(Wirtschafts Woche/Anna Kucharska)
Eksperci już w listopadzie to przypuszczali, teraz think tank Agora Energiewende potwierdza te przypuszczenia liczbami: 1/3 niemieckiej energii elektrycznej pochodziła w 2015 roku z odnawialnych źródeł energii. 32,5 % pochodziło z wiatru, słońca, wody i bioodpadów. 5 % więcej niż rok wcześnie – to jest rekordowy wzrost.
Przede wszystkim energia wiatrowa dołożyła sporo i wytworzyła 50 % więcej prądu niż rok wcześniej. Wszystko to było jednakże konieczne – produkcja prądu łącznie osiągnęła również w kwocie 647 TWh rekord. Ten wzrost o około 3 % oznacza jednak także, że węgiel nie zmalał wcale.
Fakt, że nic w znacznych emisjach węglowych się nie zmieni, był ciosem po chełpliwych zapowiedziach na konferencji klimatycznej w Paryżu. I dało się tylko częściowo wyjaśnić wyjściem z energii jądrowej – bo przecież zużycie nie wzrosło wcale, dodatkowy prąd został jednak zamiast tego sprzedany za granicę.
Eksport wzrósł o około 50 % w minionym roku i osiągnął z 60,9 % TWh również rekord. „To pokazuje, że Niemcy mają prąd w nadmiarze – pomimo zamykania elektrowni atomowych” powiedział Patrick Graichen, dyrektor Agora Energiewende. „Bilans klimatyczny niemieckiego systemu elektroenergetycznego nie polepszył się dlatego w ubiegłym roku”.
W opublikowanym spojrzeniu wstecz na ubiegły rok analizuje think tank rok energetyczny 2015 i przypomina także częściowe zaćmienie słońca: „elastyczność systemu będzie coraz lepsza i uczestniczy rynku energii regulują się narastająco do chwiejnej dostępności prądu z energii wiatru i słońca” powiedział Graichen.
Także w 2016 roku think tank liczy się z dalszą rozbudową źródeł odnawialnych i jednocześnie malejącymi cenami na giełdzie. Te nie będą jednakże na nowo przenoszone na konsumentów, ponieważ dalej podąża rozbudowa sieci. Dokąd niemieccy konsumenci nie poczują nie tylko ekologicznych, ale także ekonomicznych zalet OZE, będzie to trochę trwało.