Komentarz
Krzysztof Księżopolski
Uniwersytet Warszawski
15 marca Międzynarodowa Agencja Energii przedstawiła dane dotyczące emisji CO2 na świecie, z których wynika, iż – mimo wzrostu gospodarczego – emisja utrzymała się na poziomie z ostatniego roku. Dane zawarte w raporcie BP Statistic Review of World Energy 2014 – wskazują, iż podobne tendencje dotyczyły lat 1981-1983, 1991, 1993 i 2009 jednak nie spowodowały one odwrócenia trendu przyrostu wielkości emisji. Od 1965 roku emisja CO2 wzrosła z poziomu 11 mld do 35 mld ton. Odwrócenie trendu to cel długofalowy, ale zatrzymanie wielkości poziomu emisji jest konieczne, aby powstrzymać wzrost temperatury o „jedynie” 2 stopnie.
Analizując dane historyczne można zauważyć, iż dotychczas spadek wielkości emisji wynikał ze spadku dynamiki PKB. Tym razem jest odmiennie ponieważ światowy PKB wzrósł w 2014 roku o 3%, a mimo to emisje utrzymały się na poprzednim poziomie. Mimo to wysuwanie wniosków na podstawie jednego roku o zmianie trendu, jest zbyt ryzykowne, najprawdopodobniej jest to przystanek w trendzie wzrostowym. Należy pamiętać, iż Unia Europejska nie wyszła jeszcze z kryzysu, a Stany Zjednoczone dzięki rewolucji łupkowej zmieniły swój miks energetyczny, co powoduje mniejsze emisje (USA nie osiągnęły poziomu emisji z 2008 roku). Z drugiej strony polityka zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii, poprawa efektywności energetycznej prowadzona nie tylko przez kraje Unii Europejskiej, które są odpowiedzialne za 10 % emisji, ale również przez Stany Zjednoczone i Chiny, które łącznie odpowiadają za ponad 43 % emisji wpłynęły na ograniczenie dynamiki przyrostu emisji. W Chinach w 2014 roku mimo 7% wzrostu gospodarczego zużycie węgla spadło po raz pierwszy od 14 lat.
Można przypuszczać, iż efekty przyniosły również inwestycje dokonywane przez przedsiębiorstwa w czasie gdy na rynkach obowiązywały wysokie ceny surowców energetycznych (2008). Znaczenie mogą mieć również zapowiadane globalne regulacje i problemy z wodą, które spowodują zdaniem badaczy SSEE z Uniwersytetu w Oxfordzie, iż 25 % elektrowni przestanie być rentowne. Powoduje to wyścig technologiczny, który także skutkuje ograniczeniem emisji. Tak więc wiele czynników wpłynęło na te dane, lecz aby wyciągać jednoznaczne wnioski dotyczące trendu potrzebujemy znacznie dłuższego okresu obserwacji tego zjawiska.
Stabilizacja wielkości emisji nie jest trwałą tendencją, która może uchronić świat i Polskę przed zagrożeniami wynikającymi ze zmian klimatu. Myślenie strategiczne wymaga, dalszego działania w zakresie redukcji emisji mimo danych Międzynarodowej Agencji Energii oraz niskich cen surowców energetycznych, które do działań redukcyjnych nie zachęcają.
W Polsce dane te mimo, niskiego waloru prognostycznego mogą mieć istotne znaczenie dla debaty publicznej przed tegoroczną konferencją COP w Paryżu, która ma zakończyć się globalnym porozumieniem w sprawie sposobów redukcji emisji CO2 . Pojawią się więc głosy wprowadzające w błąd opinię publiczną, iż człowiek nie jest odpowiedzialny za zmiany klimatu (wbrew twardym naukowym dowodom), że nie należy myśleć o budowie niskoemisyjnej gospodarki, ponieważ nie ma przyrostu emisji CO2 na świecie, a więc nic nam nie grozi.
Powinniśmy ten czas wykorzystać na budowę gospodarki w coraz mniejszym stopniu zależnej od importu surowców energetycznych wpisującej się w globalne trendy technologiczne takie jak rozwoju odnawialnych źródeł energii i efektywność energetyczna. Niejako dodatkowym efektem tych działań będzie ograniczenie emisji CO2. Z tego powodu Polska mimo, iż dzisiaj opiera swój miks energetyczny na trwale nierentownym sektorze węglowym, którego pokłady są coraz trudniejsze i droższe w wydobyciu powinna wspierać najbardziej restrykcyjne globalne regulacje w zakresie emisji CO2. Jeśli chcemy być konkurencyjni z gospodarkami Chin, czy Indii, które w sposób rabunkowy eksploatując środowisko wystawiają nam rachunek w postaci kosztów wewnętrznych i zewnętrznych zmian klimatu, utrzymać świat, który będzie przyjazny strefie euroatlantyckiej musimy działać. W przeciwnym razie nie dzisiaj, ale w ciągu 2-3 dekad nasze bezpieczeństwo będzie zagrożone, a gospodarka stanie się głęboko niekonkurencyjna.