Niemcy to europejska „czarna owca”, jeśli chodzi o produkcję prądu przy użyciu węgla. Na terenie tego kraju działają nie tylko największe elektrownie węglowe, ale również te najbardziej zanieczyszczające środowisko. Zgodnie z europejskim planem dotyczącym kroków zwalczających zmiany klimatu komisja złożona z najbardziej cenionych niemieckich ekspertów pod koniec 2018 roku naszkicowała plan działania. Zakłada on, że w pierwszym etapie Niemcy powinny wyłączyć 12,5 GW mocy do 2022 r. Ostatecznym celem jest zakończenie produkcji energii z węgla do 2038 roku. To prawie dwadzieścia lat od dzisiaj. Czy aby ekonomia nie „wykończyła” niemieckiego węgla dużo wcześniej? – pisze Magdalena Kuffel, współpracownik BiznesAlert.pl.
Skąd takie przemyślenia? Z obserwacji niemieckiego rynku energii, który na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy dawał wyraźne sygnały, że węgiel to nie „przyszłość” i bynajmniej nie dzięki decyzjom komisji.
Kondycja niemieckich elektrowni węglowych uwidacznia się przede wszystkim podczas ekstremalnych warunków pogodowych, jak to miało miejsce w maju (bardzo niskie temperatury) oraz w czerwcu (nagłe nadejście lata i bardzo wysokie temperatury). W większości są to stare, mało wydajne bloki (oprócz kilku wyjątków), które w przypadku rynku zdominowanego przez OZE mają trudności ze znalezieniem dla siebie miejsca. Było to widoczne szczególnie w czerwcu, kiedy cena gazu była szalenie niska (cena TTF oscylowała prawie cały czerwiec na poziomie 10 euro za MWh), co było spowodowane głównie niskim popytem oraz przepełnionymi magazynami w Europie. Oznaczało to zdecydowanie bardziej preferencyjne warunki do produkcji prądu z gazu (ang. coal-to-gas-switching).
Grafika 1 potwierdza powyższą obserwację. Obrazuje ona, jak uplasowała się produkcja elektrowni węglowych w Niemczech na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni czerwca 2019 roku. Mimo deklarowanej dyspozycyjności (czerwona linia), realna produkcja była zdecydowanie niższa (niebieska linia).
Grafika 1: Produkcja elektrowni węglowych w Niemczech podczas ostatnich dwóch tygodni czerwca 2019 roku
Źródło: Wattsight
Innym źródłem energii „zagrażającym” produkcji węglowej jest, oczywiście, energia wiatrowa, która – szczególnie mając na uwadze spadające koszty instalacji – staje się coraz bardziej rentowna. Mimo iż energia wiatrowa jest pierwszym komponentem stacku energetycznego w Niemczech (czyli jest najtańsza), nie oznacza to, że jest w stanie pokryć całe zapotrzebowanie, szczególnie podczas warunków pogodowych jakie miały miejsce w ubiegłym tygodniu. Wysokie temperatury w Niemczech spowodowały, że dzienne zapotrzebowanie na moc (wywołane potrzebą stosowania klimatyzatorów, zarówno w sektorze rezydencjalnym, jak i w przemyśle) sięgało +2 GW, co mimo wyższej niż normalna produkcji wiatrowej nie mogło zostać przez nią zaspokojone. W takim wypadku interwencja elektrowni węglowych jest bardzo trudna ze względu na brak elastyczności charakteryzującej elektrownie gazowe.
Grafika 2: Produkcja energii wiatrowej w okresie 21.06 – 12.07.2019 (Niemcy)
Źródło: Wattsight
Jeżeli dyspozycyjność elektrowni gazowych jest ograniczona, kolejną, finansowo bardziej sensowną alternatywą jest import, szczególnie od sąsiadów produkujących prąd z użyciem energii jądrowej. Potwierdzają to czerwcowe dane. W czerwcu Niemcy zajmowały pozycję importową z Francji i Holandii przez 14 dni (na podstawie rzeczywistych danych z 21.06.2019), przy przepływach netto średnio 1 GW. Było to spowodowane przede wszystkich cenami, które we Francji (oprócz swojej względnej stabilności) nadal są jednymi z najniższych w Europie; w czerwcu francuskie ceny prądu oscylowały na poziomie 30 euro za MWh (lub nawet mniej!).
I to właśnie cena prądu, a nie komisja węglowa, decyduje o wycofaniu (ang. phase out) tego źródła energii. Jak widać na poniższym wykresie, produkcja elektrowni węglowych jest napędzana głównie przez ceny (i wynikającą z nich rentowność). Wykres wyraźnie pokazuje korelację między rentownością a produkcją (jest to szczególnie widoczne na początku analizowanego okresu: 17 – 19 czerwca). To bardzo jasny sygnał, że elektrownie węglowe (szczególnie te niemieckie) nie radzą sobie w optyce wolnego rynku energii i nie są w stanie konkurować z bardziej wydajnymi, czy po prostu tańszymi, źródłami energii.
Grafika 3: Produkcja energii węglowej w Niemczech w ciągu ostatnich dwóch tygodni czerwca 2019 roku
Źródło: EEX Transparency
Podsumowując, możemy powiedzieć, że długoterminowy plan na phase-out niemieckich elektrowni węglowych jest potrzebny bardziej, aby przygotować sektor na przekwalifikowanie personelu, niż jako realny plan budowy nowej mocy, która miałaby zastąpić wyłączane elektrownie. Już w tej chwili widać, że węgiel nie daje sobie rady z cenami obecnymi na rynku i często jest wypierany przez OZE czy elektrownie gazowe, jak również przez tańszą energię od sąsiadów. Jak możemy odpowiedzieć na pytanie, czy niemieckie elektrownie węglowe sobie radzą? Radzą sobie, ale zobaczymy jak długo.