Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (MSC) rozpoczynająca się 14 lutego to okazja do konstruktywnego dialogu, ale zapewne również do mniej konstruktywnych uszczypliwości. A powodów do nich jest sporo, szczególnie na płaszczyźnie transatlantyckiej o Nord Stream 2 i szerzej, w sprawie polityki klimatycznej – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Nord Stream 2 na tapecie?
MSC w 2019 przebiegło pod znakiem gazociągu Nord Stream 2, który uwypuklił wiele różnic w podejściu do bezpieczeństwa energetycznego takich państwa jak Niemcy, Austria czy Holandia od państw na wschód od Odry z Polską i państwami nadbałtyckimi na czele. Symbolem zeszłorocznego wydarzenia stała się krytyka wiceprezydenta USA Mike Pence’a pod adresem Kanclerz Federalnej Angeli Merkel, która podczas wystąpienia powiedziała, że ważną kwestią jest, aby Europa zachowała suwerenność w zakresie dostaw gazu i różnorodności kierunków z którego go pozyskuje. Jej wypowiedź dotyczyła kontrowersji związanych z budową Nord Stream 2. Pence odpowiedział jej słowami: „Nie możemy wzmacniać Zachodu poprzez uzależnianie się od Wschodu”.
Oczywiście, w tych narracyjnych dysputach istotny jest kontekst, który różni się diametralnie w zależności od tego o kogo chodzi. W przypadku Niemiec, które sprowadzają ok 30 procent gazu z Rosji, Nord Stream 2 nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla systemu energetycznego. Jest natomiast narzędziem, które pozwoli wzmocnić niemiecką pozycję w roli regionalnego hubu gazowego. Dla Polski, która dla odmiany pozyskuje z wschodniego kierunku ponad 60 procent (co i tak uległo radykalnej zmianie w stosunku do lat poprzednich) nowe szlaki dostaw gazu z pominięciem Europy Środkowej wciąż tworzą ryzyko potencjalnego szantażu gazowego z rosyjskiej strony. Dla Stanów Zjednoczonych, Nord Stream 2 jest narzędziem zwiększania wpływów rosyjskich w Europie Środkowo-Wschodnej. Ta konstelacja tworzy przeciwległe orbity interesów różnych stron i stawia po przeciwległych końcach barykady, w zależności od interesów.
Tegoroczna edycja MSC może być kolejną okazją do konfrontacji pomiędzy transatlantyckimi sojusznikami projekt Nord Stream 2, którego część tych sojuszników jest jego aktywnymi interesariuszami. Zwłaszcza, w kontekście nałożonych sankcji na Nord Stream 2 przez USA w grudniu 2019 roku. W tym momencie zmaterializowały się ostrzeżenia Mike Pence’a, które zostały wyartykułowane m.in. rok wcześniej w Monachium. Przedsmak atmosfery na kilka tygodni przed rozpoczęciem Monachijskiej konferencji zaserwował jej szef, Wolfgang Ischinger, który w wywiadzie co prawda przyznał, że Północny Potok 2 jest projektem politycznym realizowanym przez Rosję, jednocześnie wskazując na konieczność jego dokończenia pomimo obaw i zastrzeżeń innych europejskich państw i USA.
Monachijski raport bezpieczeństwa wspomina o klimacie
We wstępie Monachijskiego Raportu Bezpieczeństwa opublikowanego na początku 2020 roku można wyczytać, że pomimo politycznych różnic pomiędzy Rosją, a Zachodnią Europą ta pierwsza może być wiarygodnym partnerem biznesowym, porównując sytuację z okresu Zimnej Wojny, kiedy to ZSRS w okresie największych napięć nadal dostarczał surowce. Pomijając fakt, że dewizy zarabiane na eksporcie były bardziej potrzebne samym Sowietom niż Zachodowi ich surowce.
W tym roku kolejnym elementem, który może rodzić konflikty pomiędzy uczestnikami są aspekty ekologii i walki ze zmianami klimatu. Wspólnota Europejska nastawiona jest na głęboką redukcje emisji dwutlenku węgla, i chcę przekonać do tego pozostałych globalnych graczy, którzy mają odmienną wizję i podejście. Zmiany klimatu będą jednym z czterech głównych tematów, które będą poruszane podczas konferencji. USA będzie w tym roku reprezentować delegacja niższego szczebla niż rok temu. Na tegoroczne forum nakłada się trwający obecnie kryzys polityczny w Berlinie, którego rezultaty trudno przewidzieć.
Po wydarzeniu w Monachium będziemy bogatsi o wiedzę i kolejną porcję komentarzy, pokazujących w jakim stanie są relację pomiędzy sojusznikami. Tak samo jak publiczność w Polsce, spektakl ten będą obserwować scenarzyści w Moskwie. W końcu, pomysł budowy Nord Stream 2 nakreślili świeżo po aneksji Krymu i rozpoczęciu okupacji wschodniej Ukrainy. Można sądzić, że nawet oni nie sądzili wtedy, że pomimo sankcji, sprzeciwów, czy odezw polityków zachodnioeuropejskich , projekt ten zostanie prawie zrealizowany w ciągu pięciu lat. Prawie, bo Amerykanie go opóźnili, wprowadzając sankcje swoje sankcję. I teraz to zapewne oni będą kreowani w Monachium na najgorszych.