Karpiński: Węgiel zamiast gazu w Puławach? A co z Korytarzem Norweskim? (ROZMOWA)

5 maja 2017, 07:31 Energetyka

Włodzimierz Karpiński, poseł Platformy Obywatelskiej, były minister Skarbu Państwa, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, komentuje politykę energetyczną obecnego rządu. Krytykuje kurs na węgiel. Chwali Korytarz Norweski.

fot. Ministerstwo Skarbu Państwa

BiznesAlert.pl: Kilka dni temu Azoty Puławy ogłosiły, że rezygnują z budowy bloku gazowo-parowego na rzecz bloku węglowego. Jak ocenia Pan tę decyzję?

Włodzimierz Karpiński: Było to dla mnie duże zaskoczenie. O argumenty należy pytać władze spółki. Nie widzę jednak na obecnym etapie żadnych racjonalnych przesłanek zmian podjętej wcześniej decyzji. Oceniając tę decyzję, należy znać kontekst lokalny. Zakład w Puławach to największa firma w Grupie Azoty. W starej elektrociepłowni spala się obecnie 0,5 mln ton węgla. Trzeba ją zmodernizować.

Zgodnie z zamierzeniami budowie nowego bloku parowo-gazowego miała towarzyszyć modernizacja przestarzałego bloku węglowego. Bezpieczeństwo dostaw energii miało się zatem opierać na dwóch filarach – węglu i gazie. Wydano już w tym zakresie stosowne decyzje w postaci pozwoleń na budowę oraz zgody środowiskowe. Zmiana technologii wiąże się z korektą tych decyzji, także na poziomie gmin.

Powstanie tego bloku znacząco zwiększyłoby dostawy energii dla całej Grupy i przełożyłoby się na zwiększenie bezpieczeństwa koncernu, nawet jeśli okazałoby się, że pojawiają się nadwyżki energii elektrycznej. Dodajmy, że blok gazowo-parowy miał powstać w oparciu o najnowocześniejsze technologie. Zgodnie z oficjalnymi danymi do realizacji inwestycji zgłosił się Siemens oraz General Electric.

Jak można ocenić tę decyzję z punktu widzenia projektów dywersyfikacyjnych w sektorze gazowym?

Rząd PO – PSL radykalnie poprawił bezpieczeństwo dostaw gazu ziemnego do Polski. Zmniejszono uzależnienie dostaw z kierunku wschodniego. Po oddaniu do użytku Gazoportu oraz budowie połączeń międzysystemowych z naszymi sąsiadami, Polska może sprowadzić 90 proc. dostaw gazu z kierunku innego niż wschodni. Gazoport może rocznie przyjąć do 5 mld m3 gazu. Po jego rozbudowie możliwości te wzrosną do 7,5 mld m3.

Mamy także krajowe wydobycie na poziomie 4,5 mld m3. Gazociągami musimy więc zakupić ok. 5 mld m3, ponieważ konsumpcja błękitnego paliwa w Polsce sięga ok. 15 mld m3. Dzięki rozbudowie połączeń międzystemowych z Niemcami może importować gaz z kierunku zachodniego. Obecny rząd chce wybudować Korytarz Norweski, aby importować do Polski gaz z Norwegii.

Ideę dywersyfikacji dostaw gazu do Polski należy jak najbardziej popierać, także w tym zakresie. Projekt zakłada import 10 mld m3 gazu. Inwestując w tego typu projekty, należy poszukiwać zbytu na dodatkowe ilości gazu. W tym kontekście odstąpienie od budowy bloku gazowo-parowego w Puławach budzi wątpliwości. Tu widać chaos w działaniach poszczególnych ministerstw jedno chce sprowadzić więcej gazu, a drugie podejmuje decyzję o ograniczeniu jego konsumcji.

Jak ocenia Pan realizację budowy Baltic Pipe, a więc elementu Korytarza Norweskiego?

Przed realizacją każdej tego typu inwestycji należy zdefiniować politykę bezpieczeństwa. Rząd PO – PSL definiował ją jasno – czego najlepszym przykładem była budowa Gazoportu, połączeń z naszymi sąsiadami i budowa nowych gazociągów przesyłowych. Wartością Gazoportu jest sam fakt jego posiadania. Jeśli dane państwo dysponuje takim obiektem, wpływa to także na ocenę sytuacji dotychczasowego dostawcy, który dostrzega, że klient ma alternatywę.

Zgodnie z naszymi planami terminal LNG miał być podstawą powstania regionalnego hubu gazowego w regionie. Popularność gazu na Bałtyku będzie rosnąć w kontekście dyrektywy siarkowej. Pojawiają się dodatkowe możliwości zwiększenia rentowności obiektu w postaci bunkrowania statków czy przeładunku na mniejsze jednostki czy cysterny. Naszym zamierzeniem była budowa Korytarza Północ – Południe i połączenia z chorwackim terminalem LNG na wyspie Krk oraz rozbudowa połączeń międzysystemowych. Zamierzenie w postaci budowy nowego połączenia gazowego – Korytarza Norweskiego – wpisuje się w tę politykę dywersyfikacji i należy go poprzeć. O konkretach będziemy mogli jednak mówić, kiedy pojawią się pierwsze kontrakty. Projekt musi „spinać się” biznesowo. Dla Norwegów podstawą jest zagwarantowanie opłacalności projektu. W Polsce jego znaczenie biznesowe jest równie ważne co bezpieczeństwo energetyczne. Waga tego projektu rośnie, jeśli dostrzeżemy, że rosyjskie firmy mają udziały w firmach energetycznych zajmujących się dystrybucją i przesyłem na terenie byłego NRD.

Dysponując Gazoportem i Korytarzem Norweskim, będziemy całkowicie niezależni. Potrzebujemy jednak uruchomić poszukiwania zbytu na ten surowiec. Ponownie powtórzę to, co powiedziałem na początku. W sektorze gazowym, podobnie jak w chemicznym, potrzebna jest skuteczna dyplomacja na poziomie rządów i firm. W tym kontekście rezygnacja z budowy bloku parowo-gazowego, który konsumowałby rocznie ok 1 mld m3 gazu, budzi zastanowienie. Przykład ten pokazuje, że w polityce obecnego rządu brakuje wspólnego mianownika w postaci nośników energii. To wymaga opracowania nowego miksu energetycznego.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki