J. Perzyński: Koronawirus nie daje spokoju Chinom i zakłóca globalne łańcuchy dostaw

6 września 2021, 07:25 Bezpieczeństwo

Port Ningbo-Zhoushan w prowincji Zhejiang znajduje się na wschodnim wybrzeżu Chin. Jest to trzeci największy na świecie port, który pozwala na łatwy transport i przeładunek towarów z Korei, Japonii czy Tajwanu. Stanowi kluczową rolę w transporcie towarów do Europy i Ameryki Północnej. Niestety w wyniku zakażenia u jednego z pracowników przypadku wariantem Delta, port został zamknięty do odwołania zakłócając globalne łańcuchy dostaw – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Flaga Chin. Źródło: freepik
Flaga Chin. Źródło: freepik

Ningbo-Zhoushan to jeden z najważniejszych portów na świecie i może pochwalić się ogromnymi możliwościami przeładunkowymi. W 2019 roku przeładowane zostało w nim 27,5 milionów TEU. Z kolei w 2020 roku, pomimo problemów z trwającą pandemią, wynik ten udało się poprawić i osiągnąć 28,7 milionów TEU. Obecnie terminal Meishan w porcie Ningbo we wschodnich Chinach wznowił działalność, jednak najprawdopodobniej nie rozwiąże to problemu zakłóconych łańcuchów dostaw.

Globalne łańcuchy dostaw zostały zakłócone przez pandemię koronawirusa, powodując niedobory produktów konsumenckich i zwiększając koszty dostaw towarów tam, gdzie są potrzebne. Port w Ningbo od dawna odgrywa kluczową rolę. Według chińskiego ministerstwa transportu przez ostatnie 12 lat służył jako największy na świecie port pod względem tonażu ładunku, mogąc obsłużyć prawie 1,2 miliarda ton w 2020 roku. Ministerstwo określa go również jako jednym z najbardziej ruchliwych portów na świecie pod względem ruchu kontenerowego.

Informacje o zamknięciu trzeciego największego portu świata, który obsługuje większość ruchu towarowego ze wschodniej Azji, wzbudziła duże obawy na całym świecie. Wraz z potwierdzonymi przypadkami zakażeń wariantem Delta w Chinach, rząd w Pekinie podejmuje ostre środki przeciwdziałaniu rozwoju epidemii w kraju. Do tej pory polityka „zerowej tolerancji” dla koronawirusa w poszczególnych miastach wiązała się z odcięciem miast lub miejscowości od okolicy, otoczenie ich kordonem sanitarnym oraz masowym testowaniem mieszkańców. Obecnie na łamach chińskiego dziennika Dziennika Ludowego pojawił się komunikat, o zamiarze porzucenia restrykcyjnej polityki przez władze centralne. Chińscy i światowi podkreślają, że koronawirusa nie uda się całkowicie wyeliminować, a masowe restrykcje i lokalne lockdowny prowadzą do wyniszczenia lokalnych ośrodków przemysłowych.Ich zdaniem zamykanie portów przez wykrycie jednego przypadku może spowodować ponowny paraliż światowego handlu. Przewidują także, że trzeba się przygotować na kolejne tego typu decyzje rządu, bo wykrycie pojedynczych przypadków w innych portach jest niemal nieuniknione.

Chiny zdały sobie sprawę, że mimo rosnącej gospodarki, koronawirus nadal stwarza dla gospodarki ogromne zagrożenie. Polityka „zero tolerancji” i miejscowe lockdowny wstrzymują lokalną produkcję, co ma wpływ na ogólnokrajową produkcję. Pekin już jest świadomy, że restrykcyjna polityka przynosi straty gospodarcze, a w okresie nadrabiania strat gospodarczych decoupling (ang. rozłączanie) zakładów produkcyjnych ze strony światowych producentów może przynieść Chinom jeszcze większe straty i stłumić wzrost PKB.

Podsumowując, blokada terminalu Meishan w porcie Ningbo we wschodnich Chinach odbiła się szerokim echem na całym świecie i kolejny raz zakłóciło globalny łańcuch dostaw. Obecnie terminal już powrócił do funkcjonowania, a rząd w Pekinie najpewniej pogodzi się z pojawianiem się kolejnych przypadków koronawirusa w różnych miejscach w kraju. Niemniej jednak, ponowne otwarcie portu nie rozwiąże problemu częstych zakłóceń w łańcuchu dostaw. Lokowanie dużej ilości zakładów produkcyjnych w jednym kraju, zwłaszcza w czasie pandemii koronawirusa, zapewne spowoduje kolejne nieuniknione zakłócenia. Światowe koncerny i producenci najprawdopodobniej przyspieszą decyzję o przeniesieniu swoich zakładów produkcyjnych, a zamknięcie terminalu w Ningbo tylko przyspieszy ten proces.

J. Perzyński: Chiny już się czają na surowce Afganistanu, a przy okazji na Ujgurów