Komisja Europejska otworzyła Gazpromowi dostęp do 80-90 procent przepustowości gazociągu OPAL, który łączy gazociąg Nord Stream z systemem przesyłowym w Czechach. W ubiegłym roku przez OPAL przesłano ok. 20 mld m3 gazu pochodzącego z magistrali Nord Stream (z uwzględnieniem surowca sprzedanego na aukcjach – przyp. red.) oraz 6 mld m3 gazu przesłanego poprzez gazociąg Jamał-Europa. Przypomnijmy, że przepustowość OPAL wynosi 36 mld m3.
Teoretycznie w przyszłym roku Gazprom może zwiększyć przesył gazu z Nord Stream do OPAL o ok. 10 mld m3. Jeżeli dojdzie do sytuacji, w której wtłaczany będzie większy wolumen surowca, to wówczas zmniejszy się tranzyt przez Jamał-Europa, co jest ryzykownym rozwiązaniem. Rzecz w tym, że według prawa Unii Europejskiej wyłączenie gazociągu spoza przepisów trzeciego pakietu energetycznego nie powinno powodować szkody dla systemów przesyłowych w sąsiednich państwach, a zmniejszenie tranzytu przez Polskę spowoduje reakcję ze strony polskiego operatora.
Czy warto wtłaczać 10 mld m3 do gazociągu OPAL? Zdaniem szefa East European Gas Analysis Michaiła Korczemkina – tak, jeżeli surowiec ten będzie przeznaczony dla odbiorców w północnych Niemczech, ale nie należy tego robić poprzez zmniejszenie tranzytu przez Ukrainę.
Zgodnie z wyliczeniami Naftogazu w 2015 roku tranzyt 1000 m3 rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy kosztował 27,53 dolarów. Z kolei według wyliczeń Gazpromu przesłanie analogicznego wolumenu poprzez Nord Stream kosztowało 31,19 dolarów.
Zmniejszenie tranzytu przez terytorium naszych wschodnich sąsiadów o 10 mld m3 pozwoli Gazpromowi zaoszczędzić rocznie 275 mln dolarów. Łączna suma kosztów ponoszonych na Nord Stream nie zależy od przesłanego wolumenu i pozostaje taka sama jak dotychczas, ale pojawiają się dodatkowe wydatki związane z wykorzystywaniem przepustowości gazociągów w Niemczech i Czechach. Do 2029 roku Gazprom zarezerwował sobie przepustowość gazociągów na Słowacji, dzięki czemu ten punkt na liście wydatków utrzymuje się bez zmian, a w przypadku dostaw przez austriacki terminal Baumgarten zostaną one powiększone o koszty na terminalu Lanžhot (na granicy Czech i Słowacji). W rezultacie zmniejszenie tranzytu przez Ukrainę nie spowoduje żadnych zysków ekonomicznych, ale wpłynie na zmniejszenie niezawodności dostaw, ponieważ trasa do punktu wejścia do Nord Stream przebiega poprzez gazociągi, które zimą są całkowicie wypełnione. Wobec tego w przypadku wystarczająco silnych mrozów utrudnione będzie zapełnienie dwóch nitek bałtyckiej magistrali. Przy czym rosyjski system przesyłowy posiada duże rezerwy przepustowości na całej swojej długości – począwszy od Zachodniej Syberii do granicy z Ukrainą.
Ponadto, według Korczemkina, nie można wykluczać próby celowego uszkodzenia nie tylko lądowych, ale i podwodnych gazociągów. Przebiegającego po dnie Bałtyku Nord Stream nie należy określać mianem nieosiągalnego. Trzeba pamiętać, że remont uszkodzonego odcinka gazociągu lądowego zajmuje kilka dni, natomiast podwodnego może trwać kilka miesięcy.
Komisja Europejska zauważa, że Gazprom od samego początku mógł wykorzystywać ponad 50 procent przepustowości OPAL, aby dostarczyć gaz do Czech. W tym celu trzeba było zrealizować tzw. program uwalniania gazu, tzn. sprzedać 3 mld m3 surowca na zasadach UE (nie przekazać lecz sprzedać). W oświadczeniach Komisji informowano, że program ten nigdy nie był wypełniany, a w konsekwencji znaczna część przepustowości gazociągu nie była wykorzystywana.
Co interesujące wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz uważa, że zaoferowanie Gazpromowi dodatkowego dostępu do przepustowości OPAL będzie wykorzystywane jako argument do rezygnacji z budowy Nord Stream 2 i Turkish Stream