Jako szansę postrzegam perspektywę realizacji programu inwestycyjnego, który powinien doprowadzić do unowocześnienia oraz zrównoważonego rozwoju systemów elektroenergetycznych w Europie. Szansą jest też reforma rynków energii, która wprowadziłaby nas w wiek XXI. Dzisiejsza energetyka w Polsce – zarówno technologie, jak i rozwiązania rynkowe – jest głęboko zakorzeniona w wieku XX. Zagrożenia to cała wiązka forsowanych rozwiązań systemowych, których głównym motorem jest ideologia. Tak postrzegam plany przekazania na mocy kodeksów sieci do RSCIs (Regional Security Coordination Initiatives; ; Regionalne Centra Koordynacji – przyp. red.) decyzji o uruchamianiu dwu – i wielostronnych środków zaradczych, czy jeszcze dalej idący pomysł utworzenia paneuropejskiego operatora systemu przesyłowego. Nie dostrzegam w nich żadnej korzyści w kontekście wzrostu bezpieczeństwa lub poprawy efektywności ekonomicznej dostaw energii do odbiorców. Podobnie nie służy temu promowanie, jako jedynego słusznego rozwiązania, modelu self-dispatchingu jednostek wytwórczych. W sektorze wytwarzania nasze argumenty przeciwko lansowaniu jedynego słusznego scenariusza dekarbonizacji przez subsydiowanie nieefektywnych źródeł niestabilnych są tak oczywiste i były tak często powtarzane, że brzmią już niemal jak frazes i komunał, a mimo to wydają się nie trafiać do wielu spośród europejskich decydentów. Rezultatem subsydiowania OZE i preferencji w dostępie do sieci i rynku jest to, że źródła odnawialne są zdolne sprzedawać energię elektryczną za ceny, które źródłom pracującym stabilnie nie pozwalają na odzyskanie kosztów stałych. Tymczasem decydenci z Brukseli, jeżeli w ogóle rozważają zmianę paradygmatu swej polityki, to raczej przez modyfikację warunków konkurowania dla źródeł termicznych przy pomocy manipulowania rynkiem uprawnień emisyjnych albo wprowadzanie obowiązków „etykietowania” energii i mierzenia śladu węglowego w produkcji przemysłowej. W odległej perspektywie widzą rynek energii i system elektroenergetyczny jako luźną federację prosumenckich wysp wytwórczych, co zważywszy na prawa fizyki i ceny dostępnych dzisiaj oraz w nieodległej przyszłości technologii nijak się ma ani do postulatu przystępności cen, ani do bezpieczeństwa dostaw. Sprostać wyzwaniom płynącym z zagrożenia, którym jest konsekwentne wdrażanie europejskich ram prawnych wspierających tę rozideologizowaną wizję, nie będzie łatwo.
Energetyka w Polsce stoi przed koniecznością wdrożenia zmian zasad regulacyjnych w zakresie rynku energii i rynku bilansującego, a także wobec podjętych prac nad wdrożeniem rynku mocy. Jakie są oczekiwania spółki przesyłowej w tym zakresie wobec podsektora dystrybucji?
Jeżeli prowadzone studia nad wdrożeniem rynku dwutowarowego przywiodą do konkluzji, że mechanizm wynagradzania za moc jest niezbędny dla odzyskania przez wytwórców zdolności do realizacji inwestycji odtworzeniowych, to rola OSD będzie istotna. W znanych mi rozwiązaniach to OSD wspierają OSP w certyfikacji jednostek wytwórczych przyłączonych do sieci dystrybucyjnej. OSD biorą również udział w kontroli, czy wytwórca przyłączony do sieci dystrybucyjnej w sytuacjach deficytu mocy w systemie brał udział w bilansowaniu zgodnie z jego zobowiązaniami z rynku mocy. Jeśli będzie wdrażany rynek mocy, to OSD będą brać udział w administrowaniu nim. W każdym przypadku należy oczywiście pamiętać o konieczności rozbudowy i modernizacji linii 110 kV, szczególnie w tych węzłach sieci, gdzie takie linie wspierają wyprowadzenie mocy ze źródeł systemowych.
Efektywność energetyczna to także ograniczanie strat przesyłowych. Czy rozważane jest zbudowanie szyny stałoprądowej – wzorem naszych zachodnich sąsiadów – z południa kraju na północ, aby właśnie ograniczyć straty przesyłowe?
Szyna stałoprądowa to wyzwanie technologiczne i organizacyjne; literatura przedmiotu podaje, że przesył linią napowietrzną prądu stałego staje się opłacalny na dystansie między 500 a 800 km. Byłaby to zatem najdłuższa linia energetyczna kraju. Naprawdę dużym wyzwaniem jest terminowe i efektywne oddawanie do użytku kolejnych odcinków naszych konwencjonalnych linii elektroenergetycznych 400 kV, którymi moc jest przesyłana do miejsc odbioru położonych na ich drodze z północy do centrum i dalej, na południe kraju. Należy podkreślić, że parametry przewodów roboczych linii 400 kV cały czas poprawiamy we współpracy z ośrodkami naukowo-technicznymi. Budowa szyny stałoprądowej wymagałaby jeszcze sprawniejszej koordynacji projektów inwestycyjnych i wymusiłaby zaangażowanie dużo większych zasobów w stosunku do porównywalnej rozbudowy sieci 400 kV. Posiadanie takiej szyny sprawia też wyzwania z punktu widzenia prowadzenia ruchu – jak spełnić kryterium bezpieczeństwa n-1 dla takiego połączenia? Proszę spojrzeć na pojawiające się co chwila enuncjacje o rozszerzeniu wyspy bursztyńskiej w zachodniej Ukrainie. Przecież tam pełne wykorzystanie w nowym układzie systemowym zdolności przesyłowych bardzo długiej linii Rzeszów – Chmielnicka rozbija się o spełnienie kryterium bezpieczeństwa na wypadek jej awaryjnego wyłączenia (brak zdolności rezerwacji całej możliwej do przesłania mocy przez pozostałe elementy systemu). Mam poważne wątpliwości, czy poziom strat przesyłowych w naszym systemie uzasadnia porywanie się na taką inwestycję. Nie jestem też przekonany, czy dzisiejsze lub prognozowane rozkłady generacji oraz poboru mocy (szczególnie na południu kraju) uzasadniają takie zamierzenie. Myślę, że topologia KSE po realizacji naszego planu rozwoju do 2025 roku będzie optymalna, nawet przy założeniu wzrostu mocy zainstalowanej źródeł niestabilnych w Polsce północnej do poziomu 8-9 GW.
Pojawiają się ostatnio różne opinie na temat energetyki atomowej. Czy widzi Pan szanse na rozpoczęcie projektu elektrowni jądrowej w naszym kraju w ciągu najbliższych 10 lat?
Osobiście jestem entuzjastą energetyki jądrowej i chętnie bym takie szanse widział. Ze swej strony deklaruję, że PSE udzielą niezbędnego wsparcia dla analiz i ewentualnej realizacji projektów jądrowych w obszarze krajowego systemu energetycznego, jeżeli będzie taka potrzeba. Zapewnienie przyłączenia i wyprowadzenie mocy z nowych elektrowni to nasz obowiązek ustawowy. Co do realistycznej oceny szans, to jestem jednak, eufemistycznie rzecz ujmując, umiarkowanym optymistą.
Jakie jest Pana spojrzenie na problematykę OZE, zarówno w aspekcie przyłączeń, jak i prowadzenia ruchu tych źródeł?
Sprzyjam następującym rozwiązaniom: po pierwsze, OZE nie powinny się cieszyć pierwszeństwem w dostępie do sieci i rynku; po drugie, OZE, jeżeli nie są jednostkami mikrogeneracji, powinny podlegać ogólnym zasadom w zakresie odpowiedzialności za bilansowanie; po trzecie, limit przyłączeń powinien stanowić – dostosowany do możliwości każdego kraju – cel udziału OZE w miksie i powinniśmy ich przyłączać dokładnie tyle, ile wymagane jest do osiągnięcia tego celu. Rynek działający na tych trzech prostych, niezbyt oryginalnych, bo zaczerpniętych z niemieckiej literatury przedmiotu, zasadach byłby zdrowszy i nie powodowałby nadmiernego obciążenia dla odbiorców. Ich wdrożenie wymagałoby jednak szerokiego konsensu politycznego w Europie, a warunkiem kompromisu najprawdopodobniej byłaby zgoda na pełne podporządkowanie sektora wytwarzania regulacjom dotyczącym handlu emisjami GHG.
Jakie działania, których potrzeba wynika głównie z bilansu energii pochodzącej z OZE, podejmuje PSE w zakresie międzynarodowych regulacji w celu zminimalizowania przepływów zakłócających pracę KSE?
Czynnie wspieramy pracę nad CCR (Capacity Calculation Region – regiony wyznaczania zdolności przesyłowych – przyp. red.) dla regionów CEE i CWE. Od tego, czy wdrożymy w terminie wymaganym przez rozporządzenie CACM* metodę flow-based allocation zależy systemowe zwalczenie problemu przepływów niegrafikowych. Bierzemy również udział w pracach nad implementacją opinii ACER (Agencja ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki – przyp. red.) dotyczącej przekroju austriacko-niemieckiego. Z naszymi partnerami z sąsiedniego niemieckiego operatora 50 Hz GmbH ustalamy natomiast szczegóły pracy systemu oraz podział kosztów stosowania środków zaradczych po uruchomieniu przesuwnika fazowego w Mikułowej. Wszystko, co robimy, ma na celu ograniczenie przepływów nieplanowych dla zapewnienia bezpieczeństwa pracy połączonych systemów i – na tyle, na ile będzie to możliwe – uwolnienie części transgranicznych zdolności przesyłowych do wykorzystania przez polskich uczestników rynku.
Czy dla realizacji inwestycji w sieci przesyłowe ustawa z 24 lipca ub.r. o przygotowaniu i realizacji strategicznych inwestycji w zakresie sieci przesyłowych jest – z punktu widzenia kierowanej przez Pana Prezesa spółki – wystarczająca, czy nadal jednym z priorytetów powinno być uchwalenie ustawy o korytarzach przesyłowych?
Specustawę postrzegam jako program minimum – trochę więcej niż protezę, ale mniej niż funkcjonalne, docelowe rozwiązanie problemów związanych z realizacją inwestycji nie tylko przez elektroenergetycznego OSP, ale też przez inne podmioty rozwijające infrastrukturę liniową. Chciałbym, by takie docelowe rozwiązanie ułatwiało pozyskiwanie prawa drogi w już istniejących korytarzach: dróg krajowych, gazociągów, linii kolejowych, oczywiście przy poszanowaniu praw właścicieli nieruchomości i za adekwatnym odszkodowaniem. Na tym właśnie zasadza się idea korytarza przesyłowego – istniejącego i planowanego do ustanowienia. Zintegrowane podejście do planowania przestrzennego obiektów infrastruktury liniowej w takich korytarzach ułatwiłoby realizację inwestycji, które przecież są wykonywane dla potrzeb odbiorców różnego rodzaju mediów.
Jak ocenia Pan Prezes współpracę ze stowarzyszeniami branżowymi, takimi jak PTPiREE? Jaką rolę w tym współdziałaniu dostrzega Pan zarówno po stronie PSE, jak i PTPiREE?
PTPiREE to organizacja z dużym potencjałem. Dla mnie to przede wszystkim forum dialogu między samymi OSD, ale też, w części spraw, pomiędzy OSD i OSP. Polityczna agenda Komisji Europejskiej tworzy wyzwania, na które odpowiedzią może być tylko ścisła współpraca operatorów obydwu szczebli. Kto wie, czy w przyszłości, wraz z rozwojem technologii smart grids, nie nastąpi przemodelowanie rynku, w kierunku integracji zadań operatorskich. Dziś brzmi to jak mrzonka i stoi w bezpośredniej sprzeczności z modelem biznesu przedsiębiorstw zintegrowanych pionowo, ale chciałbym przypomnieć, że w połowie lat dziewięćdziesiątych plany Komisji Europejskiej narzucenia w ciągu dekady konsekwentnego unbundlingu i wydzielenia przedsiębiorstw odpowiedzialnych za przesył też brzmiały jak political fiction. Współpracować, wymieniać doświadczenia i wizje musimy już dzisiaj, by być lepiej przygotowanymi do wyzwań płynących z ograniczeń technicznych, politycznych i regulacyjnych naszych modeli biznesu.
Rozmawiał Andrzej Pazda
Źródło: Energia Elektryczna/CIRE.pl