Wizyta Joe Bidena w Arabii Saudyjskiej nie dała dotąd nowej ropy potrzebnej do obniżki rekordowych cen na stacjach paliw. Jeżeli nie pomogą Saudyjczycy, zrobi to kryzys widoczny na horyzoncie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Nie pomogą Saudyjczycy
Prezydent USA odwiedził Rijad, by rozmawiać o zwiększeniu podaży ropy na rynku ze względu na rekordowe ceny na stacjach paliw na całym świecie, także w jego kraju. Drożyzna zagraża stabilności rządów zachodnich i podkopuje fundamenty gospodarki oliwionej paliwem, które kosztuje coraz więcej. Jednakże Saudyjczycy nie zareagowali żadnymi nowymi deklaracjami.
Książe Mohammed bin Salman zadeklarował, że jego kraj zwiększy wydobycie ropy z 12 do 13 mln baryłek dziennie…do 2027 roku. Nie jest to nowa deklaracja, bo została sformułowana po raz pierwszy wiosną 2022 roku po ataku Rosji na Ukrainę i pierwszych sygnałach z Waszyngtonu ku potęgom naftowym, aby zwiększyły podaż. Biały Dom podał zaś, że przyjął z zadowoleniem zwiększenie wydobycia o 50 procent powyżej planu na lipiec i sierpień, nie wchodząc w szczegóły. Tymczasem chodziło o ustaloną w czerwcu dodatkową podaż ropy w ramach porozumienia naftowego OPEC+, które postanowiło dodać na rynek nie 600 a 648 tysięcy baryłek w lipcu oraz sierpniu. To jednak deklaracja z czerwca 2022 roku całej grupy OPEC+. Do jej realizacji Saudyjczycy zaplanowali już wcześniej zwiększenie własnego wydobycia wspomniane przez Biały Dom.
Powyższe wieści wywołały zamieszanie, bo część mediów podała, że Saudyjczycy zwiększą dodatkowo podaż ropy. Nadzieje rozwiał jednak ostatecznie minister spraw zagranicznych Faisal bin Farhan Al Saud, który zapowiedział, że decyzja o poziomie wydobycia ropy zapadnie na szczycie OPEC+ zaplanowanym na trzeciego sierpnia. Oznacza to, że Saudyjczycy nie wyłamią się z układu, w którym biorą udział między innymi z Rosją. Minister stanu do spraw zagranicznych Adel al-Jubair zapowiedział, że Arabia zwiększy podaż ropy, kiedy pojawi się niedobór na rynku. Nadpodaż jest szacowana na milion baryłek dziennie. Potęgi naftowe mogą zatem maksymalizować zyski ze sprzedaży każdej baryłki. Ograniczenia wydobycia ropy w OPEC+ przekraczają plan o 256 procent, także przez spadek w Rosji tłumaczony sankcjami zachodnimi. OPEC+ wysłała na rynek o 562 mln baryłek ropy mniej od planu uwzględniającego cięcia.
Obawy o stanowisko Arabii Saudyjskiej potęgują wieści o zakupie oleju opałowego do elektrowni Saudyjczyków z Rosji. Ośrodek cytowany przez Reutersa o nazwie Refinitiv Eikon podał, że Rijad skorzystał z przeceny wynikającej z faktu, że Rosjanie tracą klientów na Zachodzie wskutek embargo i w okresie kwiecień-czerwiec podwoił zakupy tego paliwa do 647 tysięcy ton, czyli 48 tysięcy baryłek dziennie w porównaniu z 320 tysiącami ton w analogicznym przedziale czasowym zeszłego roku. Te informacje zostały źle zinterpretowane przez część mediów jako zakup ropy rosyjskiej (nie paliwa), która potem mogłaby zostać reeksportowana przez Saudyjczyków na Zachód wbrew sankcjom. Takie uproszczenia służą jedynie promocji wizji sojuszu saudyjsko-rosyjskiego przeciwko światu zachodniemu, który oczywiście jest możliwy, ale powyższe informacje nie mogą służyć za argument za jego funkcjonowaniem. Fakt, że Saudyjczycy korzystają z promocji na paliwa rosyjskie niechciane na Zachodzie pokazuje jednak podobnie jak porażka rozbijania OPEC+, że USA nie zdołały wyizolować Rosjan na tym odcinku.
Pomoże kryzys
Ceny na stacjach mogą zatem spaść dopiero po spadku popytu. Ropa wróży recesję, podtrzymuję tę tezę z poprzednich tekstów. Baryłka systematycznie tanieje od połowy czerwca, kiedy Bank Światowy zaczął komunikować realne ryzyko recesji globalnej. Największy handlarz ropą na rynku globalnym Vitol już dostrzega zjawisko destrukcji popytu opisane w innym miejscu BiznesAlert.pl. Przerób rafineryjny w Chinach spadł w czerwcu o 10 procent i nie chodzi o problemy z dostępem do surowca jak w Europie wdrażającej do końca roku embargo na ropę morską z Rosji. To zwiastun kryzysu gospodarczego o oddziaływaniu globalnym, który da w końcu tańsze paliwa na stacjach, ale będzie mu towarzyszył wzrost ubóstwa, który sprawi, że klienci kupią sobie go mniej. Pierwsze symptomy są widoczne także na stacjach w Polsce, które nie przebiły bariery 8 zł za litr benzyny 95. Warto wspierać destrukcję popytu poprzez indywidualne decyzje konsumenckie o ograniczeniu zużycia paliwa. To oszczędność, ale także szansa na szybszą poprawę sytuacji w gospodarce oraz zmniejszenie zależności Zachodu od satrapii w Rijadzie i Moskwie.
Jakóbik: Destrukcja popytu, czyli gwóźdź do trumny Putina i szansa na tańsze paliwo (ANALIZA)