Koczan: W sprawie Turowa stoimy pod ścianą, z rewolwerem przystawionym do głowy

27 września 2021, 07:20 Energetyka

 – Stoimy pod ścianą, z rewolwerem przystawionym do głowy. Dalsze przeciąganie negocjacji może tylko pogorszyć naszą sytuację – pisze dr Marcin Koczan z Instytut Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, o negocjacjach w sprawie Kopalni Turów między Polską a Czechami.

Kopalnia Turów. Fot.: Ministerstwo Energii
Kopalnia Turów. Fot.: Ministerstwo Energii

Mija już czwarty miesiąc od kiedy sędzina Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Silva de Lapuerta ogłosiła postanowienie o tymczasowym zatrzymaniu wydobycia w Kopalni Turów. Pomimo deklaracji premiera Mateusza Morawieckiego o szybkim i polubownym zakończeniu sporu, polsko-czeskie negocjacje nadal trwają. Może je zintensyfikować decyzja TSUE (z 20.09.2021 r.) o nałożeniu na Polskę kary finansowej za niestosowanie się do orzeczonego środka zabezpieczającego.

Zaangażowani w rozmowy przedstawiciele polskiego rządu podkreślają, że pozycja negocjacyjna Czechów jest silna. Czeskie media (Źródło) informowały niedawno, że jedną z głównych rozbieżności jest kwestia konsekwencji ewentualnego niewykonywania przez polską stronę warunków umowy. Praga chce zapisu w międzyrządowej umowie, że to unijny sąd będzie oceniał ewentualne niewykonanie, lub niewłaściwe wykonanie postanowień umowy i nakładał kary finansowe. Zdaniem zaangażowanych w negocjacje czeskich urzędników Warszawa nie chce się na to zgodzić. Z kolei Praga nie może tego odpuścić. Jeżeli spór nie zostanie rozstrzygnięty na podstawie artykułu 273 Traktatu o funkcjonowaniu UE, to w przypadku opieszałości w wykonywaniu porozumienia, Praga znów będzie skazana na dwustronne negocjacje z Warszawą. Z tym Czesi mają raczej niemiłe doświadczenia. Przez długi czas czuli się ignorowani przez Polaków, kiedy jeszcze przed oddaniem sprawy do TSUE próbowali spór załatwić polubownie. 

Czy jest szansa na szybkie zawarcie porozumienia w sprawie Turowa? Na podstawie wypowiedzi wysokich przedstawicieli obu państw, można przyjąć, że jest to raczej mało prawdopodobne. Zarówno przewodniczący Senatu Republiki Czeskiej  Miloš Vystrčil w wywiadzie dla Rzeczpospolitej (RP, 02.IX.2021 r. s. A6) a także minister aktywów państwowych Jacek Sasin na Forum Ekonomiczny w Karpaczu sugerowali, że na finalne rozstrzygnięcia sporu przyjdzie poczekać.   8-9 października odbędą się wybory parlamentarne w Czechach. Jeszcze w czerwcu Premier Mateusz Morawiecki był „głęboko przekonany, że Polsce nie grożą kary finansowe w sprawie kopalni Turów” a w niedawnym wywiadzie dla RMF FM określił spór jako lokalny i zasugerował, że „toczy się z cieniu wyborów” i liczył, że po „wyborach temperatura sporu opadnie”. 

Trudno powiedzieć, na podstawie jakich przesłanek, niektórzy politycy w Polsce, są głęboko przekonani, że zaraz po wyborach nastąpi oczekiwany przełom negocjacyjny. Niewiele wskazuje na to, że po elekcji szybko powstanie rząd w Czechach, który będzie skłonny zawrzeć porozumienie po myśli Warszawy. Wiele natomiast wskazuje na to, że zmieni się rządzący w Czechach układ polityczny. Spore szanse na wygranie wyborów ma postępowa partia Piratów kierowana przez Ivana Bartoš’a. Nawet jeżeli do tego dojdzie, Piraci będą skazani na długie i trudne rozmowy koalicyjne, prawdopodobnie z koalicją Razem (SPOLU), w której skład wchodzą partie chadeckie i konserwatywne. Warto przypomnieć, że w poprzednich wyborach, które odbyły się 20 i 21 października 2017 roku wygrała Partia ANO Andreaja Babiša zdobywając 35% głosów. To relatywnie wysokie poparcie przełożyło się na 78 mandatów w 200 osobowej Izbie Poselskiej. Partia ANO zmuszona była szukać koalicjantów. Długie i trudne rozmowy nie przyniosły jednak sukcesu i ostatecznie dopiero 13 grudnia 2017 roku powołano rząd mniejszościowy Andrieja Babiš’a, ponad 7 tygodni po wyborach.

Do wyborów w Czechach zostało ponad dwa tygodnie. Jeżeli negocjacje w sprawie tworzenia rządu potrwają podobnie długo jak cztery lata temu, jesteśmy skazani na 8-9 tygodni oczekiwania na nowy rząd. Jak długo potrwa finalizowanie negocjacji w sprawie Turowa z nowym rządem? Trudno powiedzieć, ale jeżeli szybko nie dojdzie do przełomu, to za dwa miesiące niewywiązywania się z postanowienia zabezpieczającego wstrzymującego wydobycie w kopalni Turów zapłacimy 30 mln euro (oczywiście jeżeli w tzw. między czasie TSUE nie zdecyduje się podnieść wysokości kary). W żaden sposób nie pokryje to roszczeń strony czeskiej wycenianych na ok 50 mln euro. Te i tak będziemy musieli pokryć jeżeli chcemy uniknąć postępowania przed TSUE. Należy zgodzić się z wiceministrem spraw zagranicznych Czech Martinem Smolka, że zasądzenie kary finansowej może dać nowy impuls negocjacyjny. Stoimy pod ścianą, z rewolwerem przystawionym do głowy. Dalsze przeciąganie negocjacji może tylko pogorszyć naszą sytuację. 

Tymczasem równolegle do sporu politycznego toczy się spór prawny. TSUE wyznaczył posiedzenie w spawie czeskiego wniosku o stwierdzenie naruszania unijnych przepisów w procesie przedłużenia koncesji dla kopalni Turów na 9 listopada. Postępowanie przed sądem niesie za sobą pewne ryzyka dotyczące finalnego rozstrzygnięcia sporych kwestii. Jeżeli TSUE stwierdzi naruszenie prawa, co jest dość prawdopodobne, może wezwać do jego usunięcia zezwalając kopalni na tymczasowe działanie, ale także może orzec zawieszenie wydobycia do czasu usunięcia wad prawnych. Drugi scenariusz będzie dla Polski niezwykle bolesny.