Chiński koncern COSCO wyraził zainteresowanie przejęciem 35 procent udziałów w porcie w Hamburgu. Ze względów bezpieczeństwa narodowego sześć ministerstw zawetowało tę opcję. Negatywnie nastawione do tego były także niemieckie służby wywiadowcze. Tymczasem kanclerz Niemiec Olaf Scholz opowiadał się za sprzedażą Chińczykom tego pakietu udziałowego – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
W niemieckim rządzie federalnym udało się jednak uzgodnić pewien kompromis między pozycją kanclerza a kwestią bezpieczeństwa narodowego. Kompromis ten polega na tym, że COSCO będzie mógł przejąć 24,9 procent zamiast 35 procent. – Ten kompromis uniemożliwia strategiczny udział oraz kontrolę terminalu i sprowadza COSCO do statusu partnera finansowego – podało ministerstwo gospodarki. Kolejne przejęcie udziałów powyżej 24,9 procent zostało zabronione, a próg ten nie będzie mógł być przekroczony w przyszłości bez przeprowadzenia nowego procesu kontroli inwestycji. COSCO nie będzie miał prawa weta w odniesieniu do strategicznych decyzji biznesowych lub personalnych portu w Hamburgu – podała stacja radiowo-telewizyjna NDR.
Wygląda więc na to, że Chińczycy nie będą mieli wpływu na decyzje operatora portu HHLA. Jednak aby ten kompromis zadziałał prawnie, konieczna była decyzja niemieckiego rządu, która zapadła w godzinach porannych 26 października. Jeśli w gabinecie nie doszłoby do jednoznacznej decyzji za kompromisem, wtedy Chińczycy mogliby przejąć 35 procent hamburskiego portu.
Nastawienie Niemiec do chińskich inwestycji strategicznych jest bardzo skomplikowanym tematem. Na poziomie federalnym za Chińczykami opowiedział się kanclerz z SPD, ale koalicjanci – Zieloni i Liberałowie – są temu przeciwni. Z drugiej strony na poziomie landowym inwestycje COSCO popiera rząd Szlezwik-Holsztynu na czele z Danielem Güntherem z CDU. Głównym właścicielem portu jest spółka HHLA, która należy w większości do landu Hamburg, w którym rządzi obecnie SPD. Wcześniej długoletnim burmistrzem Hamburga był obecny kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Od 2018 roku Hamburgiem rządzi Peter Tschentscher, który z Scholzem ma dobry kontakt.
Hamburg, podobnie jak pobliski Szlezwik-Holsztyn, są zainteresowane rozwojem portu w Hamburgu, który w ostatnich latach popadł w stagnację. Miasto i port, związane z Morzem Północnym, przegrywają sromotnie konkurencję z portami w Rotterdamie, Amsterdamie i Antwerpii. Nie jest to jedyny niemiecki port, który nie spełnia oczekiwań. Problemy mają także porty śródlądowe, nawet te nad tak ważnymi rzekami jak na przykład Ren. Mimo że towarów do transportu jest po okresie pandemii coraz więcej, to niemieckie porty mają trudności z konkurencyjnością. Najzwyczajniej w świecie były one przez długie lata zapomniane przez polityków podejmujących decyzje dotyczące infrastruktury transportowej. Z niezrozumiałych powodów nie rozumieją oni znaczenia transportu wodnego, także w kontekście polityki klimatycznej.
Niemiecki port nad Renem w Duisburgu chciał poprawić swoją konkurencyjność i zdecydował się na budowę terminalu kontenerowego. Inwestycja miałaby faktycznie sens, bo do Duisburga, który jest końcowym punktem na Zachodzie “Jedwabnego Szlaku”, trafia co dzień blisko 30 kontenerów z Dalekiego Wschodu.
– Na 235 tys. metrach kwadratowych ma powstać największy terminal portowy w głębi Europy. Port zainwestuje w ten projekt 100 milionów euro – podaje niemiecki dziennik telewizyjny Tagesschau. Partnerem Duisburga miał zostać właśnie chiński COSCO, który pozyskał 30 procent udziałów w projekcie. Jak jednak donoszą niemieckie media, Chińczycy po cichu sprzedali te udziały już w czerwcu. Kupiła je spółka, której właścicielami są land Nadrenia-Północna Westfalia i miasto Duisburg.
Niemieccy eksperci nie są przekonani co do właściwej strategii dotyczącej chińskich inwestycji. Część komentatorów przytacza właśnie przykład z Duisburga, jako sygnał ostrzegawczy. Nie można bowiem wykluczyć, że Chińczycy, zniechęceni trudnościami, które napotykają ich w Niemczech, ulokują swoje miliardy po prostu w innym kraju, gdzie przyczynią się do rozwoju nowoczesnej i konkurencyjnej infrastruktury transportowej.
Chadecja na wschodzie Niemiec jest przeciwna embargo na ropę z Rosji