(OilPrice/Reuters/Wojciech Jakóbik)
Chociaż sąd ocenił, że na wznowienie pracy elektrowni jądrowej Takahama w Japonii jest za wcześnie, lokalne władze zgodziły się już na ponowne uruchomienie dwóch reaktorów w obiekcie.
W marcu 2011 roku wszystkie 43 reaktory japońskie zostały wyłączone z sieci po katastrofie naturalnej, która doprowadziła do skażenia paliwem jądrowym z elektrowni w Fukushimie. Władze regionalne prefektur Kagoshima i Ehime wyraziły już zgodę na powrót do atomu, po przyjęciu przez Tokio nowych reguł bezpieczeństwa w 2013 roku. W elektrowni Kagoshima działają już dwa reaktory.
Zapadła decyzja o przywróceniu do systemu trzeciego i czwartego reaktora elektrowni Fukui znajdującej się na wybrzeżu Morza Japońskiego. Obawy tamtejszej ludności były znaczące ze względu na to, że katastrofa w Fukushimie była możliwa właśnie dlatego, że obiekt znajdował się na wybrzeżu i dosięgnęła go fala tsunami. Decyzję musi jeszcze zatwierdzić sąd. Jeśli tak będzie, w styczniu i lutym ruszy kolejno praca obu reaktorów. Zgody nie otrzymały dwa reaktory w elektrowni Ohi.
Powrót Japonii do energetyki jądrowej ma znaczenie dla rynku LNG w Azji i Europie. Kraj Kwitnącej Wiśni to największy importer tego paliwa na świecie, ze względu na rezygnację z własnych mocy wytwórczych w sektorze jądrowym. Nie posiada własnych surowców, więc importuje je zza granicy. Powrót do energetyki jądrowej pozwolił na zmniejszenie zakupów, co przełożyło się na spadki cen LNG na rynku azjatyckim. To z kolei spowodowało wzrost atrakcyjności rynku europejskiego, a co za tym idzie zwiększyło szanse na nowe dostawy gazu skroplonego do europejskich gazoportów. Klienci w Polsce i innych krajach liczą na atrakcyjne oferty z całego świata, w tym z USA.
Więcej: Liczby po stronie LNG dla Europy