W „Rzeczpospolitej” prezes PKP SA Jakub Karnowski przypomniał m.in., że kolej w czasach PRL posiadała 30% rynku przewozów pasażerskich przy średniej 10-14% dla Europy Środkowej. Obecnie: 5,2% w Polsce i 6-11% w pozostałych krajach regionu. Z drugiej strony kolej jest niedoinwestowania: przeznaczono na nią w latach 2000-2013 30 mld zł, a na transport drogowy – 160 mld zł. Czy te proporcje mogą się odwrócić?
– Jest to zjawisko ogólnounijne. Z kolei np. na Ukrainie na kolej przypada 80 proc. przewożonych towarów i 60 proc. – pasażerów. Ale jest to kraj znajdujący się przed reformami gospodarczymi i przed czekającym go boomem motoryzacyjnym – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Bogusław Kowalski, partner, dyr. zarządzający ZDG TOR, b, wiceminister transportu.
Jego zdaniem wciąż aktualny jest postulat, by w wydawaniu środków unijnych na transport dojść do proporcji: 40 (koleje) : 60 (drogi). Ponadto kolej musi pokazać skuteczność działania.
– Jeżeli się okaże, że te inwestycje i te pieniądze, które zostały zainwestowane, to wówczas – myślę – będzie większa gotowość, by dalej w kolej inwestować – uważa dalej Bogusław Kowalski. – Jeżeli mimo tych 30 miliardów zł już przekazanych na inwestycje kolejowe okaże się, że ciągle niewiele się zmieniło, wszystkich zwolenników. Pozbawia argumentów, że tych środków trzeba dać więcej, bo to przyniesie określone, wymierne korzyści dla gospodarki czy dla życia społecznego.
– Myślę, że obecnie kolej absolutnie się sprawdza w aglomeracjach -stwierdza dalej b. wiceminister transportu. – W tym segmencie bezdyskusyjnie każdy racjonalny środek unijny znajdzie swoje zastosowanie: infrastrukturalny i taborowy. Natomiast poważną dyskusją powinno być już objęte samo Pendolino, a więc projekty, które łączą duże miasta w sytuacji, gdy np. PKP Intercity relacji Trójmiasto – Warszawa – Kraków/Katowice się nie sprawdziło.
Ale jeśli się sprawdzi, będzie to mocny argument za rozwojem takich projektów, jak Pendolino.