Janczys: Dziwny przypadek Orlenu na Litwie. Za impas odpowiada Rosja?

23 grudnia 2016, 10:00 Energetyka

KOMENTARZ

Witold Janczys

Dziennikarz i ekspert Fundacji PO.INT

Co łączy wielu szefów przedsiębiorstw, dobrze prosperujących, dużych spółek i prezesów państwowych koncernów z różnych krajów, których rad chętnie słuchają politycy różnych partii? W zależności od stanu wiedzy i wyobraźni można postawić mnóstwo hipotez. Odpowiedź jest jednak prosta –  wszystkich łączy chęć robienia interesów oraz czasami wiara w to, że są ponad prawem. Czasami żądza zysku, poparta pychą, okazuje się na tyle mocna, że jest stawiana wyżej od strategicznych interesów własnego kraju, a szkodę, jaką wyrządza się własnemu państwu zwykle się bagatelizuje.

Skandal, który wstrząsnął Litwą, a którego polskie media prawie nie zauważyły, pokazuje w jaki sposób służby specjalne dużych mocarstw, za pośrednictwem biznesu i na wpół legalnych organizacji przejmują kontrolę nad częścią gospodarki i w konsekwencji mogą wywierać wpływ na polityczne decyzje rządów.

Dziwny przypadek Orlenu na Litwie

Nasza historia zaczyna się od dymisji Stasysa Dailydki, szefa spółki „Lietuvos Geležinkeliai” (Litewskie Koleje Państwowe). Generalny dyrektor kolei, niczym niepodzielny władca, rządził koleją przez prawie dziesięć lat. To za jego kadencji w 2008 roku litewscy kolejarze bez większych ceregieli zdemontowali tory, które prowadziły z zakładu… PKN Orlen w Możejkach do Renge, miasta na Łotwie. Dzięki temu, litewskim kolejom udało się wyeliminować Łotyszy i zdobyć pełną kontrolę nad przewozem produktów z rafinerii. Pełna kontrola dała z kolei możliwość windowania taryf za przewóz, a wszelkie próby zawarcia ugody przez polski koncern z dyrekcją litewskich kolei okazały się bezowocne. Próby mediacji Warszawy również. Nie pomogły również apele do litewskich polityków i premiera Butkevičiusa. Tajemnicę niemocy, na jaką zapadły litewskie elity polityczne wobec niechęci kolejarzy do ugody z Orlenem, mogą tłumaczyć publikacje litewskich dziennikarzy śledczych, którzy ujawnili, że Litewskie Koleje chętnie finansowały partie polityczne, a sam Dailydka uchodził za człowieka z partii socjal-demokratów (ta partia rządziła Litwą przez ostatnie lata).

Prali tylko pieniądze dla Rosjan?

Początkowo do prasy przeciekła informacja, że koleje robiły interesy z oligarchami z Rosji, polegające na zamawianiu lokomotyw bez przetargów, omijając w ten sposób prawo o zamówieniach publicznych. Dzięki systemowi tzw. transakcji wewnętrznych, pieniądze, dziesiątki milionów euro, trafiały zamiast do struktur „Lietuvos Geležinkeliai” czy spółek, które rzeczywiście brały udział w przetargach, do firm powiązanych z Rosją. W Rosji beneficjentem okazała się spółka „Transmashholding”, jeden z największych producentów lokomotyw w Rosji. Właścicielami „Transmashholdingu” są biznesmeni Iskander Machmudow i Andrey Bokarev. Kim są panowie Machmudow i Bokarew, z którymi robiła interesy olbrzymia litewska państwowa spółka? Andrej Bokarew i Iskander Machmudow w Rosji są znani z tego, że swoje imperium rozbudowali przy pomocy na wpół kryminalnych przejęć konkurencyjnych zakładów. Ponadto, mówi się o ich powiązaniach z rosyjskimi strukturami przestępczości zorganizowanej. I Bokarew i Machmudow byli posądzani o pranie brudnych pieniędzy izmaiłowskiej grupy przestępczej – jednej z najniebezpieczniejszych w Rosji. Obaj panowie aktywnie współpracują z władzami. Współpraca ta jest na tyle bliska, że Bokarew posiada udziały koncernu Kałasznikow, który trafił pod zachodnie sankcje. Bokarew wygrał również przetarg na budowę składów dla armii rosyjskiej.

Na Litwie interesy „Transmashholdingu” reprezentuje firma „TMHB”, z kolei jej głównym udziałowcem spółka Express Logistics Ltd, która jest zarejestrowana na wyspie Nevis (jeden z tak zwanych rajów podatkowych) na Morzu Karaibskim. 45% udziałów spółki „TMHB”, przedstawicielstwa „Transmashholdingu”, które umożliwiło „Lietuvos Geležinkeliai” prowadzenie procederu z pominięciem przetargów należy do spółki Strefa. 70% udziałów „Strefy” posiada z kolei Boris Babičius, który również jest dyrektorem generalnym „Ekobany”. Ta ostatnia jest dużą firmą litewską, która wykonuje kontrakty m.in. z armią Litwy i państwowymi spółkami energetycznymi (np. „Litgrid”), w tym również „Orlen Lietuva”.

Co ma dźwig do szpiegowania?

Dźwig może służyć do szpiegowania. Raz – że duży i olbrzymi, dwa – że duży i skomputeryzowany, trzy – że wybudowany i obsługiwany przez specjalistów rosyjskich. Historia z dźwigiem może stać się kolejnym gwoździem do trumny „Lietuvos Geležinkeliai”. Przetarg na budowę olbrzymiego dźwigu w Szostakach do przeładowywania towarów wygrała rosyjska spółka „Baltkran” z obwodu Kaliningradzkiego. Z informacji, którą podają media wynika, że dźwig jest skomputeryzowany, posiada cztery kamery wideo, które śledzą co dzieje się dookoła oraz że można nim sterować za pośrednictwem komputerów z zewnątrz. Warto zwrócić uwagę, że w pojęcie „z zewnątrz” nie musi oznaczać sterowania tylko z litewskiej centrali. Kierownictwo litewskich kolei jednak stanowczo zapewnia, że dźwigiem można sterować tylko i wyłącznie z litewskiej dyspozytorni. Kolejna perełka – właśnie na stacji kolejowej w Szostakach  przeładowywano sprzęt wojskowy NATO, który wykorzystano podczas międzynarodowych ćwiczeń Sojuszu na terenie Litwy tego lata.

Z opublikowanego jesienią 2016 roku raportu „The Kremlin Playbook: Understanding Russian Influence in Eastern and Central Europe” przygotowanego przez Center for Strategic and International Studies z Waszyngtonu i Center for the Study of Democracy z Sofii wynika, że Rosja za pomocą sympatyzujących z nią polityków dąży do dominacji na rynkach energetycznych i innych sektorach gospodarek Bułgarii, Łotwy, Serbii, Słowacji i Węgier, chcąc przejąć kontrolę nad rządami tych państw. Tymczasem zupełnie niedawno departament bezpieczeństwa Litwy przygotował szereg spotów, w których uczy jak rozpoznać próbę werbunku przez przedstawicieli służb specjalnych innych krajów. Z kolei w sierpniu 2016 roku, przedstawiciele narodowego ośrodka ds. cybernetycznego bezpieczeństwa twierdzili, że w litewskich przedsiębiorstwach coraz częściej odkrywa się szpiegowskie oprogramowanie, które należy do obcych mocarstw.

Podsumowując:

1) Mamy szefa państwowej spółki, która robiła interesy z rosyjskimi oligarchami, blisko związanymi ze środowiskami przestępczymi i państwowymi strukturami wojskowymi oraz prawdopodobnie służbami specjalnymi.
2) Otwartą kwestią pozostaje pytanie: czy za dobre stosunki i wzorową współpracę z rosyjskim biznesem litewscy kolejarze i przedsiębiorcy mogli świadczyć jakieś przysługi?
3) Odpowiedź na pytanie w jakim stopniu gospodarka oraz biznes (mam na myśli nie tylko drobny, ale również średni i duży) Litwy, krajów bałtyckich, a także Polski, jest spenetrowany przez struktury innych mocarstw pozostaje bez odpowiedzi.
4) Litewskie koleje, demontując linię kolejową prowadzącą na Łotwę, znacznie utrudniły rentowność działania „Orlen Lietuva”. Decyzja ta również przyczyniła się do ochłodzenia na linii Warszawa – Wilno.
5) Nierozstrzygniętą kwestią pozostaje również sprawa wpływu służb specjalnych obcych mocarstw na decyzje polityczno-gospodarcze, podejmowane przez elitę polityczną krajów naszego regionu.

Źródło: Fundacja PO.INT