Przed rokiem, podczas spotkania z Alstomem zarząd PKP Intercity zgodził się, żeby Pendolino przez najbliższe lata jeździło nie szybciej, niż 200 km/h – wynika z dokumentów, do których dotarł „Rynek Kolejowy”.
– Mając świadomość takich uzgodnień – a na protokole ze spotkania Alstomu z PKP Intercity – są podpisy także obecnego prezesa tej ostatniej spółki, najwyraźniej nie zostały o tym poinformowane „czynniki polityczne” – a więc strona rządowa – przekonuje w rozmowie z naszym portalem Bogusław Kowalski, ekspert ZDG TOR.
Przypomina on, że gdy temat rozłożenia na etapy homologacji pojawił się publicznie, wypowiedzi wicepremiera Janusza Piechocińskiego, a później wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, były kategoryczne, że „jest to niedopuszczalne”.
– Potem jednak – mówi dalej Kowalski – okazało się, że już wcześniej PKP Intercity wyraziły na to zgodę. – Wygląda zatem na to, że nie było tu właściwej komunikacji i przepływu informacji między obiema stronami. Myślę, że gdyby wcześniej było wiadome, że spółka wyraziła na to zgodę, politycy najwyższego szczebla nie wypowiadaliby się tak ochoczo. Tym bardziej, że – uczciwie powiedziawszy – zgoda spółki w tej sytuacji na takie rozwiązanie jest oczywista i nieunikniona.
Zdaniem Kowalskiego trudno było oczekiwać na dokonanie ruchu nie do wykonania. Ekspert twierdzi, że każdy sąd by to potwierdził.
– Czy ta sytuacja może być rozwiązana tylko na zasadzie reprymendy ministra wobec prezesa spółki kolejowej, czy są tu spełnione warunki do dymisji? O tym powinna rozstrzygnąć sama wicepremier Bieńkowska – mówi dalej ekspert. – Osobiście jednak uważam, że sytuacja jest bliska pogranicza takich ostatecznych rozwiązań. W grę wchodzi przecież także wizerunek rządu. Jego przedstawiciele wypowiadali się publicznie, nie mając całej wiedzy o tym, jaki był faktyczny przebieg pertraktacji wokół Pendolino. A prawda okazała się zupełnie inna.
– Wygląda na to, że kierownictwo PKP Intercity wsadziło na minę swoich politycznych przełożonych – kończy Kowalski.