Kolejne referendum w Holandii? Tym razem może zagrozić TTIP

15 kwietnia 2016, 14:30 Alert

(EurActiv.pl)

Holendrzy po referendum ws. umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą żądają przeprowadzenia następnego. Tym razem miałoby ono dotyczyć Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP).

Na 9 dni po tym, jak obywatele wyrazili swoje zdanie na temat umowy stowarzyszeniowej UE i Ukrainy, ponad 100 tys. obywateli Holandii już poparło petycję dotyczącą organizacji kolejnego referendum. Tym razem ma ono dotyczyć Transatlantyckiego Partnerstwa na rzecz Handlu i Inwestycji (TTIP).

By ono się odbyło, pod wnioskiem o przeprowadzenie niewiążącego referendum potrzebne jest trzysta tys. podpisów. Jednak zanim będzie mogło dojść do referendum, negocjacje TTIP muszą się zakończyć.

Porozumienie handlowe

TTIP jest inicjatywą, która ma doprowadzić do utworzenia strefy wolnego handlu pomiędzy UE i USA. Porozumienie ujednolici normy techniczne, jak również zniesie lub ograniczy wciąż istniejące bariery handlowe między UE i USA.

Zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej, gospodarka unijna zyska na Partnerstwie około 120 mld euro (0,5 proc. PKB UE), a Stany Zjednoczone zyskają 38 mld euro. Jednak ostateczny kształt TTIP ani czas jego wejścia nie jest jeszcze znany, co utrudnia dokładne szacunki.

Inicjatorzy

Głównym inicjatorem przeprowadzenia kolejnego referendum w Holandii jest Partia Socjalistyczna (Socialistische Partij). To największa partia opozycyjna, która posiada  15 miejsc (10 proc.) w niższej izbie parlamentu.

Rzecznik prasowy partii Jasper Van Dijk powiedział EurActiv, że to kilkumiesięczna kampania przed poprzednim referendum dodaje impetu działaniom nad nową propozycją. „Dużą rolę w zainicjowaniu projektu referendum odegrały też organizacje pozarządowe”, dodał Van Dijk. To właśnie ich działalność miała rozbudzić społeczną wyobraźnię i zwrócić uwagę obywateli na negocjowaną umowę handlową z USA.

Pośpiech legislacyjny

Umowa między UE a USA jest negocjowana od 2013 r. Niejawność negocjacji wzbudziła obawy obywateli, którzy są zaniepokojeni brakiem dostępu do szczegółowych informacji. By uspokoić i zmniejszyć kontrowersje wśród Europejczyków, Komisja Europejska opublikowała na początku 2016 r. dokumenty zawierające europejskie propozycje dotyczące TTIP.

Negocjatorzy obu stron dokładają wszelkich starań, aby sfinalizować rozmowy do zakończenia kadencji amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy w styczniu 2017 r. Jeśli nie uda się dojść do porozumienia do tego czasu, wspólny projekt umowy handlowej UE i USA może odsunąć się w czasie. Zarówno republikański kandydat na prezydenta Donald Trump, jak i demokrata Bernie Sanders, który również stara się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych mają zastrzeżenia co do umów o wolnym handlu.

Jednak samo podpisanie kontrowersyjnej umowy nie wystarczy, by zaczęła ona obowiązywać. Zgodnie z prawem UE, najpierw Parlament Europejski musi ratyfikować umowę, a następnie wszystkie parlamenty narodowe 28 państw. Konieczna jest także ratyfikacja przez stronę amerykańską. Dopiero po tym procesie umowa wejdzie w życie.

Referendum zagrożeniem dla TTIP?

Chociaż planowane referendum będzie miało status konsultacyjny i jego wynik nie przyniesie żadnych wiążących skutków prawnych, to może stać się silnym narzędziem nacisku na przyszłe decyzje podejmowane przez holenderskich posłów.

Holendrzy już w 2005 r. pokazali, że nie zgadzają się ze wszystkimi propozycjami przedkładanymi przez UE. W europejskim referendum konstytucyjnym dotyczącym ratyfikacji traktatu ustanawiającego konstytucję dla Europy. 61,6 proc. wyborców zagłosowało przeciw unijnej konstytucji, co w efekcie doprowadziło do zatrzymania procesu ratyfikacyjnego, jako że zgodnie z ówczesnym prawem referendum wiązało prawnie polityków Holandii.

Ta sytuacja zainspirowała zmiany w prawie i wprowadzenie referendów umożliwiających wyrażenie zdania przez obywateli, ale pozbawionych wiążących skutków prawnych, jeśli do urn pójdzie mniej niż 30 proc. obywateli. W przypadku odrzucenia danej kwestii przez więcej niż 50 proc. głosujących przy frekwencji ponad 30 proc. wejście w życie danego aktu prawnego musi zostać zawieszone.