icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kublik: Gazprom bierze Europę w jasyr

Moskwa rozpętuje kolejną wojnę gazową, by zmusić Ukrainę i Europę do zalegalizowania aneksji Krymu, a przynajmniej odwieść Europę od wspierania Ukrainy – ocenia Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej.

– Od kwietnia Gazprom niemal podwoił cenę gazu dla Ukrainy i teraz za 1000 m sześc. surowca żąda od Kijowa 486 dol., o jedną trzecią więcej niż od Niemców i innych państw Europy Zachodniej. Nowa cena rosyjskiego gazu dla Ukrainy jest absurdalnie wysoka. Dodatkowo Moskwa wmontowała w tę cenę także pułapkę polityczną. Wlicza w nią wynoszące 100 dol. cło eksportowe, którego wcześniej Moskwa nie naliczała, rekompensując w ten sposób Ukrainie dzierżawę na Krymie baz wojskowych dla Floty Czarnomorskiej. Umowę w sprawie rabatu „gaz za flotę” Rosja wypowiedziała jednostronnie po aneksji Krymu. Jeśli Ukraina zapłaciłaby na nowo skalkulowaną cenę gazu, de facto zaakceptowałaby aneksję Krymu. A tego Kijów zrobić nie może. To dlatego rząd Ukrainy zapowiadał, że natychmiast rozliczy się z długu wobec Gazpromu, jeśli Moskwa przywróci wcześniejszą cenę gazu obowiązującą do kwietnia – pisze Kublik. – Groźbą zakręcenia kurka Rosja będzie pogłębiać chaos przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie (25 maja). Jeśli konflikt będzie się przewlekać, to w Europie Zachodniej zaczną narastać obawy o niedobory gazu zimą. Moskwa będzie to wykorzystywać, by skłonić Europę do rezygnacji z popierania Ukrainy. Będzie o to łatwiej, jeśli wcześniej uda się skompromitować Ukrainę.

– Jeśli Gazprom wstrzyma dostawy na Ukrainę, a Kijów dla utrzymania ciśnienia w rurach weźmie część surowca przesyłanego na Zachód, to Rosja oskarży Ukrainę o kradzież gazu – puentuje autor komentarza.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Moskwa rozpętuje kolejną wojnę gazową, by zmusić Ukrainę i Europę do zalegalizowania aneksji Krymu, a przynajmniej odwieść Europę od wspierania Ukrainy – ocenia Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej.

– Od kwietnia Gazprom niemal podwoił cenę gazu dla Ukrainy i teraz za 1000 m sześc. surowca żąda od Kijowa 486 dol., o jedną trzecią więcej niż od Niemców i innych państw Europy Zachodniej. Nowa cena rosyjskiego gazu dla Ukrainy jest absurdalnie wysoka. Dodatkowo Moskwa wmontowała w tę cenę także pułapkę polityczną. Wlicza w nią wynoszące 100 dol. cło eksportowe, którego wcześniej Moskwa nie naliczała, rekompensując w ten sposób Ukrainie dzierżawę na Krymie baz wojskowych dla Floty Czarnomorskiej. Umowę w sprawie rabatu „gaz za flotę” Rosja wypowiedziała jednostronnie po aneksji Krymu. Jeśli Ukraina zapłaciłaby na nowo skalkulowaną cenę gazu, de facto zaakceptowałaby aneksję Krymu. A tego Kijów zrobić nie może. To dlatego rząd Ukrainy zapowiadał, że natychmiast rozliczy się z długu wobec Gazpromu, jeśli Moskwa przywróci wcześniejszą cenę gazu obowiązującą do kwietnia – pisze Kublik. – Groźbą zakręcenia kurka Rosja będzie pogłębiać chaos przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie (25 maja). Jeśli konflikt będzie się przewlekać, to w Europie Zachodniej zaczną narastać obawy o niedobory gazu zimą. Moskwa będzie to wykorzystywać, by skłonić Europę do rezygnacji z popierania Ukrainy. Będzie o to łatwiej, jeśli wcześniej uda się skompromitować Ukrainę.

– Jeśli Gazprom wstrzyma dostawy na Ukrainę, a Kijów dla utrzymania ciśnienia w rurach weźmie część surowca przesyłanego na Zachód, to Rosja oskarży Ukrainę o kradzież gazu – puentuje autor komentarza.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Najnowsze artykuły