Decyzja o nałożeniu restrykcji na wybrane unijne spółki gazowe jest motywowana politycznie i stanowi rodzaj kontrsankcji wobec partnerów zachodnich. Mimo że Berlin uznał działanie Rosji za kolejny etap eskalacji i dowód na używanie przez Moskwę handlu surowcami jako broni politycznej, Niemcy zakładają obecnie, że Gazprom zamierza kontynuować dostawy gazu do pozostałych podmiotów na Zachodzie – piszą Szymon Kardaś i Michał Kędzierski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
11 maja rosyjski rząd objął sankcjami 31 unijnych spółek gazowych, w tym Gazprom Germanię GmbH (GG) i kontrolowane przez nią podmioty oraz polskie przedsiębiorstwo EuRoPol GAZ – właściciela polskiego odcinka gazociągu tranzytowego Jamał–Europa. Postanowienie władz to konsekwencja wcześniejszych decyzji podjętych przez Kreml. 3 maja Władimir Putin podpisał dekret o środkach gospodarczych wymierzonych w nieprzyjazne działania państw trzecich. Dokument zakłada, że rosyjskie instytucje państwowe, organy władzy (w tym lokalnej) oraz osoby fizyczne i prawne podlegające jurysdykcji FR nie będą mogły zawierać jakichkolwiek transakcji z osobami fizycznymi i prawnymi, które znajdą się na krajowej liście sankcyjnej. Przewiduje też zakaz dostarczania towarów i surowców do takich podmiotów. Dekret zobowiązywał rząd do przygotowania listy objętych restrykcjami w ciągu 10 dni.
Decyzja o nałożeniu restrykcji na wybrane unijne spółki gazowe jest motywowana politycznie i stanowi rodzaj kontrsankcji wobec partnerów zachodnich. Umieszczenie na liście sankcyjnej spółki Gazprom Germania GmbH i podmiotów przez nią kontrolowanych lub z nią powiązanych to skutek wcześniejszej decyzji niemieckich władz o objęciu GG zarządem powierniczym (szerzej zob. Gazowa zimna wojna? Przejęcie przez Niemcy kontroli nad Gazprom Germania GmbH). Z kolei nałożenie obostrzeń na EuRoPol GAZ stanowi z jednej strony odpowiedź na restrykcje wprowadzone względem rosyjskich podmiotów (objęto nimi m.in. Gazprom) 26 kwietnia przez Polskę, a z drugiej – reakcję na konsekwentne działania RP na rzecz uniezależniania się od dostaw surowców energetycznych z Rosji oraz na postulaty Warszawy odnośnie do zaostrzania sankcji wobec Moskwy.
Trudno przewidzieć, jakie będą pełne prawne i ekonomiczne konsekwencje podjętych przez Kreml decyzji. Z jednej strony już 12 maja w godzinach popołudniowych Gazprom poinformował, że ze względu na sankcje nie będzie w przyszłości wykorzystywał gazociągu Jamał–Europa do eksportu surowca do odbiorców europejskich. Ponadto według doniesień medialnych z 12 maja dostawy rosyjskiego gazu do spółek zależnych od Gazprom Germanii mają zostać wstrzymane. Z drugiej strony – choć dekret zakazuje zawierania jakichkolwiek transakcji z podmiotami objętymi sankcjami oraz wywiązywania się z zapisów umów już z nimi zawartych, to jednocześnie postanowienie rządu przewiduje możliwość przyznawania przez rosyjskie władze czasowych wyłączeń spod wprowadzonych restrykcji. Co więcej, zarówno dekret prezydencki, jak i pierwszy akt wykonawczy przyjęty przez rząd wskazują na to, że praktyka ich stosowania będzie miała charakter arbitralny, a rozstrzygnięcia będą zależały od dynamiki relacji politycznych Rosji z poszczególnymi państwami zachodnimi. Wydaje się zatem bardzo prawdopodobne, że władze w Moskwie postarają się wykorzystywać ten instrument do generowania lub wzmacniania podziałów na Zachodzie (m.in. poprzez wprowadzanie restrykcji wymierzonych w indywidualne podmioty tylko z wybranych krajów), a także samodzielnie decydować o materialnym zakresie wprowadzanych sankcji.
Strona niemiecka jest jak dotąd ostrożna w ocenie wpływu rosyjskich restrykcji na bezpieczeństwo zaopatrzenia RFN w gaz. Zarówno władze, jak i branża energetyczna wskazują, że pełen ogląd sytuacji umożliwi obserwacja zmian w przepływie surowca w najbliższych dniach. Zdaniem wicekanclerza Roberta Habecka sankcje oznaczają anulowanie kontraktów na dostarczanie 10 mln m sześc. gazu dziennie, co ma odpowiadać ok. 3 procent wolumenu rosyjskich dostaw do końca roku. Taką ilość da się wprawdzie zastąpić z innych źródeł, lecz nowe umowy będą zawierały o wiele wyższe ceny produktu. Grozi to poważnymi stratami finansowymi dla dotkniętych restrykcjami spółek dystrybuujących rosyjski surowiec (takich jak np. Wingas, która ma 20 procent udziałów w niemieckim rynku), a w skrajnych przypadkach – niemożnością realizacji kontraktów lub bankructwem. W obawie przed takim scenariuszem, który wywołałby reakcję łańcuchową uderzającą także w odbiorców końcowych, Berlin zagwarantował objętym sankcjami spółkom pomoc finansową na pokrycie strat. Według Habecka aktualnie nie ma potrzeby zarządzania w RFN stanu alarmowego w obszarze zaopatrzenia w gaz (30 marca wprowadzono tam pierwszy w trzystopniowej skali stan wczesnego ostrzeżenia).
Mimo że Berlin uznał działanie Rosji za kolejny etap eskalacji i dowód na używanie przez Moskwę handlu surowcami jako broni politycznej, Niemcy zakładają obecnie, że Gazprom zamierza kontynuować dostawy gazu do pozostałych podmiotów na Zachodzie. Zdaniem Federalnej Agencji Sieci wskazywałoby na to nieobjęcie sankcjami spółki Gascade – operatora kluczowych szlaków przesyłowych gazu w RFN (w tym m.in. Nord Streamu 1 i jego odnóg NEL i OPAL) – w której Gazprom Germania posiada blisko połowę udziałów. Zakończenie współpracy z Gascade de facto uniemożliwiłoby dystrybucję rosyjskiego surowca w Niemczech. Paradoksalnie władze pozytywnie oceniły objęcie restrykcjami spółki Astora, która zarządza największym w RFN magazynem gazu w Rehden. Oznacza to bowiem dobrowolną rezygnację z zarezerwowanych przez Rosjan przepustowości i odblokowanie możliwości wypełnienia pustego obecnie obiektu surowcem z innych źródeł.
Źródło: Ośrodek Studiów Wschodnich
Embargo naftowe wisi na włosku, a Rosjanie punktują słabość Komisji