KOMENTARZ
Paweł Kowal
Poseł do Parlamentu Europejskiego (EKiR)
Gdy kamery telewizyjne skupione są na Euromajdanie, równolegle toczy się walka o ukraiński rynek energii. Obserwatorzy sytuacji w Kijowie są jak dzieci, które skupione na jednej rzeczy, przestają dostrzegać inne. Gdy patrzą na Majdan, innych elementów układanki nie widzą.
Tymczasem wynegocjowana w grudniu umowa o obniżce gazu to narzędzie do uprawiania twardej polityki i szachowania Kijowa przez Kreml. Prawdziwa walka toczy się jednak o własność ukraińskiego systemu przesyłu gazu. W zeszłym roku średnia cena za tysiąc metrów sześciennych rosyjskiego gazu kupowanego przez Ukrainę wyniosła 400 dolarów. Według nowej umowy ma spaść do 268,5 dolarów w pierwszym kwartale i będzie weryfikowana co trzy miesiące. Właśnie w tym szczególe tkwi diabeł – nietrudno się domyślić, że cena będzie rosnąć, gdy sytuacja polityczna będzie się układała nie po myśli Moskwy. Rosjanie mają w ręce jeszcze jeden atut – ogromny dług Naftogazu wobec Gazpromu, przekraczający już mocno 3 mld dolarów. Jeżeli Ukraina okaże się niewypłacalna, znacznie łatwiejsze będzie osiągnięcie przez Rosję jej głównego celu – zdobycia wpływu na sposób zarządzania ukraińskimi liniami przesyłowymi gazu. To przez Ukrainę przechodzi 80 proc. rosyjskiego gazu transportowanego do Europy, więc Moskwa jest żywotnie tym zainteresowana. Do niedawna lobbowała za powołaniem rosyjsko-ukraińskiej spółki, która miałaby być odpowiedzialna za ukraińskie rury. W obecnej sytuacji być może powstanie jakiś mniej wysublimowany instrument.
Energia to zawsze temat polityczny, w Europie Środkowej szczególnie, a na Ukrainie to czysta polityka. To regulator relacji społecznych: można podwyższyć opłaty jednym a obniżyć drugim, zrobić to zimą albo latem, przed wyborami lub po i tak bez końca. Wystarczy wspomnieć o oburzeniu jakie wywołują na Ukrainie apele Międzynarodowego Funduszu Walutowego o podwyższenie cen gazu dla odbiorców indywidualnych. Jest on niezwykle tani, zaś państwo sztucznie utrzymuje jego cenę. W 2009 roku zakręcenie przez Rosję kurka z gazem spowodowało jeden z najpoważniejszych dotychczas kryzysów politycznych.
Do budowania relacji energetycznych UE z Ukrainą nie jest konieczne podpisywanie umowy stowarzyszeniowej. Kilka lat temu została podpisana akcesja Ukrainy do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, a w tym półroczu Ukraina nawet przewodzi tej organizacji. Jednak akurat w sprawach energetycznych Unia nie grała ładnie z Ukrainą. Wyraźnie pokazuje to historia Gazociągu Północnego i Południowego. Jeżeli Polska ma się czuć bezpiecznie, powinna uwzględnić w swojej strategii energetycznej także sytuację na Ukrainie. Najważniejszym elementem jest uczestnictwo naszego sąsiada w Europejskiej Wspólnocie Energetycznej. Naszym celem powinno być nade wszystko niedopuszczenie do opuszczenia Ukrainy przez tę instytucję.