Kondycja gospodarcza Państwa Środka może przesądzić o ciągu dalszym kryzysu energetycznego. Rosja traci inicjatywę w tym zakresie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Kolejny czarny łabędź w Chinach
Chiny znów otwierają granice i spodziewają się wzrostu popytu na paliwa. Walka z koronawirusem w tym kraju przechodzi do nowego etapu z mniejszymi restrykcjami oraz możliwością podróży zagranicznych, które będą szczególnie popularne w chiński Nowy Rok, kiedy – jak w pandemicznym 2020 roku – Chińczycy masowo ruszą w trasę odwiedzać krewnych w związku ze świętem. Zwiększony ruch na drogach oraz na niebie może zwiększyć zużycie ropy oraz produktów naftowych w Państwie Środka, zwiększając też presję na podwyżki cen i zmniejszając dostępność paliwa na rynku. Odbicie w Chinach może mieć także znaczenie dla rynku gazu skroplonego. Jeżeli popyt Państwa Środka wróci do poziomu sprzed pandemii, a Europa będzie notowała dalsze spadki wartości gazu na giełdzie TTF, ceny kontraktów LNG u Azjatów mogą stać się znów bardziej atrakcyjne od europejskich, wywołując odwrót z Europy, zmniejszając podaż i zwiększając presję na nowe podwyżki cen. Czarny łabędź w Chinach to postępy walki z pandemią koronawirusa oraz kondycja gospodarki. Nie wiadomo czy luzowanie restrykcji wystarczy, by Chińczycy przezwyciężyli obawy przed globalną recesją sygnalizowane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Jeżeli okaże się, że pomimo wolnego przepływu ludzi i kapitału, koronawirus nie daje za wygraną albo gospodarka nie wraca do formy, zapotrzebowanie na ropę, produkty naftowe oraz gaz w Chinach nie będzie rosło szybko, a ceny nie odbiją się z obecnych spadków. Będzie to zła wiadomość, bo może oznaczać recesję, ale pocieszeniem będzie fakt, że obniży ona ceny surowców, zmniejszając oddziaływanie kryzysu energetycznego na gospodarki zachodnie, w tym w Polsce.
Ropa Brent kosztuje już 79 dolarów za baryłkę i notuje spadek o ponad 7 dolarów od początku roku. Był to spadek o ponad osiem procent, najwyższy od 2016 roku, kiedy trwał kryzys cen ropy. Cena gazu na giełdzie TTF w Holandii jest najniższa od początku 2022 roku, czyli czasu sprzed inwazji Rosji na Ukrainie, sięgając poniżej 70 euro za megawatogodzinę. Zmiana wartości tych notowań będzie w nadchodzącym czasie zależała w dużej mierze od popytu w Chinach, a coraz mniej od polityki Kremla, który chciał w 2022 roku zaszantażować świat kryzysem energetycznym, ale jego plany pokrzyżowała ciepła zima oraz odwrót Europejczyków od surowców z Rosji. Rosjanie podsycali kryzys energetyczny od wakacji 2021 roku, ograniczając podaż gazu w Europie. Mogą ograniczyć ją dodatkowo poprzez zatrzymanie dostaw przez Ukrainę lub Turcję w 2023 roku, ale Europejczycy zareagowali już wprowadzeniem ceny maksymalnej gazu na giełdzie TTF w wysokości 180 euro za megawatogodzinę. Jeśli Rosja spróbuje znów wysadzić rynek gazu, ten uniezależni się od jej działań. Podobnie działa cena maksymalna dostaw ropy z Rosji. Jeżeli Kreml chce utrzymać przypływ petrodolarów ze sprzedaży baryłek na Zachód, musi sprzedawać w cenie do 60 dolarów za baryłkę wyznaczonej przez G7, Australię i Unię Europejską. Limit będzie cyklicznie rewidowany do 5 procent poniżej wartości rynkowej, a jeśli Kreml postanowi zakręcić kurek, zagrozi swej stabilności budżetowej w 2023 roku, kiedy może wyczerpać Fundusz Bogactwa Narodowego zasilany petrodolarami.
Ciąg dalszy kryzysu energetycznego nastąpi
Rosjanie tracą inicjatywę w kryzysie energetycznym po stronie podażowej, a jego los może zależeć bardziej od popytu warunkowanego przez ciąg dalszy wypadków w Chinach oraz perspektywy recesji globalnej. Najczarniejszy scenariusz zakłada połączony wpływ ograniczonej podaży gazu oraz ropy z Rosji, szczególnie po wejściu w życie embargo na produkty naftowe w Unii Europejskiej od piątego lutego oraz zwiększonego popytu w Chinach, wzmocnionego dodatkowo atakiem zimy, jak w styczniu 2022 roku. Wówczas Międzynarodowa Agencja Energii prognozuje deficyt gazu w Europie sięgający 27 mld m sześc. ENTSO-E ostrzega przed takim scenariuszem połączonym z niewystarczającą podażą mocy z europejskiego atomu i problemami z dystrybucją węgla, w którym należy liczyć się z blackoutami na kontynencie. Oznacza to, że Zachód wciąż powinien oszczędzać zasoby i gromadzić zapasy na czarną godzinę. Kryzys energetyczny trwa.
Jakóbik: Czy Europejczycy przez Gazprom zaczną jeść chomiki? (ANALIZA)