft nie będzie w stanie opłacić kosztów zadłużenia. Dlatego niewykluczone jest, że firma wyda nowe obligacje. Przecieki z Kremla świadczą o tym, że może w nie zainwestować któryś z prywatnych funduszy emerytalnych działających na terenie Rosji.

Tu z pomocą także być może przyjdą Chińczycy. W piątek 26 czerwca chińskie CNPC podpisało kontrakt o budowie ropociągu z Mohe do Daqing, który ma być drugą nitką szlaku pozwalającego na odbiór ropy z gazociągu ESPO – Wschodnia Syberia-Pacyfik.

W czerwcu 2013 roku Rosnieft i CNPC podpisały umowę o podwojeniu dostaw przez ESPO do 2018 roku. Rosjanie ślą tamtędy obecnie około 300 tysięcy baryłek dziennie.

Problemem mogą być niezrealizowane zobowiązania, o których media piszą mniej. Rosyjska spółka-córka Banku Chin skierowała do sądu arbitrażowego w Moskwie sprawę niespłaconego długu węglowej spółki Mechel na kwotę 54,97 mln rubli.

Głównymi wierzycielami spółki są Gazprombank, Sbierbank i VTB odpowiedzialne za 70 procent długów. Sbierbank poinformował, że Mechel rozmawia z dwoma inwestorami o przejęciu jego długów. Trwają także prace nad restrukturyzacją zadłużenia.

Problemy mogą pojawić się także na odcinku tureckim. Agencja Trend dowiedziała się w tureckiej firmie państwowej BOTAS, że rozważa ona skierowanie sprawy cen gazu od Gazpromu do Sądu Arbitrażowego, jeżeli Rosjanie nie zdecydują się na udzielenie rabatu do końca tego tygodnia. Strony mają zakończyć negocjacje cenowe na jego początku.

BOTAS domagał się obniżki na poziomie 15 procent. Taką obniżkę Gazprom udzielił prywatnym firmom tureckim. W pierwszym kwartale mają kupić gaz taniej o 25 a w drugim o 15 procent. Z informacji tureckich mediów wynika, że od 1 stycznia 2015 roku prywatne firmy płacą 390 dolarów za 1000 m3 rosyjskiego surowca.

18 marca BOTAS odrzucił niezadowalającą go ofertę obniżki, ponieważ Gazprom wyszedł z nową propozycją gazociągu Turkish Stream przez tureckie terytorium i oczekiwał w tym zakresie koncesji: zgód administracyjnych oraz wsparcia. Turcy wykorzystali ten fakt w negocjacjach i dalej nie podpisują umowy międzyrządowej w sprawie budowy gazociągu.

Jeżeli spór skończy się w arbitrażu, ta sprawa może zostać odłożona w czasie na czas jego postępowania które zwykle trwa od kilkunastu miesięcy do kilku lat. Tymczasem Rosjanie zapowiadają, że w 2019 roku zrezygnują z tranzytu gazu przez Ukrainę na korzyść Turkish Stream „choćby księżyc zamienił się w słońce”, jak zapowiedział wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew. Mimo to z Kremla słane są sygnały, że w razie problemów z alternatywnymi szlakami tranzytowymi, Rosja jest gotowa do negocjacji warunków utrzymania przesyłu przez ukraińskie gazociągi. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller nie wykluczył negocjacji na ten temat dotyczących okresu po 2019 roku.

Podsumowując, rosyjska polityka energetyczna nie byłaby wiarygodna bez wsparcia zachodnich spółek i nie będzie kontynuowana bez zniesienia sankcji albo pomocy finansowej z Chin. Rosyjska „stacja benzynowa” eksportuje surowce, ale jest nadal skazana na import prawie wszystkiego poza nimi. Ten fakt w coraz większym stopniu wykorzystują rosnące potęgi jak Chiny i Turcja, do egzekwowania swoich interesów. Tymczasem przez wojnę na Ukrainie dyskusja o reformach niezbędnych do zmniejszenia zależności Rosji od czynników zewnętrznych schodzi na drugi plan.

Dopóki Zachód nie zintensyfikuje i nie skoordynuje polityki sankcji, nie będą one przynosić efektu. Konieczna jest także kontynuacja dywersyfikacji źródeł dostaw w Europie, której patronuje Komisja Europejska. Jednakże do skutecznej realizacji tej polityki potrzebne jest przełamanie lobby biznesowego w Europie, które obstaje za utrzymaniem intratnej współpracy z Rosją.

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Sankcje zachodnie nie zablokowały polityki energetycznej Rosji, bo firmy europejskie chcą utrzymania relacji biznesowych z krajem Władimira Putina pomimo wojny na Ukrainie, a Chiny mogą udzielić pomocy finansowej w zamian za dalsze koncesje Kremla.

Jak poinformował Reuters, Kanada ma wprowadzić sankcje ekonomiczne przeciwko rosyjskim firmom energetycznym na czele z Gazpromem w odpowiedzi na działalność rosyjskich bojowników na wschodzie Ukrainy.

Oprócz Gazpromu sankcjami mają zostać objęte Surgutnieftegaz i Transniefteprodukt. Ottawa nie podała więcej informacji na ten temat. Jeżeli dojdzie do wprowadzenia nowych obostrzeń, powyższe spółki dołączą do listy, na której znajdują się Novatek, Rosnieft oraz inne firmy energetyczne, zbrojeniowe oraz banki rosyjskie objęte kanadyjskimi sankcjami, które są analogiczne do tych wprowadzonych przez kraje Unii Europejskiej i USA.

Do tej pory USA i Europa wstrzymywały się przed wprowadzeniem sankcji wobec Gazpromu ze względu na uzależnienie części krajów Unii Europejskiej od jego dostaw gazu. Nie wiadomo, czy Kanada skoordynowała swoją decyzję z sojusznikami. Niezależnie od czynnika politycznego, europejski biznes wydaje się prowadzić business as usual w relacjach z Rosją na skalę, na jaką jest to możliwe pomimo sankcji.

Niemiecki Siemens wydaje się nie mieć problemów z nieuznawaną przez zachodnich polityków aneksją ukraińskiego Krymu. Sprzedaje turbiny gazowe do tamtejszych elektrowni. Aby uniknąć kary z tytułu złamania sankcji zostały one zafakturowane jako dostawy dla elektrowni w Tamani, w Rosji. Jednak według dziennika Wiedomosti stamtąd trafią prosto na Krym.  W ten sposób Siemens wspiera Rosjan w zabiegach o uniezależnienie Krymu od dostaw energii elektrycznej z kontynentalnej Ukrainy, które są jednym z ostatnich przejawów więzi Półwyspu z krajem zaatakowanym przez Federację Rosyjską. Turbiny mają być serwisowane za pomocą części Siemensa, które będą na potrzeby ominięcia sankcji kupowane w chińskich i irańskich zakładach niemieckiej firmy. Reakcji Berlina lub Brukseli na razie zabrakło.

Także inne zachodnie firmy wspierają politykę energetyczną Rosji. Ostatni przykład to wejście niemieckich E.on-u i Wintershalla, austriackiego OMV i brytyjsko-holenderskiego Shella do koalicji na rzecz rozbudowy gazociągu Nord Stream. Tak zwany Nord Stream 2 to projektu budowy dwóch nowych nitek gazociągu Nord Stream. W sumie cztery linię gazociągu mają zapewnić 110 mld m3 gazu ziemnego rocznie. Rozmowy na temat udziału niemieckiej spółki mają toczyć się w lipcu.

Choć konsorcjum jeszcze nie powstało, a podpisane przez spółki memorandum nie oznacza wbicia łopaty w ziemię, jest to wyraźny sygnał dla Gazpromu tym, że w Europie nie musi się on obawiać izolacji. Według Gazpromu europejska firma BASF/Wintershall dołączy do budowy gazociągu Nord Stream 2 we wrześniu.

Aleksiej Miller poinformował na zgromadzeniu udziałowców Gazpromu, że austriackie OMV może włączyć się w budowę gazociągu Turkish Stream. Dyrektor firmy jest przekonany, że gaz z tej magistrali może trafiać nie tylko do węzła gazowego w austriackim Baumgarten ale także do Włoch.

Gazprom dopuszcza wykorzystanie infrastruktury Gazociągu Transanatolijskiego, który ma zostać wybudowany później, do eksportu gazu z Turkish Stream. Miller podkreślił, że chociaż pod uwagę brane są punkty odbioru w Grecji, to mogą one zostać ustanowione gdzie indziej. Podkreślił przy tym, że grecki VEB Capital może dofinansować budowę greckiej odnogi gazociągu bez naruszenia trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej. Te informacje nie są jeszcze potwierdzone, ale dają sygnał, szczególnie do Brukseli, że Gazprom ma partnerów w regionie dla własnych projektów, uderzających w politykę dywersyfikacji prowadzoną przez Komisję Europejska pomimo lobbingu firm. W tym kontekście sankcje Kanady stają się symbolicznym gestem, bo to europejskie firmy mają największe powiązania z rosyjskim gigantem, a kanadyjskie – żadnych. Europejskie elity biznesowe traktują Gazprom jak typową spółkę giełdową, i pomijają fakt, że jest narzędziem polityki Kremla w nadziei na zysk.

Pomoc, której Rosjanie najbardziej potrzebują, czyli kapitał i technologię, może nadejść ze Wschodu. Gazprom poinformował 26 czerwca, że Chiński Bank Budowniczy wraz z kilkoma innymi instytucjami tego typu z Państwa Środka udzieli mu kredytu. Pieniądze mogą posłużyć do budowy gazociągów Siła Syberii lub Ałtaj, znany obecnie jako Siła Syberii 2.

Rosjanie podpisali ramową umowę na dostawy przez Siłę Syberii 2 w wysokości do 30 mld m3 rocznie. Siła Syberii ma zapewnić 38 mld m3 rocznie na mocy umowy podpisanej w 2014 roku. Na potrzeby obu umów niezbędna jest budowa gazociągów, których kosztu Gazprom nie jest w stanie unieść samodzielnie. Będą one jednak kluczowe, szczególnie zachodni szlak bazujący na tych samych złożach co dostawy do Europy, dla dywersyfikacji umów gazowych dającej Rosjanom niezależność od rynku europejskiego.

Wschód to nadzieja na pomoc także dla rosyjskiego sektora naftowego. W drugim i trzecim kwartale 2015 roku Rosnieft będzie musiał zapłacić 15,5 mld dolarów długu. W następnych trzech latach będzie to 13,3 mld dolarów w 2016 roku, 10,7 mld w 2017 i 5,6 mld w 2018 roku. Władze firmy informują jednak, że ze względu na problemy firmy związane z sankcjami i niską ceną ropy „znacząca część płatności krótkoterminowych może zostać przesunięta”. Zdaniem Rosjan jest to jednak standardowa procedura.

Firma planowała pierwotnie spłacić 23,5 mld dolarów. Spłaciła 15,9 mld, w tym 7,2 mld pożyczek na zakup TNK-BP od brytyjskiego BP. Tym samym dług Rosnieftu spadł do 43,3 mld dolarów. Jeśli brać pod uwagę ruble, to ze względu na spadek ich wartości zadłużenie wzrosło o 2,5 procent do 2,5 bln rubli.

Na przełomie roku Rosnieft wydał obligacje za ponad bilion rubli, co pozwoliło na dalsze finansowanie zadłużenia. Teraz liczy na przedpłaty chińskiego CNPC za dostawy ropy naftowej w wysokości od 10 do 15 mld dolarów. Według Rosjan są one stałe i wpisane do kontraktu z 2014 roku, który zakłada eksport 365 mln ton ropy naftowej w ciągu 25 lat. Jednak eksperci cytowani przez Wiedomosti wskazują, że bez chińskich przedpłat Rosnieft nie będzie w stanie opłacić kosztów zadłużenia. Dlatego niewykluczone jest, że firma wyda nowe obligacje. Przecieki z Kremla świadczą o tym, że może w nie zainwestować któryś z prywatnych funduszy emerytalnych działających na terenie Rosji.

Tu z pomocą także być może przyjdą Chińczycy. W piątek 26 czerwca chińskie CNPC podpisało kontrakt o budowie ropociągu z Mohe do Daqing, który ma być drugą nitką szlaku pozwalającego na odbiór ropy z gazociągu ESPO – Wschodnia Syberia-Pacyfik.

W czerwcu 2013 roku Rosnieft i CNPC podpisały umowę o podwojeniu dostaw przez ESPO do 2018 roku. Rosjanie ślą tamtędy obecnie około 300 tysięcy baryłek dziennie.

Problemem mogą być niezrealizowane zobowiązania, o których media piszą mniej. Rosyjska spółka-córka Banku Chin skierowała do sądu arbitrażowego w Moskwie sprawę niespłaconego długu węglowej spółki Mechel na kwotę 54,97 mln rubli.

Głównymi wierzycielami spółki są Gazprombank, Sbierbank i VTB odpowiedzialne za 70 procent długów. Sbierbank poinformował, że Mechel rozmawia z dwoma inwestorami o przejęciu jego długów. Trwają także prace nad restrukturyzacją zadłużenia.

Problemy mogą pojawić się także na odcinku tureckim. Agencja Trend dowiedziała się w tureckiej firmie państwowej BOTAS, że rozważa ona skierowanie sprawy cen gazu od Gazpromu do Sądu Arbitrażowego, jeżeli Rosjanie nie zdecydują się na udzielenie rabatu do końca tego tygodnia. Strony mają zakończyć negocjacje cenowe na jego początku.

BOTAS domagał się obniżki na poziomie 15 procent. Taką obniżkę Gazprom udzielił prywatnym firmom tureckim. W pierwszym kwartale mają kupić gaz taniej o 25 a w drugim o 15 procent. Z informacji tureckich mediów wynika, że od 1 stycznia 2015 roku prywatne firmy płacą 390 dolarów za 1000 m3 rosyjskiego surowca.

18 marca BOTAS odrzucił niezadowalającą go ofertę obniżki, ponieważ Gazprom wyszedł z nową propozycją gazociągu Turkish Stream przez tureckie terytorium i oczekiwał w tym zakresie koncesji: zgód administracyjnych oraz wsparcia. Turcy wykorzystali ten fakt w negocjacjach i dalej nie podpisują umowy międzyrządowej w sprawie budowy gazociągu.

Jeżeli spór skończy się w arbitrażu, ta sprawa może zostać odłożona w czasie na czas jego postępowania które zwykle trwa od kilkunastu miesięcy do kilku lat. Tymczasem Rosjanie zapowiadają, że w 2019 roku zrezygnują z tranzytu gazu przez Ukrainę na korzyść Turkish Stream „choćby księżyc zamienił się w słońce”, jak zapowiedział wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew. Mimo to z Kremla słane są sygnały, że w razie problemów z alternatywnymi szlakami tranzytowymi, Rosja jest gotowa do negocjacji warunków utrzymania przesyłu przez ukraińskie gazociągi. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller nie wykluczył negocjacji na ten temat dotyczących okresu po 2019 roku.

Podsumowując, rosyjska polityka energetyczna nie byłaby wiarygodna bez wsparcia zachodnich spółek i nie będzie kontynuowana bez zniesienia sankcji albo pomocy finansowej z Chin. Rosyjska „stacja benzynowa” eksportuje surowce, ale jest nadal skazana na import prawie wszystkiego poza nimi. Ten fakt w coraz większym stopniu wykorzystują rosnące potęgi jak Chiny i Turcja, do egzekwowania swoich interesów. Tymczasem przez wojnę na Ukrainie dyskusja o reformach niezbędnych do zmniejszenia zależności Rosji od czynników zewnętrznych schodzi na drugi plan.

Dopóki Zachód nie zintensyfikuje i nie skoordynuje polityki sankcji, nie będą one przynosić efektu. Konieczna jest także kontynuacja dywersyfikacji źródeł dostaw w Europie, której patronuje Komisja Europejska. Jednakże do skutecznej realizacji tej polityki potrzebne jest przełamanie lobby biznesowego w Europie, które obstaje za utrzymaniem intratnej współpracy z Rosją.

Najnowsze artykuły