KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Rosyjski gigant gazowy Gazprom zdecydował się obniżyć prognozę eksportu gazu do krajów europejskich oraz Turcji na 2014 rok z 161,5 do 158,4 mld m3. Średnia cena w tym roku wyniosła $387/1000m3). Jego pozycja na rynku, razem z przychodami spada. Nie może sobie zatem pozwolić na wojnę gazową z Ukrainą.
Złagodzenie stanowiska Moskwy w sprawie długu gazowego Ukrainy nie jest blefem. To zaproszenie do targu. Strony sporu – Komisja Europejska, Kijów i Kreml – będą dążyć do zakończenia kosztownego konfliktu wokół cen dostaw. Komisarz ds. energetyki Gunther Oettinger powiedział, że w rozmowach prowadzonych wczoraj wieczorem w Brukseli wykrystalizowały się „możliwy plan spłaty (zaległych należności) i sugestie sposobów zapewniających w przyszłości terminowe wpłaty”. Chodzi prawdopodobnie o system transferowania zachodnich pożyczek na konta Gazpromu za pośrednictwem ukraińskiego budżetu. W ten sposób Europa zapłaci za małą stabilizację na Wschodzie, tzn. oddalenie ryzyka permanentnego kryzysu na Ukrainie. Otwartość Rosjan na takie rozmowy potwierdzają kolejne zmiany terminu wprowadzenia przedpłat. Rosjanie przełożyli „ostateczny termin” z 2 na 9 czerwca i już mówią o kolejnych możliwych zmianach. Dłużnik powoli płaci. 786 mln dol. za pierwszy kwartał już wpłynęło a niebawem dotrą pieniądze za listopad-grudzień 2013 roku – 1,45 mld dol. Rosjanie nie chcą zaganiać Ukraińców do rogu, bo wtedy staliby się mniej przewidywalni niż rosyjscy bojówkarze na wschodzie kraju. Siadają zatem do targu w bizantyjskim stylu.
Analizę tę należy uzupełnić o stały element nieprzewidywalności Kremla. Choć działaniami Gazpromu kierują często względy ekonomiczne, to decyzje strategiczne podejmują politycy wyznaczający jego szefów. Przerwy dostaw nad Dniepr byłyby mniej dotkliwe dla Europy właśnie w okresie letnim, gdy zapotrzebowanie jest mniejsze, a zapasy (po ciepłej zimie) większe. Mimo to, jeżeli Kreml zdecyduje się na konfrontację, Polska powinna być bezpieczna.
Z zapowiedzi PGNiG wynika, że na wypadek kryzysu gazowego możemy:
- Skorzystać z obfitych rezerw surowca w magazynach (1,6 mld m3 na obecne 2,5 mld m3 zdolności magazynowych)
- Zwiększyć wydobycie (wg PGNiG o ok. 5-7 procent)
- Zwiększyć zakupy z Zachodu za pomocą istniejących interkonektorów.
- Bardziej długofalowo, w perspektywie 4-5 lat zagwarantować interwencyjne dostawy LNG z USA poprawiające pozycję Polski w rozmowach z Rosją.
Sytuację firmy przy okazji ewentualnego kryzysu gazowego (i w ogóle) poprawią także ogłoszone dzisiaj plany wprowadzenia programu efektywności operacyjnej, czyli walki z ZUS-owskimi realiami w spółce, która powinna być sprawna i konkurencyjna, by radzić sobie z trudnymi dostawcami. PGNiG ma zamiar zmniejszać koszty i zwiększać efektywność – organizować wspólne zakupy i redukować zatrudnienie. W grę wchodzi także sprzedaż niepotrzebnego majątku.