ROZMOWA
Były wiceminister spraw zagranicznych i specjalista do spraw wschodnich Paweł Kowal opowiada o sytuacji na Ukrainie, ocenia działania podejmowane przez Polskę, Unię Europejską i NATO. Przypomina także o powodach, dla których Polacy nie mogą zrezygnować z zaangażowania nad Dnieprem. Wśród nich pojawia się wątek sektora gazowego.
Czy Polska powinna nadal aktywnie włączać się w spory Komisja Europejska-Ukraina-Rosja o sektor gazowy i umowę stowarzyszeniową?
Polska powinna aktywnie kształtować stanowisko Komisji. Nie jest w interesie Polski odsuwanie od stołu obrad instytucji europejskich a wchodzenie w to miejsce niektórych z członków Unii. To skrajnie antyeuropejska technologia prowadzenia dialogu w sprawach Ukrainy. Jej ubocznym skutkiem jest też sygnał do USA, że niby Unia znowu sobie „sama radzi”, co jest fałszem, ale pozwala administracji prezydenta Baracka Obamy na nieprawdziwe poczucie, ze sprawy na wschodzie Europy same się poukładają a w każdym razie bez ich pomocy.
Co odpowiedzieć na głosy, że z naszego zaangażowania na Ukrainie mamy więcej strat, niż korzyści geopolitycznych a powinniśmy raczej rozgrywać geopolitycznie Ukrainę, tak jak chcielibyśmy kiedyś Rosję?
To mało poważne sądy obliczone na słabą orientację obywateli w sytuacji międzynarodowej. Brak zainteresowania ze strony Polski zablokowałby nas na forum unijnym. Nie ma mowy, byśmy byli w ramach Unii traktowani po partnersku, gdybyśmy nie starali się wpływać na rzeczy, które dotyczą spraw dziejących się tuż za naszą granicą.
Czy sektor gazowy na Ukrainie jest ważny z polskiego punktu widzenia? Dlaczego?
Bo Ukraina jest z polskiego punktu widzenia ważnym krajem tranzytowym, bo bezpieczeństwo zaopatrzenia Ukrainy w jak najtańszy gaz to warunek spokoju społecznego w tym kraju, bo Ukraina to dla Kremla poligon na ile może sobie pozwolić. Można by tak bez końca…
Czy sytuacja na Ukrainie zmierza do stabilizacji?
Nie. Wśród osób decydujących o najważniejszych sprawach w Kijowie panuje powszechne przekonanie, że Rosja będzie eskalować napięcie i najgorsze wcale nie jest za nami. Po wizytach Poroszenki w Warszawie i Normandii na początku czerwca tego roku wytworzył się takie schemat, że Ukraina jest częścią Zachodu i z tych pozycji negocjuje z Rosją. To dawało Kijowowi większe poczucie stabilności. Dzisiaj wygląda na to, ze wracamy do schematu, że w praktyce to i Rosja i Zachód (każde używając innej retoryki) starają się narzucić Ukrainie wygodne dla sobie rozwiązania. Tak doszło do praktycznego uznania separatystów jako politycznego partnera. Ta linia jest skrajnie niebezpieczna dla stabilności w regionie. Można powiedzieć, że dzięki takiej polityce stare mapy układu sił w regionie w którym leży Polska już nie obowiązują i potencjalnie ciągle wzrastają zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Przyjęta obecnie logika negocjacji w sprawach Ukrainy osłabia jej władze i prowadzi w najlepszym razie do jakiegoś powtórzenia sytuacji z Naddniestrza na Ukrainie na wielką skalę a w najgorszym do nowego wariantu porozumień jałtańskich. W każdym razie dla Polski źle.
Jak ocenić działalność polskiej dyplomacji w okresie kryzysu ukraińskiego?
Miało różne fazy, najlepszą chyba na przełomie roku. Już jesienią jednak wyszło, ze Polska w sprawie Ukrainy nie ma planu dwustronnego. To znaczy, tak, angażujemy się w działania na poziomie unijnym, proponujemy, bardzo aktywnie działamy w ramach Partnerstwa Wschodniego, ale brakuje działań czysto polsko-ukraińskich na odpowiednią skalę, A to akurat jest ważne, gdy się stawia europejskim partnerom oczekiwania większego zaangażowania. Trzeba móc powiedzieć: chcemy od was więcej, bo my też wkładamy więcej. Konieczne jest powołanie analogicznej do Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Pojednania instytucji z Ukrainą. Inaczej każda rocznica ludobójstwa na Wołyniu będzie dewastowała nasze relacje. Konieczne jest uruchomienie polsko-ukraińskiego funduszu rozwoju przedsiębiorczości oraz agencji rządowej odpowiedzialnej za wymianę młodzieży na masową skalę. Az dziw zbiera, że dotąd nie powstały tego typu instytucje.
Jakie wnioski z kryzysu można wyciągnąć dla naszego regionu?
Region nie jest zintegrowany wokół projektów społecznych i gospodarczych. Nie jest powiązany ludzkimi więzami i to wychodzi w konkretnych sytuacjach. Tworzą się więzi Praga-Bruksela, Bratysława-Berlin itd. Ale nie ma wystarczającej ilości i jakości więzów Warszawa-Budapeszt, Budapeszt- Praga itd. Na wagę złota potrzebny jest w naszej części Europy polityk, który zrozumie te zależności i wyjdzie poza ogólne deklaracje, że „Europa środkowa jest ważna”.
Jakie rekomendacje dla naszego rządu, dla Brukseli, NATO?
Dla rządu, wrócić do idei wielkiej konferencji odpowiedzialności za sytuację na wschodzie. Powinna ona zgromadzić przyjaciół Ukrainy, państwa i instytucje, które zgłaszają się do pomocy. Powinna być też manifestacją solidarności z Ukraińcami. Jej konkretnym efektem powinien być nowy plan Marshalla dla Ukrainy, a może też Mołdawii i Gruzji. Dla Brukseli: powołać dobrego komisarza ds. rozszerzenia i Partnerstwa Wschodniego. Dla NATO: rozmieścić wojska Sojuszu na wschodnich granicach Paktu, a partnerom Paktu na Wschodzie: Ukrainie, Gruzji i Mołdawii zaproponować nowy program współpracy nad przyspieszeniem modernizacji ich armii i otworzyć linie kredytowe na zakup kompatybilnego z natowskim uzbrojenia.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik